Szokujące informacje o przyszłości Obajtka. Po odejściu może dostać milion złotych
Wszyscy pamiętamy, jak Daniel Obajtek zapowiedział, że w razie przejęcia władzy przez rząd Donalda Tuska, sam odejdzie ze stanowiska prezesa Orlenu. Nie zrobił tego.
Zamiast złożenia dymisji oświadczył, że "oddaje się do dyspozycji rady nadzorczej". A ta go odwołała. Termin odwołania Obajtka był zaskakujący. Przecież walne zgromadzenie w Orlenie i dopięcie przejmowania władzy nad koncernem odbędzie się dopiero we wtorek 6 lutego.
Obajtek został więc de facto odwołany "przez swoich". Ale wbrew pozorom to nie jest dla niego najważniejsze. W ten sposób zagwarantował sobie milionową odprawę. Jak to możliwe?
Kiedy prezes Obajtek oświadczył, iż oddaje się do dyspozycji rady nadzorczej, nie powiedział tak naprawdę nic wiążącego. Przecież prezes cały czas pozostaje w dyspozycji tej rady. Jego słowa formalnie nie miały żadnego znaczenia, Obajtek nie złożył w ten sposób żadnej dymisji.
Nie złożył, bo w ten sposób nie dostałby odprawy. Jak tłumaczy na łamach TVN24.pl prof. Tomasz Siemiątkowski, adwokat i kierownik Katedry Prawa Gospodarczego w Szkole Głównej Handlowej, Danielowi Obajtkowi należy się odprawa tylko w przypadku jego odwołania z pełnionej funkcji członka zarządu. W przypadku rezygnacji nie dostałby ani grosza.
– Rada nadzorcza zrobiła panu Obajtkowi prezent, on go przyjął wbrew własnej deklaracji, co oznacza, że nie dotrzymał danego publicznie słowa, bo przecież deklarował, że jeżeli PiS przegra wybory, to zrezygnuje ze stanowiska. Jego czwartkowa wypowiedź nawiązująca do honoru, w kontekście braku rezygnacji, wskazuje, że z lubością używa słów, których znaczenia nie zna – mówi prof. Siemiątkowski.
W jego ocenie "to wszystko wygląda na jedną wielką maskaradę i hucpę".
– Obajtek zyskuje, bo rada nadzorcza w obecnym składzie (...) w uchwale nie podaje przyczyny odwołania, ani też w żaden sposób nie ocenia negatywnie jego działania w charakterze członka zarządu. To oznacza, że otwiera mu drogę do uzyskania odprawy – zauważa prawnik.
Ile Obajtek dostanie odprawy?
Z wyliczeń dr. Dariusza Wieczorka z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego, które przywołał money.pl wynika, że odprawa trzymiesięczna po zwolnieniu ze stanowiska może wynieść blisko 313,5 tys. zł.
Do tego dochodzi odszkodowanie z tytułu zakazu konkurencji po zwolnieniu z pracy za 6 miesięcy, które ekonomista wyliczył na prawie 627 tys. zł. Razem daje to około miliona złotych.
– Jestem ciekaw, czy pan Obajtek nie otrzyma tej odprawy, zanim do Orlenu wejdzie nowy prezes i nowy zarząd. Być może ta maskarada służy nie tylko temu, aby odwołać go, ale również natychmiast wypłacić odprawę – mówi prof. Tomasz Siemiątkowski.
Dodaje, że nowa rada nadzorcza mogłaby odwołać Obajtka, ale wpisać w dokumenty, że źle zarządzał koncernem. A to mogłoby być podstawą do wstrzymania wypłaty odprawy.
Bye, bye Obajtek
Przypomnijmy: Dosłownie kilka minut przed godziną 11:00 w czwartek 1 lutego poinformowano o odwołaniu ówczesnego prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka. Decyzja ma wejść w życie 5 lutego 2024 roku, czyli na jeden dzień przez walnym zgromadzeniem właścicieli akcji państwowego molocha.
Po odwołaniu Obajtka kurs akcji Orlenu wystrzelił w górę. Z samego rana wynosił 63,00 złotych (10:00). Około godziny 11:00, inwestorzy zareagowali na komunikat spółki, co spowodowało gwałtowny wzrost notowań do 64,75 zł. Kurs akcji ok. 14 sięgnął 65,40 zł, dziś od rana oscyluje wokół 65,50-66,60 zł.
– Zarząd przede wszystkim ma dążyć do zwiększenia wartości podmiotu, którym zarządza. Inwestorzy muszą uwierzyć, że nowa koalicja tworzy klimat ku temu, że element tworzenia wartości będzie ważniejszy niż doczesne decyzje polityczne tak jak np. obniżenie cen przed wyborami – wyjaśnia w INNPoland.pl ekonomista Marek Zuber.