ILE?! PKP za wymianę wykładzin w Pendolino zapłaci jak za perskie dywany
Jak pisze branżowy portal Rynek-Kolejowy.pl, PKP kilka dni temu, po negocjacjach, zawarła umowę z producentem pociągów Pendolino na wymianę wykładziny podłogowej w dziesięciu pojazdach. Pierwotnie producent chciał 750 tysięcy euro, ostatecznie stanęło na 682 tys. euro netto, czyli ok. 3,8 mln zł brutto. Pierwotna wycena opiewała na ponad 4,3 mln złotych.
Tak podana cena niewiele mówi. Dziennikarze przeliczyli ją na długość dziesięciu 187-metrowych pociągów. I wyszło, że metr bieżący wykładziny ma kosztować ponad 2 tysiące złotych.
Skąd ta cena? Pułapka była w umowie
Rynek-Kolejowy.pl zauważa, że już na etapie przetargu pełne utrzymanie pojazdu było po stronie producenta. Pełne, a więc również zużyte dywaniki powinny być wymienione na jego koszt.
Problem w tym, że pojawiły się na nich zniszczenia, których nie da się podpiąć pod "planowe zużycie". Chodzi o plamy, celowe zniszczenia, określane jako "wandalizm". I te części trzeba wymienić na koszt PKP Intercity.
Czy nasza kolejowa spółka nie może zrobić tego sama? Przecież wymiana wykładzin to nie budowa rakiety balistycznej. Okazuje się, że PKP nie może się dotykać nawet do tak banalnej czynności. Jak czytamy w kolejowym serwisie, podczas wymiany trzeba demontować fotele, regały czy grzejniki.
– Poprawny demontaż i montaż ww. elementów, jak również montaż wykładziny jest możliwy do zrealizowania jedynie w oparciu o szczegółową dokumentację konstrukcyjną – wyjaśnia przewoźnik. Prawa te posiada na wyłączność Alstom Konstal, czyli producent. "Dokumentacja posiadana przez przewoźnika umożliwia poprawną wymianę wykładziny podłogowej, ale (jak wskazał Alstom) nie obejmuje prawa własności intelektualnej. Nie można zatem zlecić wykonania usługi innemu podmiotowi. Nie ma tu jednak odpowiedzi na pytanie, czy prac nie mogliby wykonać sami pracownicy PKP IC" – pisze Rynek-Kolejowy.pl.
Koleje po raz kolejny w służbie PiS?
Jak pisaliśmy kilka dni temu w INNPoland.pl, rozdawanie w pociągach "papieskich" kremówek, by dać odpór "lewackiej" propagandzie o wątpliwej świętości Jana Pawła II było czynem delikatnym w porównaniu do najnowszych planów prawicy. Na 2 dni przed wyborami w pociągach Polregio w całym kraju ma być rozdawana propisowska "Gazeta Polska" – pisze Wyborcza.pl.
Przypomnijmy: Polregio to dawne "Przewozy Regionalne". Większościowy pakiet udziałów w spółce ma rządowa Agencja Rozwoju Przemysłu, mniejszościowymi udziałowcami są samorządy wojewódzkie. I to one dokładają do spółki ponad miliard złotych rocznie. Pieniądze idą na bieżące potrzeby przewoźnika, który dowozi do pracy i szkół miliony ludzi.
Z kolei "Gazeta Polska" to przeżywający ciągłe problemy finansowe tygodnik kierowany przez Tomasza Sakiewicza. Zespół redakcyjny od dawna alarmuje o opóźnionych wypłatach, chociaż pismo i firmowane przez nie wydarzenia są hojnie zasilane pieniędzmi państwowych spółek. W II kwartale 2023 drukowany tygodnik kupowało średnio nieco ponad 17 tysięcy osób.
Wokół gazety zorganizowane są "Kluby Gazety Polskiej". Prezes PiS Jarosław Kaczyński nazwał je w 2015 roku "oddziałami szturmowym tej armii, która ma maszerować ku zwycięstwu". Jak przypomina Wikipedia, w 2019 podziękowanie Klubom GP za wsparcie działań rządu wyraził premier Mateusz Morawiecki.
Wyborcza.pl zapytała Polregio o szczegóły planowanej akcji. Spółka przysłała tylko jedno enigmatyczne zdanie: "Polregio nie ma w tym momencie podpisanej umowy z wydawcą Gazety Polskiej". Pod mailem nikt się nie podpisał. Oczywiście nie oznacza to, że Polregio nie będzie miało podpisanej umowy na przykład jutro.