pociąg Pesa
Pesa wjeżdża na szybkie tory. 7 miliardów złotych paliwa na podbój Europy Fot. Longfin Media / Shutterstock

Oficjalny koniec ery "zaciskania pasa" w Bydgoszczy. Pesa, największy polski producent taboru szynowego, właśnie uzbroił się w potężny oręż finansowy. Umowa warta 6,8 mld zł to nie tylko gwarancja stabilności, ale przede wszystkim sygnał dla konkurencji z Francji czy Niemiec: polski czempion wraca do gry o największe europejskie kontrakty i celuje w koleje dużych prędkości.

REKLAMA

Jeszcze kilka lat temu nad Pesą zbierały się czarne chmury, a firma walczyła o przetrwanie. Dziś ten scenariusz brzmi jak odległa historia. Spółka, będąca częścią portfela Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR), właśnie sfinalizowała gigantyczną umowę z konsorcjum ponad 20 instytucji finansowych – zarówno polskich, jak i globalnych.

Stawka? Aż 6,8 miliarda złotych. To finansowy dopalacz, który ma pozwolić firmie nie tylko realizować bieżące zamówienia, ale przede wszystkim dokonać technologicznego skoku.

Finansowy symbol jakości

Rynek finansowy rzadko kieruje się sentymentami, a twardymi liczbami. Fakt, że w konsorcjum znalazły się globalne banki, to dla branży jasny komunikat: Pesa jest wiarygodna, rentowna i ma perspektywy wzrostu.

– To wyraźny sygnał ze strony rynków finansowych, że działania spółki są pozytywnie odbierane i budzą zaufanie – podkreśla Robert Tafiłowski, wiceprezes ds. finansowych Pesy.

Nowa struktura finansowania jest elastyczna. Zabezpiecza realizację obecnego portfela zamówień (wartego imponujące 15 mld zł), ale też otwiera drogę do startu w kolejnych przetargach.

Pesa 4.0: Podwojenie produkcji i automatyzacja

Co spółka zrobi z tymi pieniędzmi? Plan jest ambitny: podwojenie mocy produkcyjnych.

Bydgoska fabryka ma przejść transformację w kierunku Przemysłu 4.0. Kluczowym elementem nowej strategii jest automatyzacja. To konieczność, bo pociągi z logo Pesy są rozchwytywane nie tylko w Polsce (PKP Intercity, ŁKA, Koleje Dolnośląskie, tramwaje dla Krakowa czy Wrocławia), ale coraz częściej za granicą.

Eksport staje się drugim silnikiem napędowym firmy. Pociągi Pesy jeżdżą już dla Kolei Czeskich, a firma realizuje duży kontrakt dla Rumunii. Ekspansja w regionie Europy Środkowo-Wschodniej (CEE) ma teraz przyspieszyć.

Cel: 200 km/h i "zielona kolej"

Najciekawsze jednak dzieje się w działach R&D. Pesa nie chce być tylko dostawcą "zwykłych" pociągów. Firma wchodzi do pierwszej ligi technologicznej.

Dla czeskiego prywatnego przewoźnika RegioJet Pesa produkuje elektryczne zespoły trakcyjne, które rozpędzą się do 200 km/h. To wstęp do walki o rynek High-Speed Rail (Kolei Dużych Prędkości). Spółka otwarcie deklaruje, że wspólnie z partnerami szykuje się do przetargów w tym segmencie.

Finansowanie pozwoli na rozwój pociągów napędzanych wodorem i bateriami, co wpisuje się w unijne trendy Zielonego Ładu.

Historia Pesy to podręcznikowy przykład udanej restrukturyzacji. Od miliardowych strat w latach 2017-2019 i wejścia inwestora państwowego (PFR), do pozycji lidera, który z czekiem na blisko 7 mld zł w kieszeni może bez kompleksów patrzeć na zachodnich gigantów.