Obecnie marynarze ubezpieczają się samodzielnie i z pomocą armatorów. Mogą być ubezpieczeni w ZUS, ale nie muszą. I zdecydowanie tego nie chcą. Tym bardziej, kiedy rząd chce ich do tego zobowiązać.
Ubezpieczenia społeczne dla marynarzy
Rządowe Centrum Legislacji ma projekt ustawy ze zmianą, która wzburzyła środowisko morskie – zamierza zrównać tę grupę zawodową z innymi poprzez oskładkowanie w ZUS od przyszłego roku. Zapewni to marynarzom możliwość uzyskania państwowej emerytury. Co więc tak oburzyło wilki morskie?
– Uzasadnienie jest takie, że marynarze powinni podlegać pod system ubezpieczeń, który zapewni im możliwość uzyskania państwowej emerytury. Z jednej strony stworzone jest wrażenie, że rządzący obawiają się o to, że marynarze na starość nie będą mieć emerytur, ale tak naprawdę eksperci dostrzegają w tym desperacką wręcz chęć poszukiwania pieniędzy dla systemu emerytalnego, który chwieje się w posadach – mówi Paweł Skotnicki, ekspert ubezpieczeniowy, który na co dzień współpracuje z marynarzami.
Skotnicki zaznacza, że w środowisku morskim nawet nie dyskutuje się o zmianie obecnego systemu. W ZUS ubezpieczają się pojedyncze przypadki. Większość marynarzy organizuje sobie ubezpieczenia na własną rękę i tak samo odkłada do emerytury.
– Te rozwiązania są tańsze i zapewniają dostęp do leczenia na światowym poziomie. Ubezpieczenie państwowe przy ubezpieczeniu prywatnym nie jest konkurencyjne – przyznaje Paweł Skotnicki.
Zobacz także
Wedle nowego projektu rządu marynarze będą oskładkowani tak, jak inne grupy zawodowe. Bez preferencyjnych rozwiązań. Zobowiąże ich to do opłacania składek przez 12 miesięcy od dnia uzyskania statusu marynarza, z możliwością zawieszenia go na okres do 3 miesięcy. Składki będą ustalane na podstawie minimalnego wynagrodzenia, z możliwością zadeklarowania wyższej podstawy.
Fragment Petycji
Polscy Marynarze
Sami zainteresowani uważają, że to nie jest rozwiązanie dla nich korzystne finansowo.
– Wyliczenie jest proste. Jeżeli marynarz ma płacić ok. 1500 złotych na ubezpieczenie społeczne, to jest rocznie ok. 18 tysięcy. I tak przez cały okres składkowy. To nie jest konkurencyjna oferta względem innych rozwiązań stosowanych przez marynarzy. Projekt, który jest omawiany, jest pełen nieścisłości – zauważa Paweł Skotnicki.
Co konkretnie ma na myśli? Problem jest z samą formą pracy marynarza, bo jak ma ZUS ganiać za kimś, kto zarabia na burcie, a nie zarabia na lądzie? Pojawiają się również pytania o osoby płacące składki w innych krajach i z zawieszonymi dokumentami, ale nadal ważnymi.
– To jest skomplikowana sprawa i środowisko marynarzy nie chce, by te regulacje weszły w życie. Odnoszę wrażenie, że ktoś chce uszczęśliwić marynarzy na siłę, a tak naprawdę to jest wielkie poszukiwanie pieniędzy – mówi w ich imieniu Paweł Skotnicki.
Projekt obecnie jest opiniowany. Ekspert nie przypuszcza, aby zmiany weszły w życie od nowego roku.