Ukraińskie zboże jak kolumbijski węgiel. Rząd stworzył problem, z którym sobie nie radzi

Konrad Bagiński
05 czerwca 2023, 08:54 • 1 minuta czytania
W kwietniu minister rolnictwa Robert Telus obiecał, że do końca czerwca z Polski wywiezione zostanie 4 mln ton zalegającego u nas ukraińskiego zboża. Dodał, że w razie niepowodzenia poda się do dymisji. Powinien się do niej szykować, bo w maju udało się wyekspediować zaledwie 800 tys. ton. Silosy ciągle są go pełne, a niedługo zaczną się żniwa.
Polskie magazyny są pełne zboża. Tymczasem niedługo mają zacząć się żniwa Wojciech Strozyk/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Rząd tak wywozi ukraińskie zboże, że mamy go pełne silosy. Do końca bieżącego miesiąca z Polski powinny zniknąć 4 mln ton ukraińskiego zboża. Obiecał to minister Telus, obiecał też swą dymisję w razie niepowodzenia akcji.


Nieoficjalnie wiadomo, że w ciągu miesiąca udało się wyeksportować zaledwie 800 tys. ton z ilości obiecanej przez rząd – ustaliła "Rzeczpospolita". Co więcej, od wprowadzenia zakazu dla towarów rolnych z Ukrainy (od 21 kwietnia) do kraju wjechały kolejne 24 tys. ton ukraińskiego zboża (pszenicy, kukurydzy, rzepaku), które miały być konwojowane przez policję i służby KAS.

"Rzeczpospolita" już dawno ostrzegała, że obietnice ministra Telusa są nierealne. Choćby z przyczyn logistycznych. Zboże trzeba wywieźć z silosów i wyeksportować. Tymczasem do wywozu zaledwie 50 tys. ton zboża (tyle mieści jeden duży statek) potrzeba aż 2 tys. TIR-ów lub 17 pociągów. Na dodatek nie ma go gdzie wywozić, bo nikt nie przygotował portów w Europie na odbiór tego towaru.

Problem jest coraz bardziej palący

Mieczysław Kasprzak, poseł PSL z Podkarpacia mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że żniwa rzepaku w Polsce rozpoczynają się na początku lipca, zbóż – od połowy lipca, a kukurydzy w październiku. A jeszcze szybciej zaczną się w Ukrainie. Tymczasem polskie magazyny są pełne ukraińskiego zboża. Co zrobić z polskim, które już niedługo zacznie się pojawiać? Nie wiadomo.

Rząd nie tylko nie pozbył się problemu, który sam stworzył, pozwalając na niekontrolowany napływ towarów rolnych z Ukrainy, ale czeka go nowy – pisze "Rz". Bo dziś Komisja Europejska zdecyduje, czy przedłużyć zakaz importu ukraińskiej pszenicy, kukurydzy, nasion słonecznika i rzepaku do Polski oraz czterech innych sąsiadów Ukrainy.

Dlaczego do dziś? Bo jutro, we wtorek 6 czerwca wchodzi w życie nowe rozporządzenie UE o bezcłowym handlu z Ukrainą i wygasa decyzja KE o blokadzie importu. Ukraina naciska, by nie przedłużać blokady. A wtedy zboże z Ukrainy znów zacznie napływać a rolnicy protestować.

Na dodatek parę dni temu Komisja Europejska odmówiła poniesienia kosztów transportu nadwyżki pozostałego m.in. w Polsce zboża do krajów głodującej Afryki. Jak podaje RMF FM, uznano to za nieopłacalne i zbyt kosztowne.

Co dalej z ukraińskim zbożem?

Już kilka tygodni temu pisaliśmy, że sytuacja jest – delikatnie mówiąc – dynamiczna. Polska postanowiła zablokować transporty zboża z Ukrainy. Całkowicie i natychmiast. O ile minister Henryk Kowalczyk wzbraniał się przed podejmowaniem jakichkolwiek decyzji, o tyle jego następca Robert Telus, stara się załatwić wszystko jednym pociągnięciem. Chociaż w kwestii ukraińskiego zboża wyręczył minister rozwoju i technologii Waldemar Buda. To on podpisał rozporządzenie ws. zakazu przywozu z Ukrainy produktów rolnych.

Do 30 czerwca ma obowiązywać zakaz przywozu z Ukrainy m.in. zboża, cukru, jaj. W ślady Polski natychmiast poszły Węgry i Słowacja. W tej chwili z ukraińskim zbożem jest podobnie jak z węglem. Mamy go za dużo i nie wiadomo, co z nim zrobić.

Czytaj także: https://innpoland.pl/193970,kryzys-zbozowy-moze-trwac-kilka-lat-marne-szanse-na-eksport-przed-zniwami