Sasin chce odkupić Bogdankę. Rynek reaguje na zapowiedź kupna lubelskiej kopalni

Konrad Bagiński
21 sierpnia 2023, 16:20 • 1 minuta czytania
Skarb Państwa rękami Jacka Sasina chce odkupić od państwowego koncernu Enea kopalnię Bogdanka. Enea już jej nie potrzebuje, za to rząd chce pokazać, że panuje nad kwestiami bezpieczeństwa energetycznego Polski. Problem w tym, że węgla mamy obecnie za dużo i Bogdanka chciałaby sprzedawać swój węgiel... do Ukrainy.
Jacek Sasin najpierw kupował węgiel (na zdjęciu na tle kolumbijskiego węgla na składzie w Otwocku), teraz chce kupić całą kopalnię. Piotr Molecki/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Jak poinformowała Enea w komunikacie giełdowym, Skarb Państwa złożył jej ofertę nabycia całego jej pakietu akcji Bogdanki po 45 zł za jedną akcję. Łącznie daje to sumę ok. 988 milionów złotych. Kurs Bogdanki poszedł w górę o ok. 15 proc., za to kurs Enei nieco spadł. Dlaczego? Wyjaśniamy.


Enea kupiła Bogdankę w 2015 roku, płacąc ponad 67,39 zł za akcję. W ten sposób, płacąc 1,48 mld zł, stała się właścicielem prawie 65 proc. akcji kopalnianej spółki. Plan był prosty: Enea to koncern energetyczny, potrzebuje więc węgla. Aby zagwarantować sobie stałe dostawy, kupiła akcje kopalni.

Potem zaczęły się schody. Bo Bogdanka miała problem z dostarczeniem odpowiedniej ilości węgla, następnie zaś spadło zapotrzebowanie Enei na to paliwo. Bogdanka stała się więc nieco mniej potrzebna.

Warto też zauważyć, że po zeszłorocznej akcji Polska ma wręcz za dużo węgla dla elektrowni. Przypomnijmy: rok temu Polska kupiła za 26 miliardów złotych ponad 20 mln ton węgla z importu. Nie dość, że za dużo, to nie takiego, który był potrzebny.

Jak pisze dziś Business Insider, Bogdanka wydobędzie w tym roku 7 mln ton węgla, choć mogłaby 11. Szuka więc nowych klientów w Ukrainie, ale nie jest to zadanie łatwe.

Enea straci pół miliarda?

O tym, że Skarb Państwa chce odkupić Bogdankę od Enei było wiadomo już od roku. Wtedy to resort Jacka Sasina zadeklarował, że w ramach zapewniania Polsce bezpieczeństwa energetycznego, może z powrotem wejść w posiadanie akcji górniczej spółki.

Teraz zaoferował za nią konkretną kwotę. Zdaniem resortu Sasina uczciwą ceną byłoby 45 złotych za akcję, co łącznie dałoby ok. 988 mln złotych. To prawie pół miliarda mniej, niż suma, za jaką Enea Bogdankę kupiła.

Co ciekawe, pieniądze na kopalnię miałyby pochodzić z Funduszu Reprywatyzacji. Powstał on w 2004 roku, a jego celem było wypłacanie odszkodowań ofiarom bezprawnej nacjonalizacji w czasach PRL oraz pokrywanie kosztów sądowych związanych z tymi sprawami. Jego główne źródło przychodów stanowią wpływy ze sprzedaży 5 proc. akcji należących do Skarbu Państwa oraz odsetki od tych środków.

Zgromadzone na kontach Funduszu środki nie uszły uwadze PiS, który szybko zaczął wydawać je na inne cele. Jak ustaliła "Rzeczpospolita", od 2019 roku Skarb Państwa kupił ze środków Funduszu Reprywatyzacji akcje i udziały państwowych spółek za ponad 10 mld zł. Wszystko na polecenie premiera Mateusza Morawieckiego – bo tylko on może decydować o ich kupnie za pieniądze z Funduszu.

Pieniądze na kopalnię zostawił... Tusk

Jak pisaliśmy kilka dni temu, premier Morawiecki po raz kolejny – delikatnie mówiąc – rozminął się z prawdą. Niedawno opublikował w mediach społecznościowych nagrania i wpisy, w których twierdzi, że pieniądze z prywatyzacji zniknęły. Obwinił za to – rzecz jasna – opozycję i Donalda Tuska.

Teraz pieniądze (których podobno nie ma), mają pójść na program inwestycyjny w państwową zbrojeniówkę – dowiedziała się "Rzeczpospolita". A także na kupno kopalni.

Od 2017 roku Fundusz Reprywatyzacji kontrolowany jest przez ministra finansów, a w 2019 roku rozporządzeniem ustanowiono przepisy pozwalające kupować za środki funduszu akcje i udziały w spółkach wyłącznie na polecenie premiera.