Milioner proponuje bulwersującą "metodę motywacyjną". Twierdzi, że dzięki niej ludzie docenią pracę

Maria Glinka
15 września 2023, 10:59 • 1 minuta czytania
Tim Gurner, jeden z najbogatszych Australijczyków, zaproponował zaskakującą metodę walki z niewdzięcznymi pracownikami. Jego zdaniem należy przeprowadzić masowe zwolnienia, aby "przypomnieć aroganckim pracownikom o ich miejscu w szeregu". Milioner uważa, że tylko w ten sposób będą w stanie docenić, że w ogóle mają pracę.
Tim Gurner proponuje radykalną metodę motywowania pracowników. Fot. Screen YouTube/WHITEFOX Real Estate
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Burza po słowach milionera. Proponuje zwolnienie 200 tys. osób

Australijski milioner Tim Gurner wywołał poruszenie na szczycie dotyczącym nieruchomości. W trakcie wystąpienia postanowił podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat rynku pracy i zachowania pracowników.


Jego zdaniem pandemia COVID-19 rozleniwiła zatrudnionych i sprawiła, że obecnie nie przykładają się do swoich obowiązków. Jak podaje Businessinsider.pl, Gurner stwierdził, że ich podejście może zmienić jedynie podwojenie bezrobocia.

Zaznaczył, że stopa bezrobocia w Australii, która obecne wynosi 3,7 proc., powinna podskoczyć do poziomu 40–50 proc., aby wpłynąć na motywację pracowników i zmniejszyć ich "arogancję". Spełnienie tego założenia oznaczałoby, że pracę w Australii straciłoby około 200 tys. osób.

– Nastąpiły systematyczne zmiany, w wyniku których pracownicy uważają, że pracodawca jest ogromnym szczęściarzem, że ich zatrudnia. Musimy przypominać ludziom, że pracują dla pracodawcy, a nie odwrotnie – przekonywał milioner.

To nie pierwszy raz, kiedy australijski przedsiębiorca wsławił się kontrowersyjnymi poglądami. Kilka lat temu przekonywał, że młodzi ludzie nie mogą pozwolić sobie na zakup domów, ponieważ wydają za dużo pieniędzy na tosty z awokado.

Kim jest Tim Gurner? To właściciel siłowni, który prężnie działa na rynku nieruchomości w Australii. Jego majątek szacuje się na około 929 mln dolarów australijskich, czyli 4 mld zł.

Polski miliarder krytykuje pracę zdalną. Nie powinna być dla wszystkich

Również na krajowym podwórku pojawiają się bogaci przedsiębiorcy, którzy otwarcie komentują sytuację na rynku pracy. Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, założyciel Grupy Marvipol Mariusz Książek ostro skrytykował pracę zdalną.

Jego zdaniem taki model sprawdza się tylko wśród informatyków, a polskie społeczeństwo "chce jak najwięcej zarabiać, ale jak najmniej pracować".

W ocenie biznesmena praca zdalna w wydaniu polskim jest nadużywana. – Towarzystwo się rozpierzchło na prawo i lewo: były fitnessy, remonty, pielęgnacje ogrodów – przekonywał.

Jako przykład branży, w której praca zdalna nie zdaje egzaminu, podał bankowość. – Gdybym to ja był właścicielem banku, to nie wyobrażam sobie komitetów kredytowych, które za dziesiątki lub za setki milionów podejmują decyzje – i kilkanaście osób jest poza biurem, jeden z treningu zadyszany, drugi się wycisza, bo jest na fitnessie na rowerku, trzeci na spacerze, a czwarty na plaży… I to jest komitet kredytowy? – podkreślił Książek.