Polska wpada w gazową pułapkę. Czemu nie kupujemy gazu, póki jest tani?
- Ceny gazu w porównaniu z latem 2022 spadły o 70 proc. Radość jest chwilowa.
- Analitycy twierdzą, że za kilka miesięcy ceny pójdą ostro w górę. Gaz powinniśmy więc kupować właśnie teraz.
- Niestety, Polska tego nie robi. Co gorsza, ciągle uszczuplamy nasze zapasy.
O tym, że zabraknie nam węgla na zimę 2022/23 było wiadomo od kwietnia zeszłego roku. Rząd nie zrobił nic, by zaradzić tej sytuacji. Na ostatnią chwilę sprowadzaliśmy niskiej jakości węgiel, przepłacając za niego. Uratowała nas łagodna zima. Czy zrobi to po raz kolejny?
Pytanie jest zasadne, bo to samo może się powtórzyć z gazem. Musimy go kupować teraz, jak najwięcej i jak najtaniej. Jest wyjątkowo tani, nie możemy przespać takiej okazji. Tym bardziej że – jak wskazują analitycy – cała Europa będzie się borykała z niedoborem gazu. Tymczasem tego nie robimy.
Jak już pisaliśmy w INNPoland.pl, gdyby zima przycisnęła nas mocniej, to w negatywnym scenariuszu kreślonym przez BNP Paribas, gazu mogłoby nam zabraknąć już w styczniu. Ale nasze zapasy stopniały i musimy je jak najszybciej uzupełnić, bo walka o to paliwo będzie zażarta.
Dziś przestrogi ekspertów brzmią niemal jak żart. Jaki problem z gazem? Jest go pod dostatkiem i jest wyjątkowo tani. Tak, ale to nie potrwa wiecznie. W zeszłym roku mieliśmy kryzys gazowy. Najpierw jego cenami huśtał Gazprom, potem żołdacy Putina zaatakowali Ukrainę. Rosja bez wahania wykorzystała fakt, że Europa jest uzależniona od jej gazu. Czy teraz możemy powiedzieć w czasie przeszłym, że "była" uzależniona? Niestety nie.
Ceny gazu najczęściej podaje się w euro na megawatogodzinę. Nie jest to więc cena kilograma czy litra gazu, ale jednostek energii, które można z niego uzyskać. W zeszłym roku był taki moment, gdy ceny gazu na rynkach europejskich skoczyły do poziomu 300 EUR/MWh. Było to 10 razy więcej niż przed pandemią, nawet 30 razy więcej niż w trakcie pandemii.
– Głównym motywem wysokich cen była wojna w Ukrainie, choć jednocześnie podstawy do wzrostów stworzyli sobie sami Europejczycy poprzez zbyt małą dywersyfikację źródeł energii i dostaw surowców, gdzie dominującą rolę odgrywała Rosja. Na to wszystko nałożyły się jeszcze niskie stany magazynowe po poprzedniej zimie – mówi Michał Stajniak, starszy analityk w XTB.
Ekspert dodaje, że za pomocą systemu przesyłowego Nord Stream Rosja chciała w jeszcze większy sposób uzależnić Europę od swoich dostaw, ucinając inne szlaki eksportowe. Europa nie była bez winy, bo sama od wielu lat ograniczała własne wydobycie i nie dywersyfikowała dostaw, z wyjątkiem kilku krajów.
Gaz tani jak barszcz
Dziś sytuacja jest odmienna. Ceny gazu względem ostatniego lata spadły o 70 proc. i dziś na giełdach kosztuje on ok. 42 euro za MWh. Problem w tym, że za kilka miesięcy sytuacja się odwróci. Jak prognozują analitycy Goldman Sachs, gaz zacznie drożeć latem, jesienią będzie już po ponad 100 euro, a zatem ponad dwukrotnie więcej niż teraz. A potem, w kolejnym roku, sytuacja znów się powtórzy.
"W 2024 r. spodziewamy się, że średnie temperatury zimowe i nieznacznie niższe wysiłki gospodarstw domowych na rzecz ochrony przyrody w porównaniu z tą zimą doprowadzą do niższego poziomu przechowywania na koniec marca, choć będzie to nadal powyżej średniej. W rezultacie spodziewamy się, że ceny gazu w 2024 r. będą nieco wyższe niż w 2023 r. i wyniosą średnio 93 EUR/MWh" – piszą analitycy Goldman Sachs.
Prognozują, że ten rok w kwestii cen gazu będzie składał się z dwóch niesamowicie różnych połówek. Teraz jest tanio, ale będzie drogo. Stawiają też tezę, że cała dekada będzie podzielona. Europejski kryzys energetyczny rozpoczął się w 2021 roku i dopiero od 2025 roku kolejna fala światowych dostaw LNG może go zakończyć.
Do końca 2026 r. uruchomione zostanie wreszcie ponad 180 mld m3 nowych zdolności eksportowych LNG, które zrekompensują ponad 100 mld m3 strat rosyjskiego eksportu i wprowadzą europejski gaz w nowy cykl spadkowy.
Co to oznacza dla nas?
Olbrzymie uzależnienie Europy od gazu z Rosji w zderzeniu z inwazją na Ukrainę, doprowadziło w 2022 r. do globalnego kryzysu energetycznego. W takiej sytuacji wybór gazu ziemnego jako paliwa zastępującego węgiel w okresie przejściowym w Polsce nie jest już tak oczywisty jak przed inwazją Rosji na Ukrainę.
Bez dostaw rosyjskiego gazu i europejskich środków zaradczych, w czasie kolejnej zimy może zabraknąć nawet do 18 mld m3 rocznego zapotrzebowania UE na to paliwo, a w roku gazowym 2023/24 może pojawić się ryzyko niedoboru od 21-26 do nawet 77-88 mld m3 gazu w całej UE – czytamy w analizie Dolnośląskiego Instytutu Studiów Energetycznych (DISE Energy).
– Przeprowadzona przez nas analiza prowadzi do wniosku, iż zabezpieczenie dodatkowych dostaw LNG w połączeniu z wewnątrzunijnymi usprawnieniami w transporcie gazu może zmniejszyć ryzyko niedoborów gazu w sezonie 2022/23 do ok. 6 mld m3). Kryzys energetyczny wywołany wojną na Ukrainie wpłynie istotnie na zwiększenie ryzyka wahań cen gazu oraz, jak pokazujemy w naszych obliczeniach, do istotnego zwiększenia kosztu produkcji energii elektrycznej z gazu – podkreśla Remigiusz Nowakowski, prezes DISE.
Gazu nie mamy zbyt dużo
Problem polega na tym, że niestety wpadamy w nową gazową pułapkę. Kiedy kilka tygodni temu sprawdzaliśmy stan polskich zapasów gazu, zbiorniki były napełnione w 58 procentach. Teraz wskazówka pokazuje już tylko 51 proc. W ciągu doby ubyło z nich 67,7 GWh, wtłoczono zaledwie 1,4 GWh.
Nasze magazyny są małe. Jeśli wypełnimy je pod korek, będziemy mieli 15 proc. rocznego zużycia. Jak wskazywała Grażyna Piotrowska-Oliwa, była prezes PGNiG w rozmowie z money.pl, przy 80-proc. wypełnieniu magazynów zapasy gazów wystarczyłyby na około dwa miesiące. Teraz mamy gazu na ok. 40 dni.
A jego niska cena zachęca do zużywania jego większych ilości. Już dziś wytwarzanie energii z gazu jest tańsze niż z węgla. Więc w Polsce da się zauważyć zwiększony popyt. W mediach często pojawiają się informacje, że "zużycie gazu spada". Nie jest to do końca prawda.
Spadają prognozy jego zużycia, ale i tak zakładają one coroczny wzrost zapotrzebowania Polski na gaz. Chodzi jedynie o to, że będziemy potrzebować go aż tak dużo, jak pierwotnie sądzono.
Spółka Gaz-System, operator systemu przesyłowego gazu przewiduje, że w 2023 roku zużycie ma wynieść 14,8 mld m sześc. zamiast prognozowanych wcześniej 16,6 mld m sześc.
W 2024 roku zużycie ma wynieść 16 mld m sześc. zamiast prognozowanych wcześniej 18,8-19,4 mld m sześc.
Faktem jest jednak to, że ostatniej zimy udało nam się zużyć bardzo mało gazu.
– Tak łagodnej pogody podczas okresu grzewczego nie obserwowaliśmy w zasadzie od lat. Wysokie temperatury oraz wcześniejsza destrukcja popytu w przemyśle wpłynęła na ograniczenie zużycia średnio o 15-20 proc. – wylicza Michał Stajniak.
Dodaje, że Europa od dawna próbowała odejść od emisyjnych źródeł energii, a gaz miał być jedynie paliwem przejściowym, a teraz wydaje się, że wszystkie procesy powinny być jeszcze przyspieszone.
– Z drugiej strony pogoda potrafi być kapryśna, dlatego Europa powinna mieć na uwadze wcześniejsze problemy z dywersyfikacją i nie opierać się jedynie na zielonej energii, ale również spoglądać w stronę źródeł kopalnych czy atomu, a zapewnić stabilizację i bezpieczeństwo – mówi Michał Stajniak.
Co powinniśmy zrobić?
Analitycy Goldman Sachs namawiają do jak najszybszego kupowania gazu i odnawiania zapasów. Później będzie o wiele drożej.
O perspektywie długoterminowej piszą za to autorzy raportu DISE. Ich zdaniem w okresie 2035-2050 udział gazu ziemnego w produkcji energii elektrycznej w Polsce powinien systematycznie spadać na rzecz wykorzystania OZE z technologiami magazynowania energii, biometanu oraz zielonego wodoru, a także bez emisyjnych technologii jądrowych.
Zdaniem DISE, nowopowstające bloki gazowe powinny być wyposażone w urządzenia typu "dual fuel". Chodzi o to, by umożliwiały one spalanie i gazu ziemnego również gazów zdekarbonizowanych, czyli na przykład biometanu i wodoru. Gaz ziemny pozostaje w przypadku Polski wyborem "mniejszego zła" w porównaniu do spalania węgla – podsumowuje DISE.
Czytaj także: https://innpoland.pl/191831,Lech-Kaczynski-to-francuski-statek