„Przyprowadzisz 200 klientów, to może dostaniesz pracę”. W znanym start-upie pracowało się jak w folwarku

Mariusz Janik
Znany start-up z branży finansowej – Revolut – ma kłopoty. Szefowie firmy podpadli mediom po tym, jak ujawniono koszmarne warunki pracy w start-upie. Dodatkowo, Revolut ma kłopoty z brytyjskim odpowiednikiem KNF, Financial Conduct Authority: firma na kilka miesięcy wyłączyła automatyczny filtr podejrzanych transferów.
Nikołaj Storoński, jeden z współtwórców aplikacji Revolut. Firma ma kłopoty wizerunkowe. Fot. YouTube / Bloomberg Technology
Za błyskawicznie rosnącego (4 mln użytkowników), coraz bardziej popularnego również w Polsce start-upa, wzięli się dziennikarze „Wired”. Dotarli oni do byłych pracowników firmy oraz tych, którzy próbowali się w niej zatrudnić. Z ich relacji wynika, że gwiazda nowych technologii bardziej przypomina feudalny folwark niż turkusowe przedsiębiorstwo XXI wieku.

Rekruci utyskują, że w procesie rekrutacyjnym zażądano od nich nakłaniania postronnych osób do korzystania z aplikacji – kandydatka z Hiszpanii miała „w drugim etapie rekrutacji” otrzymać polecenie zwerbowania 200 klientów. Do namawiania miały służyć zarówno media społecznościowe, jak i tradycyjne formy promocji, np. drukowanie i rozdawanie ulotek.


Poniżej założeń, a nie chce pracować w weekendy
Tym, którym udało się dostać do firmy, złudzenia rozwiewano bez żadnej zwłoki. Firma otwarcie komunikuje oczekiwania. – Krajowi dyrektorzy Revoluta, których ocena osiągnięć będzie znacznie poniżej oczekiwań, zostaną zwolnieni „bez żadnych negocjacji” – podsumowuje ustalenia mediów „Gazeta Wyborcza”. Szefowie firmy utyskiwali też, że pracownicy będący „mocno poniżej założeń” nie chcą pracować w weekendy.

Firma miała zatrudniać stosunkowo niewielu pracowników na każdym z rynków, na jakie wchodziła. Za to stawiała im sporo zadań: od tłumaczenia aplikacji na lokalny język, przez kontakty z mediami i poszukiwanie klientów. Podobno większość zatrudnionych wytrzymywała w firmie nie dłużej jak kilka miesięcy.

Wyłączony filtr
Ale wizerunkowy kryzys to nie jedyny kłopot firmy, w którą inwestorzy wpompowali 366 mln dolarów. Pod koniec tygodnia brytyjski dziennik „The Daily Telegraph” ujawnił, że start-up wyłączył między lipcem a wrześniem 2018 r. filtr, mający wskazywać podejrzane transakcje.

Firma broni się, że filtr ogłosił wcześniej 8 tys. fałszywych alarmów, a poza tym wciąż wskazywał (lecz już nie blokował) podejrzane transakcje. Jego ulepszona wersja została włączona w połowie września, a Revolut sam powiadomił o sprawie Financial Conduct Authority.