Sprzedają sos jako “staropolski”, a w środku? Spójrz na skład! Bosacka ostrzega

Paweł Orlikowski
12 sierpnia 2023, 12:10 • 1 minuta czytania
Tym razem Katarzyna Bosacka wzięła na tapet sos czosnkowy. Z pozoru ekologiczny, staropolski. Samo zdrowie. Gorzej, gdy zajrzeć w skład, bo tam już nie znajdziemy nic, co staropolskie. Warto uważnie czytać etykiety, bo bardzo łatwo dać się nabić w butelkę.
Sos czosnkowy, który udaje, że jest staropolski i sztuczny miód, który udaje naturalny. Bosacka alarmuje. Fot. Pawel Wodzynski/East News/Katarzyna Bosacka/Facebook
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Widzicie w sklepie taki 'pięknej urody' słoiczek wyglądający na babciny, naturalny, zdrowy, na pierwszy rzut oka przywołuje pozytywne wspomnienia. Do tego na opakowaniu napis 'staropolskie receptury' – no nic tylko zajadać i cieszyć, że dorwaliśmy taki 'naturalny' produkt" – zaczyna się wpis Katarzyny Bosackiej.


Dziennikarka i influencerka zajmująca się zdrowym żywieniem kolejny raz zwraca uwagę konsumentów na to, jak ważne jest sprawdzanie etykiet, a nie kupowanie wzrokiem.

"Niestety nie wszystko jest takie na jakie wygląda – nie dajcie się zwieźć tej szacie graficznej, sposobie pakowania czy kuszącym napisom" – dodała Bosacka. I zapytała, czy w staropolskiej recepturze do sosu czosnkowego dodawało się: 

"Odpowiedź oczywiście znacie. Czytajcie etykiety i bądźcie świadomymi konsumentami!" – zaapelowała.

Sztuczny miód

Bosacka regularnie na swoich profilach w mediach społecznościowych przestrzega przed kupowaniem produktów, które tylko z wyglądu są "eko" lub "bio".

"Kupiliście kiedyś coś takiego jak "miód sztuczny"? Ten produkt można znaleźć na półce obok prawdziwych miodów. Warto jednak wiedzieć, że nie ma nic wspólnego z wyrobem pszczół" – ostrzega dziennikarka. 

W jego składzie znajduje się:

Jak dodała, niektórzy producenci barwią też taki produkt karmelem. "Jak miód – to tylko prawdziwy. Pamiętajcie, że jest to produkt bezterminowy, czyli w zasadzie nigdy się nie psuje" – skwitowała.

Tak nas "robią" w sklepach

Wcześniej w INNPoland pisaliśmy o praktykach sprzedawców w czasach wysokiej inflacji. To downsizeing i shrinkflacja, czyli zmniejszane opakowań lub gramatury pod pozorem ich utrzymywania. De facto płacimy tyle samo lub więcej, ale za mniej.

O sprawie również alarmowała Bosacka. W dobie szalejącej inflacji, część producentów daje nam mniej i daje nam złudzenie, że ceny nie rosną lub rosną nie tak znacznie.

"Oto kilka nowych przykładów downsizingu/shrinkflacji (czyli zmniejszania przez producentów opakowań/zawartości produktów), które ostatnio od Was otrzymałam":

"Wygląda na to, że producenci mogą w tej kwestii spać spokojnie. Zdaniem UOKiK, mogą oni dowolnie zmieniać wielkość opakowań. Ważne, aby podawali obecną gramaturę. A radą dla konsumentów jest porównywanie cen i zwracanie uwagi na cenę za 1 kg/1 litr, a nie za konkretną sztukę czy dany produkt" – napisała dziennikarka.