Za inflację odpowiada również chciwość firm. Po lekturze tych danych zechcesz rewolucji

Konrad Bagiński
28 czerwca 2023, 15:15 • 1 minuta czytania
Zaskakujące dane Międzynarodowego Funduszu Walutowego: za 45 proc. inflacji w strefie euro odpowiada chciwość firm. Przedsiębiorstwa wykorzystały okazję i podniosły ceny o wiele wyżej, niż inflacja i wzrost płac. Tak narodziło się pojęcie "greedflation", czyli inflacji napędzanej chciwością.
Co to jest greedflacja? Fot. akg-images/East News/Międzynarodowy Fundusz Walutowy
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Jeszcze w marcu tego roku wiceminister finansów Piotr Patkowski zapewniał, że w Polsce nie ma spirali płacowo-cenowej. Czyli zjawiska, w którym żądania finansowe pracowników napędzają podwyżki cen usług lub produktów firm, w których pracują. Okazuje się, że to nie do końca prawda. Bo taka spirala, podsycana chciwością firm, jednak wystąpiła.


Wskazują na to dane Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Dość nieoczekiwanie, bo MFW w sporach ekonomicznych na ogół brał stronę przedsiębiorców. Teraz, w najnowszym raporcie wyliczył, że niemal za połowę (45 proc.) inflacji odpowiadają ponadprzeciętne zyski przedsiębiorców. Drobne zastrzeżenie: dotyczy to nie Polski, ale strefy euro. My do niej nie należymy.

Nasza gospodarka silnie związana jest z innymi krajami kontynentu, ale MFW nie mówi bezpośrednio o Polsce. Mimo wszystko zjawiska, które wystąpiły w strefie euro, są bliźniaczo podobne do tego, co działo się u nas.

Na czym polega zjawisko greedflation?

Okazuje się, że wiele firm zarobiło na inflacji więcej, niż można by się było spodziewać. Była to dla nich okazja do nieuzasadnionego podnoszenia cen. Wspomniany już minister Patkowski twierdził, że mamy do czynienia z inflacją podażową.

Czyli za wzrost cen odpowiada wzrost kosztów produkcji. Inni członkowie rządu i partii usilnie promowali pojęcie putinflacji, zwalając winę za wzrost cen na Putina i wojnę w Ukrainie. Jak się okazuje, była to tylko część prawdy.

Firmy natknęły się na wzrost kosztów produkcji – to prawda. Musiały też podnieść płace pracownikom, którzy mierzyli się ze skutkami inflacji. To również prawda. Ale zrobiły też co innego: podniosły ceny poza pułap, który byłby skutkiem zwiększenia kosztów produkcji i kosztów pracy. Zarobiły więc więcej, niż "powinny".

Oczywiście słowo "powinny" musimy tu rozumieć jako pewną metaforę. Nikt nie mówi firmom, jaką mają mieć marżę. Wykorzystały jednak sytuację, by podnieść ceny ponad pułap wynikający z okoliczności. I to znacznie, skoro MFW oszacował, iż ich nadprogramowe zyski odpowiadają aż za 45 proc. inflacji w strefie euro.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy wylicza, że przedsiębiorstwa w strefie euro realnie (czyli po uwzględnieniu inflacji) zarobiły o 1 proc. więcej, podczas gdy siła nabywcza wynagrodzeń pracowników spadła o 2 proc.

Wielu ekspertów powtarza teraz słowo greedflation. To połączenie angielskiego "greed" (chciwość) i inflation (inflacja).

Czy u nas było tak samo?

Jak zauważa serwis Wyborcza.biz, również w Polsce wiele firm wykorzystało okazję, by podnieść ceny. To przecież nie przypadek, że minister Sasin dywagował na temat dodatkowego opodatkowania nadprogramowych zysków państwowych koncernów. Przecież są pod jego kuratelą i wie, ile zarobiły.

Przykładem może być też Orlen, który żonglował cenami w niejasny sposób. Potrafił obniżyć, bez straty dla siebie, cenę paliwa o kilkadziesiąt groszy na litrze. Przypomnijmy: w grudniu 2022 roku benzyna była o 80 groszy droższa niż na przełomie roku. W ostatnim miesiącu jej cena była zmieniana... 21 razy.

Startowała z poziomu 5,776 zł, potem spadała do 5,717 zł, by od 14 grudnia nieustannie rosnąć do poziomu 5,939 zł i w ciągu trzech dni spaść do 5,106 zł. A więc o ponad 83 grosze. Spadek ceny wyniósł prawie 14 procent. Nic dziwnego, że podwyżka VAT o 15 punktów z 8 do 23 procent nie wpłynęła na ceny na stacjach. Te manewry zostały celnie nazwane "cudem na Orlenie".

Ogromne zyski notują też koncerny energetyczne. W sumie zyski czterech największych spółek energetycznych wyniosły w I kwartale blisko 4,5 mld zł wobec 3 mld rok temu. To wzrost o 50 proc.

Da się zatrzymać tę spiralę?

Jak pisze Wyborcza.biz, są sposoby na to, by spiralę cenowo-płacową zatrzymać. Ale firmom się nie spodobają.

Zdaniem MFW, jeśli inflacja ma wrócić do celu inflacyjnego strefy euro, firmy będą musiały zgodzić się na mniejsze zyski i ich cześć przeznaczyć na wynagrodzenia. I zamiast ponownie podwyższać ceny, by to sobie zrekompensować, po prostu zaakceptować uszczuplenie zysku.

MFW podkreśla, że europejskie firmy w czasie inflacji były przed nią lepiej chronione, niż ich pracownicy. A żeby inflacja osiągnęła cel inflacyjny do połowy 2025 roku, przedsiębiorstwa musiałyby wrócić z marżą do stanu przed pandemii. Słowem: ograniczyć swoje zyski.

Na dodatek, aby siła nabywcza pensji pracowników w strefie euro wróciła do stanu sprzed pandemii, zyski firm musiałby spaść do najniższego poziomu od połowy lat 90., podkreśla Wyborcza.biz, podsumowując dane MFW.