
Susze stają się dotkliwsze z roku na rok i nawet Polska zmaga się z niedoborem wody. Wojna Indii z Pakistanem, choć osadzona w dekadach napięć, może być zapowiedzią r o zasoby naturalne.
"Teraz indyjska woda będzie płynąć dla korzyści Indii, będzie konserwowana dla korzyści Indii i użyta dla rozwoju Indii" – powiedział w środę premier Narendra Modi.
Traktat o wodach Indusu (IWT) podpisany w Karaczi 19 września 1960 roku, został zawieszony 24 kwietnia 2025 roku, w odpowiedzi na zabicie 26 turystów w miejscowości Pahalgam w Kaszmirze. Traktat pozwalał Pakistanowi na korzystanie z 70 proc. zasobów wodnych nad tzw. Zachodnimi rzekami: Indus, Ćanab i Jhelum.
Do tej pory był honorowany nawet w trakcie napięć i wcześniejszych ataków terrorystycznych. Tym razem Indie zakręciły kurek, co razem z ogromnym długiem gospodarki Pakistanu, stawia ten kraj w bardzo trudnej sytuacji.
Zerwanie traktatu
Według danych z Banku Światowego z 2019 roku Pakistan dzięki IWT czerpał do 218 miliardów metrów sześciennych wody rocznie. Traktat regulował możliwość budowania zapór na objętych nim rzekach. Pakistan zgłaszał już Banku Światowemu obawy, że Indie budując infrastrukturę wodną, mogę wykorzystać zbiorniki do sztucznego wywoływania niedoborów wody lub powodzi w ich kraju.
Traktat Wodny Indusu precyzyjnie określał też prawa i obowiązki obu sygnatariuszy w odniesieniu do podzielonych zasobów wodnych. Indie wielokrotnie ostrzegały, że go zerwą i przejmą kontrolę nad rzekami.
W końcu się to zdarzyło.
"Krew i woda nie mogą płynąć razem" – mówił w 2016 roku premier Narendra Modi, po jednym z ataków. Same Indie również od lat sygnalizowały potrzebę zmiany traktatu.
Woda jako broń
Ostatecznie słowa o kontroli wody weszły w czyn 24 kwietnia 2025 roku.
Jeszcze 1 marca br. Indie zatrzymały przepływ rzeki Ravi do Pakistanu na 45 dni. Jednym z pierwszych i najbardziej bezpośrednich skutków zawieszenia traktatu było również wstrzymanie przez Indie rutynowej wymiany danych hydrologicznych dotyczących przepływów w rzekach zachodnich oraz zaprzestanie przekazywania Pakistanowi informacji o planowanych lub realizowanych projektach hydrotechnicznych na rzekach.
5 maja zrzucono wodę z zapór Baglihar i Slala w Jammu i Kaszmirze. Oficjalnie: dokonano normalnej procedury opróżnienia zbiornika. Do powodzi nie doszło, ale kiedy traktat obowiązywał, takie procedury wykonywało się w sierpniu, w porze monsunu, aby zabezpieczyć działania elektrowni wodnych. Pakistański urząd wodny IRSA (Indus River System Authority) ogłosił, że to działanie może oznaczać niedobory wody na poziomie 21 proc. we wczesnym okresie siewów (maj-czerwiec).
Same Indie wznowiły prace nad kolejnymi zaporami i projektami hydroelektrycznymi, które do tej pory trwały w zawieszeniu przez IWT. Stawiał on Indiom obowiązek dotyczący informowania o projektach na rzekach zachodnich.
Indie były wielokrotnie oskarżane przez Pakistan za brak wystarczającej transparentności lub opóźnienia w przekazywaniu informacji, co interpretowano jako próbę maksymalizacji kontroli nad wodą kosztem interesów sąsiada.
Oliwy do ognia może dolać fakt, że IWT nie przewiduje możliwości jego jednostronnego zawieszenia przez którąkolwiek ze stron.
Pakistan zapowiedział podjęcie kroków prawnych i dyplomatycznych na arenie międzynarodowej w celu zaskarżenia działań Indii i obrony swoich praw wynikających z traktatu. A cała sytuacja może stanowić niepokojący precedens dla reszty świata, jeśli chodzi o konflikty o transgraniczne zasoby wodne w obliczu kryzysu klimatycznego.
Pakistan uzależniony od wody
Pakistan jest uzależniony od wody z Indusu.
Trzy czwarte zasobów wodnych kraju pochodzi spoza jego granic, a rolnictwo odpowiada za 22,9 proc. jego PKB. Traktat stanowił więc podstawę bezpieczeństwa żywnościowego i funkcjonowania znacznej części gospodarki narodowej.
Według szacunków 9 na 10 mieszkańców Pakistanu żyje na obszarach wchodzących w skład dorzecza tej rzeki, w tym główne ośrodki miejskie jak Karaczi i historyczna stolica Lahore. Pakistan ma mieć sam z siebie możliwość zmagazynowania ledwo 10 proc. zasobów wodnych ze swojej strategicznej rzeki.
Na dodatek jedna piąta energii ma być generowana z elektrowni wodnych, a wszystkie zlokalizowane są w dorzeczu Indusu.
Kolosalne długi
Gospodarka Pakistanu jest także poważnie zadłużona. Pakistanu po prostu nie stać na wojnę. Walczyłby za ogromny kredyt. Według danych z CEIC z 2024 roku Pakistan ma dług ponad 131 miliarda dolarów pożyczonych zza granicy. Do 2028 roku miał spłacić z tego 100 mld dolarów.
Zapożyczony jest w kilku krajach całego świata, w tym w Chinach, które udzielały im największych pożyczek (muszą im oddać ok. 30 proc. całej kwoty). Nie przeszkadza to Pakistanowi podpisywać kolejne kontrakty na zbrojenie, w tym za myśliwce piątej generacji J-35A.
Pakistański dług rośnie od 1970 roku – od czasu światowego kryzysu naftowego kraj praktycznie trzyma się na pożyczkach. Dla porównania, według informacji z 2024 roku Indie zadłużone były na ponad 2 mld dolarów.
W styczniu 2025 roku Bank Światowy ogłosił, że na najbliższą dekadę pożyczy Pakistanowi 20 mld dolarów. Miały zostać przeznaczone na inwestycje w edukację, żywność oraz energie odnawialne. Oczywiście za wcześnie jest mówić, na co te pieniądze zostaną przeznaczone faktycznie. Potencjalnie koszty dla reszty dla świata mogą być jeszcze poważniejsze.
Zobacz także
Ryzyko ataku nuklearnego i groźby
Pakistan przekroczył linię niedoborów wody już w 2005 roku – został wtedy uznany za obszar dotknięty deficytami i z ograniczonym dostępie do wody pitnej i czystej. Nie trzeba wiele by zrozumieć, jak drastyczne dla Pakistanu będzie odcięcie od Indusu.
Pakistan w przeszłości groził już, że zawieszenie IWT będzie aktem wojny, a możliwą odpowiedzią będzie atak nuklearny. Według szacunków z 2024 r. ten kraj ma 170 głowic. Indie – 180 głowic w 2025 roku.
W odpowiedzi na deklarację z 24 kwietnia i majowy atak, jak podają zagraniczne media, ze strony pakistańskich polityków padały stwierdzenia o odpowiedzi w "całym spektrum sił narodowych".