Kreatywni sprzedawcy idą po bandzie. Wciskają rzeczy, których nie zamawiamy i nie potrzebujemy

Konrad Bagiński
Chcesz kupić prostą usługę, ale usiłują sprzedać ci ją ze szkoleniem. Tracisz kilkadziesiąt złotych. Inni przysyłają faktury na usługi, których nie zamawiałeś. "A jak pan nie zamawiał i nie chce, to wystarczy nie płacić". Nasi czytelnicy pokazują, jak firmy próbowały wyciągnąć z nich dodatkowe pieniądze.
Ubezpieczenia elektroniki, szkolenia dodawane do usług czy faktury za usługi, których nie zamawiano - to popularne triki polskich sprzedawców Foto: Dominik Sadowski / Agencja Gazeta
Do naszej redakcji zgłosiło się kilkoro czytelników, którzy zwrócili uwagę na narastający problem "usług dodatkowych", które kreatywni sprzedawcy wciskają do niemal każdej usługi czy towaru. Spójrzmy na to, jakie sztuczki stosują.

Podpis elektroniczny w pakiecie ze szkoleniem
– Mam firmę, do kontaktów z urzędami potrzebuję podpisu elektronicznego. To w zasadzie konieczność, jest niezbędny do korespondencji z ZUS-em, z urzędem skarbowym i innymi. Podpis mamy wykupiony na dwa lata, niedługo się skończy. Wiedzieliśmy o tym, przyszedł też do nas mail od firmy, która nam go sprzedała – mówi nam nasz czytelnik, pan Marek.


Oferta wydawała się niezła, ale ktoś z firmy niemal przypadkiem zauważył, że cena różni się od tej, jaką płacili dwa lata temu. Pan Marek wszedł więc ponownie na stronę sklepu firmowanego przez dostawcę podpisów, firmę Assecco. Innej oferty nie udało mu się znaleźć – tylko przedłużenie ważności podpisu w pakiecie ze szkoleniem.
Celem sprzedawcy jest skuszenie klienta, ale część z nich przesadzaFot. Kadmy / 123rf.com
– Byliśmy ciekawi, czy można kupić bez tego. I w końcu po kontaktach z działem sprzedaży połączono nas z działem reklamacji, gdzie miła pani uprzejmie wyjaśniła nam, że nie potrzebujemy żadnego szkolenia i możemy kupić samo przedłużenie, na którym nam zależy. Zrobiliśmy to i zaoszczędziliśmy w sumie niewiele, nieco ponad 20 złotych. Ale znam lepsze sposoby na wydanie pieniędzy, niż wirtualne szkolenie, którego nie potrzebuję – mówi nam pan Marek.

Dodaje, że nie chodzi mu o pieniądze, ale podejście do klientów. – W Polsce jest ponoć 1,7 miliona firm, nie wiem ile z nich potrzebuje podpisu elektronicznego, ale raczej sporo. Sprzedanie kilkuset tysięcy podpisów po zawyżonej cenie robi całkiem niezłą sumę – zauważa.

Pan Marek wyjaśnia, że po dodzwonieniu się do działu reklamacji, dowiedział się, że oferta "bez szkolenia" jest dostępna tylko i wyłącznie w sprzedaży telefonicznej. Jest tym faktem zbulwersowany.

– Czy to nie jest, kolokwialnie mówiąc, wałek? Dlaczego sam produkt kupić można tylko przez telefon, a w internetowym sklepie do którego link dostaje się na maila są niby dwa produkty, ale oba takie same z wciśniętym szkoleniem? – pyta.

Faktura za usługę, której się nie zamawiało
Kolejny z naszych czytelników narzeka na swojego dostawcę usług internetowych – domeny i poczty. To znana wszystkim firma Home.pl.

– Akurat za miesiąc kończy mi się ważność domeny. Dostałem mailem fakturę, byłem przekonany, że to jej przedłużenie. Już miałem płacić, ale doczytałem, że to nie domena, tylko jakaś usługa, z której nigdy nie korzystałem. Zadzwoniłem do Home.pl i dowiedziałem się, że tę usługę dostałem w prezencie przy podpisywaniu umowy i jak chcę, to mogę ją dalej mieć, ale za 30 złotych rocznie. A jak nie chcę? To proszę nie płacić i już. W takim razie nie rozumiem, po co mi w ogóle tę fakturę wysyłają? Liczą, że się nie zorientuję i zapłacę za coś, czego nie chcę – mówi w rozmowie z INN:Poland Maciej, kolejny mały przedsiębiorca.

– To trochę tak jakby każdemu, kto płaci za prąd, dopisać kolejną pozycję na fakturze na kilka zł, której nie trzeba płacić i na końcu sumę z tą kwotą. Na pewno większość ludzi zapłaciłaby fakturę bez patrzenia, że coś nowego doszło – dodaje.

Poprosiliśmy Assecco i Home.pl o komentarz dotyczący usług dodanych w ich ofercie. Opublikujemy go, gdy tylko firmy ustosunkują się do zarzutów swoich klientów.

Ubezpieczenie sprzętu
Ostatnio wiele firm dodało do swoich ofert ubezpieczenia sprzętu, który sprzedają. I dość usilnie je promują, chociaż warunki są dość niecodzienne.
Proponowane przez sprzedawców ubezpieczenia sprzętu elektronicznego bywają piekielnie drogieFoto: Adam Golec / Agencja Gazeta
– Kupowałam ostatnio niewielki komputer, w sieci Euro RTV AGD. Miła sprzedawczyni zaproponowała mi do tego ubezpieczenie. Odmówiłam. Wyglądała na obrażoną i usiłowała mnie przekonać, że dopłacenie 800 zł do sprzętu za 2000 zł to świetna oferta, bo jak mi spadnie na ziemię, to dostanę nowy. Ja rozumiem, że to sprzedawczyni i musi mi to zaproponować, ale po 5 minutach przekonywania mnie miałam ochotę zapytać, którego ze słów w zwrocie „nie, dziękuję” nie rozumie – mówi nam Anna, która ledwie kilka dni temu robiła zakupy.

Z podobnymi ofertami zetknęło się wiele osób kupujących elektronikę, zarówno w sklepach, jak i u operatorów komórkowych. Ci ostatni byli zresztą do niedawna równie kreatywni w sprzedaży, ale regulacje prawne ukróciły dodawanie niezamówionych usług do naszych pakietów. Może czas rozszerzyć katalog firm, objętych podobnymi obostrzeniami?

– Przedsiębiorcy, którzy promują, sprzedają lub dostarczają produkty, muszą udzielić ci na tyle precyzyjnych informacji, abyś mógł podjąć świadomą decyzję o zakupie. Jeśli nie otrzymasz takich informacji, działania przedsiębiorcy można uznać za nieuczciwe. Masz prawo do dochodzenia odszkodowania, jeśli zostaniesz niesprawiedliwie potraktowany – pouczają autorzy europejskiego poradnika dla klientów.