Dzieci siedzące przy stole.
Najnowszy raport RRL ujawnia skalę problemu płodności w kraju. Ilus.: Keren Fedida / Unsplash

Najnowszy raport Rządowej Rady Ludnościowej potwierdza dalszy spadek dzietności w Polsce, ale eksperci różnią się w ocenie skali problemu. Jedni mówią o konsekwencjach zdrowotnych i ekonomicznych, inni – o przewidywalnej zmianie demograficznej.

REKLAMA

Według najnowszego raportu Rządowej Rady Ludnościowej Polska ma jeden z najniższych poziomów płodności w Europie. I choć badanie potwierdza dobrze znany trend – o którym w INNPoland mówiliśmy wielokrotnie – eksperci wciąż nie są zgodni co do jego przyczyn. Gdy jedni obwiniają stan zdrowia Polaków, inni mówią wprost – to nie kryzys, tylko długofalowa zmiana demograficzna. 

Problemem dzietności dotyczy przede wszystkim zdrowia

Według autorów raportu współczynnik dzietności w Polsce spadł w 2024 r. do 1,10. To znacznie mniej od poziomu zastępowalności pokoleń (2,1). Ponadto kobiety decydują się na pierwsze dziecko coraz później – średnio w wieku 28,2 lat – a niemal 30 proc. urodzeń odbywa się poza małżeństwem.

Eksperci wskazują, że niska dzietność jest wynikiem przede wszystkim braku poczucia stabilności ekonomicznej i trudnych warunków na rynku pracy. W raporcie wyliczono również czynniki związane ze zdrowiem, w tym dostęp do diagnostyki i leczenia niepłodności oraz opieki okołoporodowej. RRL rekomenduje m.in. "edukację w zakresie zdrowia reprodukcyjnego i poprawę dostępu do infrastruktury zdrowotnej".

Jak zaznaczono, polityka prorodzinna powinna wzmacniać "partnerski model rodziny" i wspierać korzystanie przez mężczyzn z urlopów opiekuńczych. Rada podkreśla, że bez zmian w zakresie zdrowia i warunków wychowania dzieci poprawa dzietności będzie mało prawdopodobna.

"Rozmowa o barierach reprodukcyjnych wśród osób młodych musi dotyczyć ich zdrowia. I to zdrowia osób dorosłych jak i dzieci i młodzieży. To jest myślenie o przyszłości" – podkreśliła honorowa przewodnicząca Rządowej Rady Ludnościowej prof. Irena E. Kotowska, cytowana przez "Bankier.pl".

Eksperci różnią się w ocenie zjawiska

Równocześnie niektórzy eksperci poddają w wątpliwość skalę problemu. 

"Jestem bardzo przeciwny mówieniu o spadku dzietności, jak o kryzysie albo katastrofie. To część długofalowej zmiany demograficznej, którą obserwujemy w Polsce już od końca lat 80." – tłumaczy w rozmowie z "Business Insider" dr hab. Krzysztof Tymicki, socjolog, demograf i badacz społeczny ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. 

Według Tymickiego trudno mówić o "katastrofach" demograficznych, ponieważ zmiany w tej dziedzinie są wolne i przewidywalne. Natomiast obecna sytuacja w Polsce jest zwyczajnie kolejnym etapem procesu, który zachodzi w kraju od dekad. Ekspert w swojej analizie wskazuje te same liczby, co raport RRL.

"Dzietność w Polsce spada nieprzerwanie od 1989 r., kiedy po raz ostatni przekroczyła poziom prostej zastępowalności pokoleń wynoszący 2,1. W ciągu trzech dekad średni wiek rodzenia pierwszego dziecka wzrósł z 22–23 lat do niemal 30 lat. To nie jest polska anomalia, tylko kontynuacja trendu obserwowanego w większości rozwiniętych krajów" – dodaje Tymicki. 

Migracja nie wystarczy, żeby rozwiązać problem dzietności

Choć długofalowe i przewidywalne, zmiany demograficzne dotykają Polski w szczególnym stopniu i tempie. W 2024 urodziło się w Polsce 252 tys. dzieci, czyli o 53 tys. mniej niż w 2022. To spadek o ponad ⅕ w dwa lata. W 2023 roku ludność naszego kraju wyniosła 37 637 tys., czyli niemal 130 tys. mniej niż w 2022. Co więcej, według prognoz Eurostatu populacja Polski spadnie do 34,6 mln jeszcze w 2050 roku. 

To właśnie 2022 jest punktem zwrotnym na wykresach dzietności w regionie. Przyczyn spadków liczby urodzeń, które w tym okresie oprócz Polski odnotowała również Litwa, Łotwa czy Estonia, eksperci upatrują przede wszystkim w wojnie w Ukrainie. 

Równocześnie sytuacja polityczna w regionie wpływa na skalę migracji. Według raportu RRL Polska jest krajem migracji netto (czyli więcej osób przyjeżdża, niż wyjeżdża). Pod koniec 2023 r. liczba osób wykonujących pracę sięgnęła 1,13 mln, a dane za 2024–2025 wskazują dalszy wzrost. 

"Imigranci są strukturalnym elementem polskiego rynku pracy" – stwierdziła przewodnicząca RRL, dr hab. Agnieszka Chłoń-Domińczak.

Eksperci podkreślają jednak, że migracja nie zatrzyma starzenia się społeczeństwa i nie zniweluje luki w zasobach pracy. Potrzebne są działania związane z elastycznymi formami zatrudnienia, rozwojem usług opiekuńczych oraz wsparciem osób o ograniczonej zdolności do pracy. RRL zaleca również stworzenie długofalowej strategii imigracyjnej.