Kontrole, represje, "przykręcanie śruby". Tak PiS chce zdobyć miliardy na 500+ i "trzynastki"

Mariusz Janik
Po ostatnich zapowiedziach rozszerzenia programu 500+ czy wprowadzenia „trzynastek” dla emerytów pojawiło się jedno kluczowe pytanie: skąd wziąć na to wszystko pieniądze? Pierwsza odpowiedź narzucała się sama – rząd od miesięcy przekonuje, że uszczelnianie systemu VAT przynosi rewelacyjne skutki. Teraz poznaliśmy odpowiedź samych zainteresowanych: kancelaria szefa rządu opublikowała tzw. mapę drogową.
Realizacja obietnic wyborczych PiS może kosztować budżet 50 mld. W najdalej idącym scenariuszu to koszty roczne. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Właściwie gabinet Mateusza Morawieckiego nie miał innego wyjścia: jeżeli obiecuje się dodatkowe kilkanaście miliardów w świadczeniach na dzieci, trzynastą emeryturę dla przeszło 9 milionów emerytów, przywracanie połączeń autobusowych w mniejszych miejscowościach i zwolnienie z obciążeń fiskalnych dla podatników, którzy nie skończyli jeszcze 26. roku życia, oraz obniżkę podatków dla reszty – trzeba do podeprzeć konkretami odnośnie nowych źródeł finansowania.

Te, które zostały wymienione w rządowej „mapie drogowej”, to zarówno nowe źródła przychodów budżetowych, jak i potencjalne oszczędności, które mają zostać wypracowane przez administrację. Kluczową rolę ma odegrać dalsze uszczelnianie systemu podatkowego – miałoby ono docelowo przynieść od 9 do 13 miliardów złotych, czyli (w przybliżeniu) pokryć większość wydatków związanych z rozszerzeniem 500+ na pierwsze dziecko.


Dodatkowe pieniądze mają trafić do budżetu z uszczelnienia systemów składkowych FUS i NFZ (3-5 mld zł), impulsu fiskalnego (3-6 mld zł), cyfryzacji administracji (2-3 mld zł), a wreszcie – zapowiadanego od dawna – podatku cyfrowego (1 mld zł).

Absurdy dokręcania śruby
– Nisko wiszące owoce zostały już w zasadzie zerwane – komentuje na łamach dziennika „Rzeczpospolita” Tomasz Kassel, partner PwC. Innymi słowy, państwo zabrało się za przykręcanie fiskalnej śruby – co oznaczało zarówno ściganie wszelkiej maści mafii, wykorzystującej słabości systemu podatkowego, ale też wychwytywanie błędów czy skłonności do lekceważenia drobiazgów.
Urzędnicy skarbowi nie kontrolują częściej, za to kontrolują precyzyjniej: stąd prawdopodobnie większe wpływy do budżetu.Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta
Najgłośniejszym przykładem nadgorliwości fiskusa była słynna sprawa z Bartoszyc, kiedy to mechanik samochodowy został obciążony 500-złotowym mandatem za wycenioną na 10 złotych wymianę żarówki już po zamknięciu kasy. Opis batalii urzędniczek skarbówki z mechanikiem obiegł całą Polskę, co sprawiło, że ostatecznie naczelniczka bartoszyckiego US zapłaciła za tę sprawę stanowiskiem.

Innych przykładów poszukiwania „dziury w całym” nie trzeba długo szukać. Rok temu skarbówka zaczęła wzywać na rozmowy świeżo poślubionych – wypytując o koszty organizacji wesela: w końcu nierzadko zdarza się, że aprowizacja na zabawę czy kapela weselna rozlicza się „do ręki”. Na festynach lokalnych wytwórców jedzenia zaroiło się od urzędników, gotowych rekwirować kilka butelek z nalewką czy przetworami domowej roboty. Zeszłej wiosny znacznie skrócono listę zawodów uprawniających do odliczenia 50 proc. kosztów uzyskania przychody (rygory te jednak są teraz łagodzone).

Ten nowy, ostry kurs zaczął się wkrótce po wyborach. – Skarbówka ciśnie. Jak tak dalej pójdzie, przedsiębiorcy przestaną płacić podatki w Polsce – dowodził na łamach „Gazety Wyborczej” doradca podatkowy, prof. Adam Mariański. – I wcale nie chodzi o ich wysokość. Chodzi o to, żeby z urzędnikiem można było się dogadać, a nie tylko ciągłe kontrole i represje – kwitował.

Walka z optymalizacją
To jednak uleganie pozorom, jak przekonują nasi rozmówcy. – W olbrzymiej mierze uszczelnienie systemu podatkowego zostało dokonane przy pomocy przyjęcia dwóch pakietów przepisów: paliwowego i przewozowego – wyjaśnia w rozmowie z INNPoland.pl doradca podatkowy Przemysław Antas. – Kontroli skarbowych jest mniej, ale są bardziej precyzyjne, a ustalenia są wyższe: wciąż kontrolowane są transakcje związane z VAT, gdzie mogło dojść do nadużycia podatkowego – dodaje.

– Myślę, że urzędnicy będą działali jeszcze bardziej precyzyjnie i przychodzili na kontrolę tam, gdzie będą mieli uprawdopodobnienie nieprawidłowości na podstawie systemów analitycznych, przede wszystkim zbudowanych wokół JPK. Pewnym wyzwaniem dla fiskusa jest wciąż tzw. handel kosztami, ale myślę, że ten proceder będzie się mniej opłacać – wskazuje ekspert.

Polski Instytut Ekonomiczny szacuje, że dotychczasowe zabiegi o uszczelnienie systemu podatkowego przyniosły rządowi niemal 52 mld złotych w ciągu ostatnich trzech lat. Problem w tym, że na nowe wyzwania dla budżetu potrzebne byłoby drugie tyle, ostrożnie szacując. Czy śrubę da się przykręcić jeszcze bardziej? Cóż, na pewno nie będzie to proste.

– Większym wyzwaniem jest walka z agresywną optymalizacją: taka batalia jest trudna i długotrwała, ale i w takich sprawach skarbówka odnosi sukcesy – podkreśla Antas. Według niego jednak, można liczyć na pośredni wpływ na podatników. – Są takie sprawy, gdzie przedsiębiorcy dobrowolnie się korygują po kontroli i czasem są to bardzo znaczące kwoty – dorzuca.
Rząd obiecuje, że zlikwiduje PIT dla osób poniżej 26. roku życia.Fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta
Jego zdaniem w grę wchodzą spore kwoty, szczególnie na polu cen transferowych. Nie bez znaczenia jest też ogólna prewencja: aktywność fiskusa będzie skłaniać podatników do zaniechania agresywnych działań optymalizacyjnych. – Widzę również wśród swoich klientów, jak zmienia się ich podejście. Pojawia się też coraz większa presja społeczna: konsumentów interesuje, czy firma zachowuje się etycznie pod względem podatkowym, czy płaci w Polsce podatki, itp. – twierdzi doradca.

Niska realna stopa CIT
Polski Instytut Ekonomiczny demonstruje umiarkowany optymizm: potrzebne na realizację obietnic 50 mld zł da się jeszcze wycisnąć z systemu podatkowego, ale nie w rok. To zadanie na kilka lat, zatem koniec końców, wszystkie dobrodziejstwa obiecywane dziś przez PiS odbiją się na deficycie.

Przemysław Antas jest bardziej optymistyczny. – Niewykluczone, że potrzebne rządowi 50 mld złotych uda się bez problemu pozyskać. Realna stopa CIT w Polsce jest bardzo niska – podkreśla. – Uważam, że obowiązkowy split payment przełoży się z pewnością na zwiększenie wpływów. To systemowe rozwiązania dają największą szansę na ograniczenie nadużyć i zwiększenie wpływów. Nie postawi się przecież inspektora obok każdego podatnika – dodaje.