Oglądanie patostreamu.
Wiceminister cyfryzacji zapowiada, że niedługo zobaczymy przepisy mające powstrzymać patostreaming. Fot. anontae/YouTube/TheEndriu777/kolaż.

Materiały tworzone przez patostreamerów będą w końcu blokowane – tak przynajmniej zapowiada wiceminister cyfryzacji Michał Gramatyka. Trwają pracę nad nowymi regulacjami.

REKLAMA

Jak dotąd patostreaming – czyli prowokacyjne internetowe transmisje o charakterze wulgarnym, przemocowym lub zaburzającym porządek – jak na razie ma się dobrze. Do zwalczania tego zjawiska rząd zapowiedział jednak konkretne regulacje, nad którymi pracuje już Ministerstwo Cyfryzacji.

Jak walczyć z patostreamingiem?

Dotychczasowe przepisy prawne nie pozwalają na blokowanie nieakceptowalnych społecznie treści, jakie publikują patostreamerzy. W nielicznych przypadkach można się powołać na inne przepisy, jak w przypadku niesławnego Crawly’ego czyli gnoma z supermarketów, którego ostatecznie zatrzymano i deportowano.

Wiceminister cyfryzacji Michał Gramatyki przekazał jednak, że resort przygotowuje projekt ustawy, która ma pozwolić na blokowanie treści szkodliwych.

"Chcieliśmy powiązać prawne ograniczenie po******** w sieci dla dzieci i młodzieży z patostreamingiem, ale to się nie udało ze względu na trudność określenia tego, czym on właściwie jest. Tak, by nie blokować treści legalnych" – mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Zespół resortu opracowuje ramy prawne i ma niedługo przedstawić wynik prac.

Patostreaming w Polsce

Wedle danych NASK z 2023 roku, co czwarty polski nastolatek ogląda tego typu transmisje. Około 48,4 proc. z nich natrafia na nie przypadkowo, podsuwane przez algorytmy, chociażby TikToka. A patostreamerzy na tym zarabiają krocie.

Projekt ustawy z 2023 r. posła Michała Wójcika PiS nie wszedł i został skrytykowany za nieprecyzyjne zapisy i zbyt szerokie definicje, plus ryzyko odpowiedzialności karnej dla osób, które przypadkiem mogą zostać ujęte przez kamery. Prawo i Sprawiedliwość dalej chce wpisać patostreaming do kodeksu karnego. Ich projekt 22 kategorie przestępstw, za których upublicznianie groziło od 5 do 8 lat pozbawienia wolności.

Przepisy muszą zostać także dostosowane do autorów działających na platformach poza polską jurysdykcją.

W zatrzymaniu osób publikujących takie transmisje czasem pomaga medialny rozgłos, jak w sprawie z 2023 r. gdy Robert i Urszula P. nagrali przemoc fizyczną wobec własnego dziecka. Interweniowały wtedy organy ścigania.

"Mainstreamowy patostreaming jest w Polsce tak stary, jak "UWAGA! po UWADZE" na TVN – kiedy prowadzący program Ryszard Cebula jechał pod dom Daniela Magicala i pytał się go, czemu uprzykrza życie innym. Mówimy więc w przybliżeniu o 2018 roku" – czytamy w naTemat, w artykule poświęconym zjawisku.

Źródło: Rzeczpospolita.