INNPoland_avatar

Już wiem, dlaczego nadchodzi zmierzch hipermarketów. Miejska dżungla ma nowych władców

Sebastian Luc-Lepianka

25 lipca 2024, 16:21 · 6 minut czytania
Na obrzeżach miast, na polach z betonu, umierają dinozaury. Pierwszy sklep wielkopowierzchniowy pojawił się z rykiem w Polsce w 1993 roku i po ponad trzydziestu latach pojawia się widmo, że temu gatunkowi grozi wyginięcie. Podobnie jak prawdziwi prehistoryczni tytani, muszą zmierzyć się ze zmianą warunków klimatyczno-gospodarczych, która nie sprzyja ich egzystencji.


Już wiem, dlaczego nadchodzi zmierzch hipermarketów. Miejska dżungla ma nowych władców

Sebastian Luc-Lepianka
25 lipca 2024, 16:21 • 1 minuta czytania
Na obrzeżach miast, na polach z betonu, umierają dinozaury. Pierwszy sklep wielkopowierzchniowy pojawił się z rykiem w Polsce w 1993 roku i po ponad trzydziestu latach pojawia się widmo, że temu gatunkowi grozi wyginięcie. Podobnie jak prawdziwi prehistoryczni tytani, muszą zmierzyć się ze zmianą warunków klimatyczno-gospodarczych, która nie sprzyja ich egzystencji.
Takie miejsca mogą w przyszłości zniknąć w Polsce. Fot. Adrzej Stawiński/Reporter/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Pamiętam wyjazdy z rodziną do hipermarketu spod szyldu HIT. Otworzony w Warszawie w 1993 roku był gigantycznym sukcesem. Wszystkie lokalne SAM-y, kioski osiedlowe i warzywniaki mogły się schować. Przynajmniej w weekendy, gdy można było zrobić całą wyprawę samochodem i wrócić z bagażnikiem pełnym zakupów. W tygodniu, z ograniczonym czasem, lepiej było wyskoczyć na targowisko. Czasem wcale nie bliższe niż HIT, ale z lepszym dojazdem komunikacją miejską np. z miejsca pracy.


Rzeczywistości, w której wychowywali mnie rodzice, już nie ma, podobnie jak HIT-a. W przyszłości być może nowe pokolenie dorośnie w czasach, gdzie supermarkety i olbrzymie galerie handlowe znikną z mapy Polski.

Hipermarkety w Polsce i na świecie

HIT z moich wspomnień wydaje się teraz miniaturką na tle molochów, które wyrosły pod stolicą i wieloma innymi miastami Polski. A teraz hipermarkety i kolosalne centra handlowe mierzą się ze swoim końcem.

HIT został sprzedany Tesco. Te zaś wycofało się z Polski w 2021 roku, sieć przejęło Netto. Lista marek rezygnujących z naszego rynku jest spora, po drodze znikały również m.in. Geant, Real, MarcPol, Jumbo. Pod tą ostatnią nazwą kryją się hipermarkety od Jeronimo Martins, czyli właściciela znanego sklepu z robalem, na którym postanowił się właśnie skupić, sprzedając pięć sklepów wielkopowierzchniowych holenderskiej Hypernovie. Jej także nie powiodło się najlepiej i hipermarkety trafiły w ręce Francuzów.

W czerwcu 2024 roku francuski E.Leclerc zamknął cztery wielkie sklepy w Polsce w ramach restrukturyzacji sieci. Wśród wyzwań wymieniano warunki czynszowe, rosnące koszty energii oraz paliwa, konkurencja czy zakaz handlu w niedzielę. Do tej listy składników na wyginięcie gatunku "hipermarketus gigantus" warto dodać jeszcze zmieniające się zwyczaje konsumentów i trendy życia w mieście.

Nawet galerie handlowe w sercach miast mają problemy, jak zburzona po 14 latach Malta w Poznaniu.

Utrzymanie dużych powierzchni handlowych jest kosztowne, zwłaszcza w obliczu rosnących kosztów energii i innych zasobów. Hipermarkety muszą zmagać się z wysokimi kosztami operacyjnymi, co często prowadzi do decyzji o zamknięciu lub sprzedaży mniej rentownych lokalizacji. Wprowadzenie nowych technologii, takich jak dostawy na żądanie, modele direct-to-consumer oraz omnichannel, zmienia krajobraz handlu detalicznego. Sklepy muszą dostosowywać swoje strategie do zmieniających się oczekiwań klientów.dr. Jolanta TkaczykKatedra Marketingu Akademii Leona Koźmińskiego

Zakupy online są tutaj niczym meteor z czasów kredy. Pandemia COVID-19 i towarzyszący jej lockdown zamykający nas w domach sprawiły, że odkryliśmy uroki zamawiania pod drzwi. Oszczędność czasu, energii, a koszty pieniężne nawet porównywalne, jesteśmy też bardziej skorzy dopłacić za wygodę. A tej sklepy wielkopowierzchniowe jej nijak nie oferują.

Skąd się wzięły hipermarkety?

Przede wszystkim sterczą na środku betonowych patelni na skrajach miast. W swoim propagandowym filmie "Give yourself a green light" z 1954 roku General Motors przekonywało do konstrukcji autostrad międzystanowych, argumentując m.in. że poszerzanie dróg i przeróbka miast pod rosnącą liczbę samochodów przysłuży się handlowcom.

Sukces hipermarketów oparty jest głównie o ułatwienie i przyspieszenie procesu zakupowego. Będąc na zakupach spożywczych, możemy również kupić pralkę, t-shirt czy meble ogrodowe. Jednak przyzwyczajenia zakupowe zmieniają się i następuje odpływ klientów do internetu.Michał ZielińskiDyrektor zarządzający Sembot.com polskiej firmy zajmującej się automatyzacją marketingu online

Więcej przestrzeni, więcej miejsc parkingowych równa się więcej klientów. Autostrady powstały, na ulice wyjechało jeszcze więcej samochodów, korki nie zniknęły. Hipermarkety i olbrzymie galerie handlowe w 1960 roku miały być wynalazkiem dla przedmieść, umożliwiając rodzinom zakupy bez stania godzinami w korkach, aby dojechać do centrów miast.

Na zachodzie truchła tych marketowych dinozaurów już się praktycznie rozkładają, a bajeczki od GM nie sprawiły, że samochody nie zatykają jezdni.

Zmierzch tytanów

A po naszej stronie świata co zmieniło się przez ponad 30 lat? Pomijając większą ilość hipermarketów i konkurencji na rynku, również mamy więcej samochodów i gorsze korki. Parkingi urosły w odpowiedzi na zainteresowanie i zmieniły się w betonowe równiny, przez które piesi (jak podróżujący autobusami) chodzą niczym ludzie pierwotni w długiej wędrówce, by dogonić mamuta. 

Tylko, szczególnie latem, to droga przez rozgrzaną pustynię. Kierowcy mają trochę lepiej, ze względu na klimatyzację, o ile nie zapomną osłonić pojazdu. I znajdą miejsce parkingowe, co wiąże się czasem z czasem spędzonym na krążenie, jeśli robimy zakupy w popularnych ramach czasowych.

Nie jest to przyjazne środowisko dla dzieci, osób starszych i czworonogów. Zniechęca też młodych ludzi do poświęcania coraz bardziej zajętych żyć na podróż poza miasto, gdy łatwiej skoczyć do dyskontu albo zamówić coś online.

Wielkie hale, często przestarzałe hale nie są bezpieczne również same dla siebie! Mieliśmy tego dobitny przykład, gdy spłonęła Marywilska 44 – ogień rozprzestrzenił się błyskawicznie z powodu nagromadzenia łatwopalnych tekstyliów.

Spirala bankructwa

Mniejsza liczba klientów niby rozwiązuje problem korków i parkingów, ale sęk w tym, że te wielkopowierzchniowe molochy potrzebują tych tłumów, aby się spłacać. Tworzy się spirala w dół.

Przykładem jest sytuacja z Centrum Handlowego Ptak z Łodzi. Ponad 700 przedsiębiorców zostało poszkodowanych przez desperackie decyzje zarządcy obiektu, jak podnoszenie czynszu czy opłat parkingowych do 50 zł za godzinę, które jeszcze bardziej zniechęcały klientów. Widać to nawet po niedawnych komentarzach na Google.

"Tragedia... Piszą, że czynne od 7, a o 8 w sobotę prawie wszystko zamknięte, za to, że zobaczyłam zasłonięte rolety zapłaciłam 50 zł za parking" – pisze klientka. Skargi na wysoką opłatę powtarzają się regularnie i dla wielu to wystarczający powód, by ocenić to miejsce jak najniżej.

Miasto mody, mające już powierzchnię 250 tys. mkw, ma być jednak jeszcze większe. Spółka Ptak Fashion City szykuje nową galerię handlową, a do tego rozbuduje Park Rozrywki Mandoria.

Czytaj także: https://innpoland.pl/202081,ch-ptak-protest-przedsiebiorcow-w-lodzi

Złota era sklepów convenience

Tymczasem na mieście pojawia się nowy gatunek, mniejszy, dostosowany zaradnością do obecnych warunków. Nawet duże marki inwestują w eksperymentowanie z formatami mniejszych sklepów convenience, czyli po naszemu "wygodnych". To te z członami w stylu -Express. IKEA otwiera nowe małe placówki City Store i moim zdaniem to kwestia czasu, gdy jej wielkie labirynty pod miastami zmienią się całkiem w magazyny.

Mamy również naszego inwazyjnego polskiego płaza, który nie bez powodu wyrasta na osiedlach szybciej, niż te zostają całkiem oddane do użytku, jak to ma miejsce na stołecznym Ursusie. Na przecięciu ulic Habicha oraz Posag 7 Panien powstaje rondo, które niektórzy sąsiedzi już nazywają "Rondem Sześciu Żabek".

Wpisuje się to w tzw. trend miast 15-minutowych. Czyli takiego środowiska, gdzie mieszkańcy mogą zaspokoić swoje podstawowe potrzeby właśnie w kwadrans, wsiadając na przykład na rower. Albo te przeklęte hulajnogi. Mamy rosnące opcje dla mikromobilności, dostępnej przez kilka kliknięć w aplikacji, chcemy także więcej spacerować. Zaczynamy również preferować wypożyczanie od posiadania. Szczególnie gdy koszty życia rosną, a przestrzeń się kurczy.

My jesteśmy zwierzętami miejskiej dżungli. Tak jak czworonożni łowcy, uważnie mierzymy, czy wysiłek energetyczny włożony w zdobycie pożywienia zostanie zwrócony nam przez jego spożycie. Wobec zmian, jak zabójczo gorące lata, horrendalne koszty paliwa i tłok, wybieramy opcje, które dostarczą nam tego samego, ale wygodniej. Z bezpiecznego cienia drzew i budynków. Nie chcemy już polować na grubego zwierza na środku jałowego, spalonego słońcem pola. Zwłaszcza że mniejsza zwierzyna sama nam komunikuje, gdzie ją dopadniemy i jak łatwo.

– Sklepy internetowe każdej wielkości korzystają z nowoczesnych rozwiązań do tego, aby marketing był sprawny, automatyczny i przede wszystkim tani – bez angażowania całych zespołów. Metody reklamy wielkich sklepów nadal w większości przypadków opierają się o tradycyjne media jak telewizja, gazetki czy billboardy. Hipermarkety oczywiście weszły również do sieci, jednak na polskim rynku ich udział w sprzedaży internetowej jest relatywnie niewielki – mówi dla INNPoland Michał Zieliński.

Co powstaje w miejsce hipermarketów?

Wielkopowierzchniowe sklepy przy miastach niekoniecznie muszą pozostać betonową pustynią. Jeśli spółkom znudzi się przekazywanie nierentownych molochów z rąk do rąk, mogą ewoluować z duchem czasu i stać się centrami logistycznymi dla branży e-commerce. Z kolei w miejsce blaszanego HIT/Tesco na Kabatach powstał ekologiczny apartamentowiec.

Czy odpływ z hipermarketów będzie postępować? Zapewne do pewnego momentu, zawsze jednak znajdzie się spora grupa konsumentów, którzy będą chcieli załatwić wszystko za jednym razem lub najpierw dotknąć tego, co chcą kupić. Choć równie prawdopodobne jest to, że następnie kupią ten produkt taniej w internecie.Michał ZielińskiDyrektor zarządzający Sembot.com polskiej firmy zajmującej się automatyzacją marketingu online

W Stanach Zjednoczonych mówi się, że olbrzymy handlowe do przetrwania potrzebują kotwicy, czyli miejsca (jak np. sklep popularnej sieci) przyciągającego masy klientów.

– W przypadku zamkniętych hipermarketów, przestrzenie te można zagospodarować na różne sposoby. Mogą być one przekształcane na centra logistyczne, magazyny, przestrzenie coworkingowe, a także miejsca rozrywki i rekreacji. W niektórych przypadkach możliwe jest przekształcenie ich na mieszkania lub inne funkcje komercyjne – mówi nam dr Jolanta Tkaczyk z Katedry Marketingu Akademii Leona Koźmińskiego.

Niektóre hipermarkety, centra handlowe i tym podobne stworzenia być może przetrwają wymieranie gatunku, znajdując swoją ekologiczną niszę.