
Miała być rewolucja w jakości powietrza i test na inteligencję "smart city". Na niespełna miesiąc przed startem krakowskiej Strefy Czystego Transportu (SCT) najważniejszy element tej miejskiej innowacji – system IT dla 100 tysięcy mieszkańców – jest cyfrowym widmem. Mamy tu klasyczny przypadek zderzenia ambitnej wizji z twardą ścianą wdrożeniowej rzeczywistości.
1 stycznia 2026 roku ma być dla Krakowa datą graniczną. Tego dnia większość miasta (obszar wewnątrz IV obwodnicy) stanie się zamkniętą twierdzą dla starszych, bardziej emisyjnych pojazdów. To nie jest pilotażowy programik, ale potężna operacja logistyczno-technologiczna, wymuszona przez ustawę o elektromobilności i fatalne wskaźniki dwutlenku azotu.
Teoretycznie, żyjemy w erze cyfryzacji usług publicznych. W praktyce, na ostatniej prostej przed startem Strefy Czystego Transportu, Kraków serwuje swoim mieszkańcom technologiczny dreszczowiec.
Strefa czystego transportu w Krakowie. Cyfrowy system z problemami
Fundamentem każdej nowoczesnej strefy ograniczonego ruchu nie są znaki drogowe, ale szczelny system informatyczny. W Krakowie ma on obsłużyć gigantyczną grupę około 100 tysięcy mieszkańców, których auta nie spełniają nowych norm, ale którzy – ze względu na datę nabycia pojazdu (przed końcem czerwca 2025) – nabyli prawo do bezpłatnego wjazdu.
Problem w tym, że ci ludzie nie mają gdzie tego prawa zweryfikować. Zapowiadana na początek grudnia strona sct.krakow.pl w piątek 5 grudnia nadal była martwa, przekierowując ruch na ogólną witrynę Zarządu Transportu Publicznego.
Urzędnicy uspokajają, ale ich słowa brzmią niepokojąco dla każdego, kto wdrażał w życiu jakikolwiek projekt IT. Michał Pyclik z Zarządu Dróg Miasta Krakowa zapowiada uruchomienie systemu "w poniedziałek w ciągu dnia", ale z kluczowym zastrzeżeniem: system ma działać "nie w pełni, a w podstawowych funkcjach".
To oznacza, że na kilka tygodni przed godziną zero miasto wypuszcza wersję beta krytycznej infrastruktury. Zaawansowane funkcje, jak zgłaszanie jednorazowego wjazdu do lekarza, mają pojawić się dopiero na przełomie roku – czyli w momencie, gdy system będzie już poddawany największemu obciążeniu.
Marchewka nie działa, kij ma się świetnie
Jak czytamy w money.pl, w Krakowie mamy do czynienia z fascynującym paradoksem. Bo z jednej strony interfejs dla obywatela "leży", ale infrastruktura do nadzoru i karania działa doskonale, jest dopracowana i dofinansowana.
Kraków nie zamierza polegać tylko na analogowych patrolach straży miejskiej (choć te też będą). Miasto zbroi się w technologię. Do weryfikacji, czy ktoś nie łamie zasad SCT, posłuży sieć 170 kamer (135 istniejących i 35 nowych). To system automatycznego rozpoznawania tablic rejestracyjnych (ANPR) będzie głównym narzędziem egzekwowania prawa.
"Kij" (system kamer i mandatów do 500 zł) jest technologicznie gotowy, ale "marchewka" (system pozwalający legalnie zarejestrować swoje uprawnienia) nie istnieje. To prosta recepta na chaos w pierwszych dniach stycznia.
Biurokratyczny escape room
Innowacje powinny upraszczać życie. Krakowska SCT na razie zapowiada się jako biurokratyczny tor przeszkód, który technologia miała wygładzić, a na razie go komplikuje.
Weźmy pod lupę wyjątki medyczne. Jeśli jedziesz starym dieslem do szpitala, możesz wjechać do strefy. Ale uwaga: pod warunkiem, że dana placówka medyczna podpisała specjalną umowę z miastem. Trwa właśnie gorączkowe podpisywanie tych umów ze szpitalami, stacjami dializ czy aptekami.
Jak pacjent ma to zweryfikować? Jak ma zgłosić swój przejazd w systemie, który nie ma jeszcze tej funkcjonalności? To pytania, na które technologia powinna odpowiadać w sekundę, a w krakowskim wydaniu wymaga wertowania urzędowych komunikatów.
Dla osób spoza Krakowa, które po czerwcu 2026 kupią stary samochód, innowacja będzie miała wymiar finansowy: zapłacą za wjazd jak za parkowanie w centrum (od 2,5 zł za godzinę, z planowanymi podwyżkami w kolejnych latach). I znów – opłaty mają być realizowane przez stronę, która obecnie nie działa.
Krakowska SCT: Eksperyment na żywym organizmie
Krakowska SCT to papierek lakmusowy dla wdrażania podobnych stref w całej Polsce. Pokazuje, jak trudne jest przejście od szczytnych celów ekologicznych do działającego systemu.
Sytuację komplikuje fakt, że cała strefa wisi na prawnym włosku. Uchwałę zaskarżyli m.in. były minister infrastruktury oraz wojewoda małopolski. Sąd administracyjny zajmie się sprawą... 14 stycznia 2026 roku. Dwa tygodnie po tym, jak system – działający lub nie – zacznie już wystawiać wirtualne mandaty.
Jeśli system rejestracji nie ruszy natychmiast i nie będzie stabilny, krakowska innowacja może stać się podręcznikowym przykładem tego, jak technologiczny dług i złe zarządzanie projektami potrafią storpedować nawet najbardziej potrzebne zmiany społeczne. Na razie, zamiast czystego powietrza, mamy gęstą atmosferę niepewności. Zobaczymy jeszcze, jak powiedzie się wdrażanie SCT w Katowicach.
Zobacz także
