Kartki na paliwo, ataki na kierowców... Oto prawdziwy kryzys, który zainspirował Mad Maxa

Sebastian Luc-Lepianka
25 maja 2024, 11:31 • 1 minuta czytania
Do kin wchodzi Furiosa: Saga Mad Max, a wysokooktanowego widowiska na pustkowiach nie byłoby bez prawdziwego wydarzenia sprzed ponad pół wieku. Inspiracją stały kryzysy naftowe z lat 70., które do dziś są bardzo ważną lekcją w gospodarce światowej.
Kryzysy naftowe w latach 70. a Mad Max. Fot. Associated Press/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Co łączy jeden z największych kryzysów gospodarczych XX wieku z najnowszą odsłoną serii Mad Max? Świat uzależniony od paliwa. W fikcyjnej wersji Australii ludzie pogrążyli się w chaosie, zarządzanym przez pojedynczych watażków z rękami na zasobach benzyny.


W prawdziwym świecie lat 70. do stacji benzynowych w krajach zachodu ustawiały się gigantyczne kolejki. Lokalne władze wprowadzały drastyczne rozwiązania, aby zaoszczędzić na ropie, która wcześniej była tańsza niż woda mineralna.

Kryzys naftowy z 1973 roku

Jeden z największych kryzysów gospodarczych w historii, nazywany także "szokiem naftowym" powstał na skutek gwałtownego wzrostu cen ropy naftowej na światowych rynkach. Jego przyczyną było embargo państw zrzeszonych w Organizacji Arabskich Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OAPEC) wobec Stanów Zjednoczonych za militarne wsparcie Izraela w trakcie wojny izraelsko-arabskiej (Wojna Jom Kipur). Handel ropą naftową wstrzymano także z krajami popierającymi Izrael, czyli państwami Europy Zachodniej i Japonią. 

16 października 1973 roku w Waszyngtonie zjawili się dygnitarze z krajów OAPEC, domagając się odcięcia dostaw broni z USA dla Izraela. Grozili, że jeśli ich żądania nie zostaną spełnione, zakręcą kurek z ropą.

– To wypijcie ją sobie! – miał krzyknąć z tłumu oburzony dziennikarz.

– Dobrze, więc będziemy ją pić! – odpowiedział oburzony Omar Al Saqqaf, saudyjski minister spraw zagranicznych. I dostawy ucięto.

Cena paliwa, do tej pory dostępnego za grosze, podskoczyła nawet o 600 proc., osiągając pułap 35 dolarów za baryłkę. Po zmniejszeniu dostaw kraje OPEC podbijały ceny, pompując je sprzedażą baryłek na aukcjach bez udziału koncernów paliwowych.

Dla porównania obecnie średnia cena za baryłkę ropy wynosi ponad 85 dolarów, ale w tamtych czasach cena 2 dolarów za baryłkę w 1970 roku była uznawana za wysoką!

To był kubeł zimnej wody dla rozwiniętych krajów, do tej pory beztrosko podchodzących do tematu ropy naftowej. W USA była wtedy bajecznie tania (już więcej kosztowała markowa woda mineralna) i wypierała węgiel w energetyce.

Do dystrybutorów ustawiały się w długie kolejki, ponieważ kierowcy poszukiwali paliwa od stacji do stacji, z których coraz więcej wyświetlało kartki o braku benzyny. Załamanie nastąpiło też na rynku mieszkań, bo ludzie zaczęli się bać wszystkich lokalizacji wymagających dłuższych dojazdów. Autostrady zamykano, na ulicach dochodziło do strzelanin i ataków na kierowców.

Zapytani przez dziennikarzy kierowcy prezentowali całe spektrum reakcji. Nie brakowało również głosów, że to wszystko było jakąś rządową konspiracją, bądź że koncerny kolaborują z Arabami. W nagraniach archiwalnych słyszymy wypowiedzi ekspertów przewidujących, że w ciągu 10-15 lat mogą nawet zniknąć stacje benzynowe, a do 2000 roku miałyby wyczerpać się zasoby surowca. 

– Bez arabskiej ropy nasz kraj [USA, dop red.] w ten czy inny sposób poradzi sobie z problemem. Nie bez poświęceń, nie bez strat, ale damy radę – powiedział w 1973 roku na antenie NBC News Walter J. Levi, ekonomista. – Ani Europa, ani Japonia nie są w pozycji, aby zachować ekonomiczną aktywność na jakimkolwiek akceptowalnym poziomie bez arabskiej ropy – dodał jednak.

Kryzys w Europie

W Europie rzeczywiście nie było wesoło. Holandia 4 listopada 1973 roku wprowadziła "paliwowy stan nadzwyczajny", m.in. zakazujący używania prywatnych samochodów w niedzielę, a Włochy zamykały stacje benzynowe w weekendy. W Anglii również zbierały się kolejki po paliwo, limity prędkości obniżono do 50 mil na godzinę (około 80 km/h). Pojawiły się też kartki na benzynę.

Mieszkańcy Zachodu musieli racjonować energię nawet w domach. Wydarzenia z Europy opisywał szczegółowo Andrzej Krajewski w książce "Krew cywilizacji. Biografia ropy naftowej".

Tymczasem Niemcy i Francja… nagle zaczęły okazywać wielką sympatię światu arabskiemu. Tym większą, im bardziej zbliżała się zima.

Stacje benzynowe, jak wiemy, nie zniknęły z map. Za to przez świat przeszła recesja i inflacja, a kraje uzależnione od dostaw ropy zaczęły szukać nowych złóż i alternatywnych źródeł energii. Nie szło to gładko, np. przeciwnicy energii jądrowej straszyli, że w USA Nixon zastąpi kryzys energetyczny kryzysem radioaktywnym.

Państwa wysokorozwinięte ostatecznie wyszły z tej sytuacji, a kraje Trzeciego Świata musiały zaciągać w zachodnich bankach pożyczki, które miały urosnąć łącznie do 150 mld dolarów.

Kryzys naftowy a PRL

A czy nasz kraj w latach 70., czy pod rządami Edwarda Gierka był wolny od tych turbulencji? Jak opisuje Andrzej Krajewski, niekoniecznie – przyszły one z opóźnieniem. Nie brakowało nam paliwa, ale brakowało pieniędzy.

"PRL na 17 mln ton importowanej rocznie ropy jedynie ok. 3 mln kupowała poza Związkiem Radzieckim. Partyjnym przywódcom wydawało się, że problemy świata kapitalistycznego Polski nie dotyczą, ponieważ Moskwa gwarantowała swemu satelickiemu krajowi stabilne ceny surowca" – pisze autor książki "Krew cywilizacji. Biografia ropy naftowej". 

Jak wiemy, Gierek oparł wzrost gospodarczy Polski na zachodnich kredytach. Sumy odsetek zaczęły rosnąć skokowo, a kraj wpadł w spiralę zadłużenia. W 1979 roku przekroczyły one 20 mld dolarów, co doprowadziło do słynnych strajków w 1980 roku. W tym czasie świat zachodni wpadł w drugi kryzys.

Drugi kryzys naftowy w 1979 roku

Kolejny kryzys przyszedł szybko, bo w 1979 roku. Wydarzył się po rewolucji irańskiej, gdy spadła produkcja ropy naftowej. Spadek wynosił 4 proc. i chociaż kraje Zachodu zmniejszyły swoją zależność od OPEC (a kraje arabskie wzbogaciły się i tak), cena baryłki za ropę podskoczyła znów do 30-40 dolarów.

Przed wybuchem drugiego kryzysu tempo wzrostu gospodarczego największych krajów uprzemysłowionych było niższe niż przed pierwszym kryzysem. Towarzyszył temu wzrost bezrobocia.

12 marca 1979 roku na pierwszej stronie Business Week ogłaszał "Koniec Potęgi Stanów Zjednoczonych". Przed stacjami benzynowymi pojawiły się znowu kolejki, a przy niektórych nawet muzycy, umilający sfrustrowanym kierowcom oczekiwanie. W stanie Kalifornia miało zupełnie zabraknąć surowca.

– Pieniądze są do niczego. Zdecydowaliśmy się przyjmować paliwo w ramach zapłaty – komentował Ron Crick, artysta.

Tymczasem prezes koncernu naftowego Gulf, E.W. Baldwin, zapewniał dziennikarzy, że paliwa na rynku jest pod dostatkiem.

W USA pojawił się projekty kartek na paliwo i inne rozwiązania administracyjne, aby racjonować surowiec. Ówczesny gubernator stanu Maryland, Harry Hughes, proponował oszczędzanie na zasadzie "nieparzyste-parzyste", czyli posiadacze samochodów mogli tankować tylko w dni parzyste lub nieparzyste, w zależności od tego, czy ich rejestracje kończyły się odpowiednim numerem.

Wcześniej, w 1977 ta metoda była zastosowana w Paryżu (współcześnie znalazła zastosowanie m.in. w Delhi do ograniczenia wydzielania spalin i walki z zanieczyszczonym powietrzem).

Jednym ze skutków drugiego kryzysu była nagła miłość do mniejszych i wydajniejszych samochodów, na czym zyskali japońscy producenci, a w fabrykach dotychczas popularnych marek zaczęły się masowe zwolnienia.

W odpowiedzi na braki i popyt kraje OAPEC zwiększyły wydobycie, a rządy Zachodu skorzystały z tego, dokonując masowych zakupów w celu uzupełnienia rezerw strategicznych. I okazało się… że paliwa właściwie nie brakuje.

"Odpowiedzialność za przerwy w dostawach ponosiły głównie rządy i koncerny, ponieważ ogarnięte paniką kupowały surowiec i ukrywały go w magazynach. Przez kolejne miesiące wszystkim wydawało się, że ropy jest mało, choć wydobywano jej aż nadto" – opisuje Andrzej Krajewski.

Takie wnioski pokazał wcześnie doktor Joachim W. Koening w raporcie dla Międzynarodowej Agencji Energetycznej, ale na początku jego rewelacje uznano za brednie.

Do wydarzeń z tamtych lat dalej powracają analitycy, przyglądający się współczesnej sytuacji gospodarki Stanów Zjednoczonych, której ponownie prognozuje się stagflację.

Inspiracje dla Mad Maxa

Pierwszy film z serii, Mad Max z Melem Gibsonem zadebiutował w 1979 roku. Inspiracją dla reżysera George Millera były właśnie wydarzenia z pierwszego szoku naftowego oraz… fatalne zachowanie australijskich kierowców. Miller pracował na ostrym dyżurze w Sydney, gdzie widział wiele obrażeń i zgonów od wypadków drogowych.

Pierwotnie bohaterem Mad Maxa miał być dziennikarz w Melbourne, ale to właśnie kryzys z 1973 roku dał reżyserowi pomysł na osadzenie akcji w dystopijnej przyszłości.

Wizję reżysera udało się zrealizować mimo ograniczonego budżetu. Był on tak śmiesznie niski (300-400 tys. australijskich dolarów), że w rolę gangsterów wcielali się lokalni motocykliści, którym płacono piwem.

Film zarobił ponad 100 mln amerykańskich dolarów na całym świecie. W drugiej części w 1981 roku Miller mógł już zaszaleć z prawdziwie koszmarną wizją świata po wojnie o surowce, gdzie ropę dzierżyli jedynie wybrani, odgradzający się za barierami i armią szaleńców. Tutaj, jak zapewne się już domyślacie, inspiracją był właśnie drugi kryzys naftowy.

Sukces Mad Maxa na zawsze odmienił postrzeganie wizji światów postapokaliptycznych – był inspiracją do takich kultowych filmów jak Terminator, Ucieczka z Nowego Jorku czy Wodny Świat. A bez filmów o Maksie moglibyśmy nie mieć serii Fallout (skórzana kurtka w pierwszych grach nawiązywała bezpośrednio do stroju Gibsona) takiej, jaką znamy i kochamy.

Czytaj także: https://innpoland.pl/205781,chcesz-bardziej-zaglebic-sie-w-fallouta-zacznij-tutaj