„Olać i nie korzystać”. To jedna z najbardziej nielubianych profesji w Polsce

Mariusz Janik
To mogą być najsmutniejsze święta od lat: bez prezentów. Połowa Polaków szykuje się do zakupu podarków w sklepach internetowych, co oznacza, że lawina paczek zasypie firmy kurierskie, które i tak dorobiły się już fatalnej opinii wśród Polaków. Jeżeli chcemy, by nasze prezenty dotarły na czas, poszukiwania warto zacząć już dziś. Zostały nam, w najlepszym przypadku, dwa tygodnie.
W tym roku firmy kurierskie dostarczą w Polsce o 40 mln paczek więcej niż w poprzednim. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Wydawało się, że już w zeszłym roku było źle: strajk pracowników firm kurierskich miał odciąć Polaków od usług i wywołać gigantyczne zatory przesyłek. Przydarzył się i kurier, który po zakrapianym wieczorze krążył po okolicach Hrubieszowa, rozwożąc ostatnie spóźnione paczki z promilem alkoholu we krwi.

Do tego wszystkiego w ostatnich dniach przed świętami tylko InPost musiał sobie radzić z pół milionem przesyłek dziennie, co doprowadziło do furii klientów, którzy bombardowali firmę pytaniami o termin dostarczenia przesyłek.

Wiele wskazuje, że w tym roku będzie jeszcze gorzej. Eksperci z branży alarmują, że właściwie już 14 grudnia upłynie ten termin, po którym ryzyko nieterminowego dostarczenia paczki będzie bardzo wysokie. A jednocześnie nawet poza świątecznym sezonem firmy kurierskie mają najwyraźniej coraz większe problemy z realizacją usług.


Poruszyć wszystkich świętych
Moja paczka została nadania w Warszawie, w dniu 26 października 2018 r. około 18.30 – pisze na portalu Wykop jeden z jego użytkowników. – Po kilkudziesięciu mailach, telefonach i poruszeniu wszystkich świętych (szef oddziału, rzecznik jakości) dotarła dziś około 17.00 do Krakowa. Szła równy miesiąc – relacjonuje.

Nie inaczej jest w mediach społecznościowych. – Jeżeli ktoś się zastanawia, dlaczego nie dostarcza paczek, korzystając z usług oszustów z firmy kurierskiej DPD, to poniżej znajdzie najlepszą odpowiedź: bezpośrednio spod palców Pana obsługującego czat tego żenującego kuriera – grzmi Michał Szafrański, autor bloga jakoszczedzacpieniadze.pl i autor książki „Finansowy ninja”.

„DPD zastrzega sobie prawo do skierowania przesyłki do punktu pickup wcześniej niż po dwóch nieudanych próbach doręczenia i z tego tytułu zleceniodawcy lub działającemu w jego imieniu nadawcy nie przysługują żadne roszczenia” – cytuje Szafrański. – Na moją uwagę, że kurier nie podjął ani jednej próby doręczenia, pan doprecyzował, że „wcześniej oznacza, że dwie próby nie muszą zostać podjęte. Pierwsza również”.

40 milionów paczek więcej
Nie trzeba długo szukać, by znaleźć dziesiątki podobnych opinii. Przedświąteczny zator rośnie z roku na rok: jeszcze w 2014 r. eksperci i handlowcy zapewniali klientów, że prezenty kupione 20 grudnia zdążą dojechać pod choinkę. Termin na dostawę wydłużał się jednak co roku - już w ubiegłym, ze względu na strajk kurierów, wskazywano połowę grudnia jako ostatni dzwonek dla tych, którzy chcieliby dostać zamówione produkty przed świętami.

Jednocześnie rosną też oczekiwania: czytając "dostawa kurierem", aż 11 proc. z nas uważa, że oznacza to "tego samego dnia, którego złożono zamówienie". Dla 35 proc. jest to "następny dzień", 36 proc. zakłada, że chodzi o "w ciągu dwóch dni".

To nierealne oczekiwania na co dzień, nie mówiąc już o świętach. Kurierzy stopniowo zajmują więc miejsce taksówkarzy czy mechaników samochodowych jako jedna z najmniej lubianych branż w sektorze usług. Zacytowane wyżej historie to zaledwie czubek góry lodowej. Niemal codziennie pojawiają się kolejne skargi – na nieterminowość, brak kontaktu lub kontakt w godzinach pracy, kiedy adresata na sto procent nie zastanie się w domu, na porzucanie paczek u przypadkowego sąsiada, na zniszczenia, fatalną obsługę klienta.
Polacy narzekają na nieterminowość, kłopoty z dostawami i składaniem reklamacji.Fot. 123rf.com
Choć we wspomnianych wyżej historiach pada nazwa DPD, a firma dochrapała się nawet profilu „AntyDPD” na Facebooku (jak łatwo się domyślić, polubiony przez ponad 1600 użytkowników profil grupuje raczej niezadowolonych klientów), to gromy spadają niemalże po równi na wszystkie działające na rynku firmy, od Pocztexu po Fedex.

I można się spodziewać, że to zaledwie początek. Największy kocioł czeka nas w nadchodzących tygodniach: połowa ankietowanych Polaków zapowiada, że ma zamiar zaopatrzyć się w świąteczne prezenty w sklepach internetowych.

To oznacza wielomilionową lawinę przesyłek, która w ciągu najbliższych kilku tygodni spowoduje nie widziany jeszcze w branży zator. Z badań przedświątecznych wynika, że prezentami będą przede wszystkim książki, kosmetyki czy karty podarunkowe. Wszystkie jednak dostarcza się tak samo.

Reasumując – w ciągu całego 2018 r. wszyscy operatorzy na polskim rynku obsłużą w sumie 240 mln paczek – o 40 mln więcej niż rok wcześniej. Branża już dziś sygnalizuje, że brakuje jej około siedmiu tysięcy pracowników – przynajmniej na okres świąteczny – a tylko wspomniana już firma DPD chciałaby w tym czasie zatrudnić 2500 osób.

Wygodniej bez kuriera
Efekty? Jak pisze dziennik „Rzeczpospolita”, Polacy odwracają się od usług klasycznych usług kurierskich na rzecz paczkomatów InPostu, innych tego typu urządzeń oraz innych punktów odbioru – jak te w sklepach Żabka czy na stacjach Orlen. 73 proc. ankietowanych Polaków deklaruje, że chciałoby odbierać adresowane do siebie przesyłki w ten sposób.
Tylko w te święta zabraknie w branży kurierskiej 7 tysięcy par rąk do pracy.Fot. Krzysztof Szatkowski / Agencja Gazeta
- Obserwujemy wręcz niebywały wzrost zainteresowania dostawami do naszych punktów stacjonarnych. W stosunku do ubiegłego rekordowego roku – kiedy dostarczyliśmy 60 mln przesyłek – wzrost wolumenów w paczkomatach osiągnął na koniec października poziom 54 proc. Rzadko się zdarza, żeby firma o takiej skali działalności jak nasza rosła w tempie startupów – mówił Rafał Brzoska, cytowany przez "Rz".

O ironio, respondenci, którzy deklarują chęć korzystania z tego typu formy dostawy podkreślają jej... wygodę. I biorąc pod uwagę wspomniane wyżej kłopoty z odbiorem adresowanych do nas przesyłek, trudno się dziwić. Ale można też powiedzieć – w samą porę. W końcu kurierów brakuje, a ci, którzy są, borykają się ze stosami przesyłek.

Kłopoty firm kurierskich ze znalezieniem chętnych do pracy nie są przypadkowe. W tym zawodzie zarabia się blisko krajowego minimum, choć np. DPD w swoim czasie sugerowała, że oferuje chętnym zarobki rzędu 6 tys. zł – tyle że dotyczyło to tych, którzy podejmą współpracę w formule B2B, tylko przez kilka miesięcy, jako przychód. W kieszeni zostawało zatem „na koniec dnia” znacznie mniej.

Innymi słowy, w najbliższych latach zmieni się w tym względzie niewiele. Nawet jeżeli dziś wybieramy odbiór przesyłek w określonych punktach dla własnej wygody, tak za kilka lat może to być konieczność. Bo kurierów już po prostu nie będzie lub będzie to droga usługa wyłącznie dla klientów o pękatym portfelu.