O to tak naprawdę chodzi w zmianie "ustawy śmieciowej". Skutki odczujemy wszyscy
Rząd przyjął nowelizację ustawy śmieciowej, czyli innymi słowy odbębnił obowiązek, jaki nakładają na Polskę wyśrubowane przez Unię Europejską przepisy w zakresie segregowania odpadów. Osoby, których bezpośrednio nowe przepisy dotkną, twierdzą, że wiele z wprowadzanych rozwiązań nie jest dobrymi pomysłami, a ustawa sama w sobie ma wiele dziur. W ostateczności za luki w zapisach i tak zapłacimy my wszyscy - mieszkańcy Polski.
Projekt noweli ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, czyli tak zwana ustawa śmieciowa, przyjęta przez rząd i przebywająca obecnie w procesie legislacyjnym, jest ważna z kilku punktów widzenia. Po pierwsze - zwykłego mieszkańca bloku czy domu rodzinnego. Dla właścicieli lokali, ale również dla wynajmujących, nowelizacja oznacza podwyżkę za wywóz śmieci, i to srogą.
– Z trendu, który obserwujemy teraz w podwarszawskich miejscowościach typu Ząbki czy Piaseczno, koszty związane z wywozem nieczystości idą do góry niemalże o 100 procent – mówi INNPoland.pl Mariusz Łubiński, prezes firmy Admus zajmującej się kompleksowym zarządzaniem nieruchomościami.
A, jak zapowiada ekspert, to dopiero początek. Z jego porównań wynika, że jeszcze kilka lat temu za wywóz nieczystości wspólnoty płaciły trzy, czterokrotnie mniej niż dziś.
Zbiorowa odpowiedzialność
Reformą, która może jeszcze bardziej podnieść ceny zwłaszcza w budynkach wielorodzinnych jest zbiorowa odpowiedzialność za segregowanie. Choć może dla niektórych brzmi to jak fajna, sąsiedzka inicjatywa, jej rzeczywiste i bolesne finansowo skutki odczuje cały blok.
Zgodnie z nową ustawą, segregowanie śmieci stanie się obowiązkiem dla wszystkich. Z kolei ci, którzy nie będą tego robić, poniosą tego konsekwencje - będą płacić dwa razy więcej. Jak zauważa Łubiński, ze względów oszczędnościowych wspólnoty początkowo będą deklarowały, że odpady będą segregować. Jednak wystarczy tylko jeden sąsiad, by cały plan się posypał.
Jeśli mieszkańcy nieruchomości zgłoszą deklarację o segregowaniu oznacza to, że absolutnie każdy lokal w budynku wielorodzinnym będzie musiał segregować śmieci. Jeśli okaże się, że zasady ominą niektórzy sąsiedzi, a firmy odbierające śmieci znajdą w kontenerach odpady zmieszane, wtedy karę - czyli dwukrotnie wyższą stawkę za wywóz śmieci - poniosą wszyscy mieszkańcy bloku.
Możliwość nakładania kar za niesegregowanie będzie miało miasto lub gmina, którym raporty o spełnianiu obowiązku segregacji będą składać firmy wywożące śmieci. Nałożenie kary poprzedzą ostrzeżenia, jednak po kilku kolejnych wspólnotom podniesione zostaną ceny za wywóz nieczystości o 100 proc.
– Można by tego uniknąć, jednak wymaga to dużo pracy i pieniędzy – przyznaje Łubiński. – Należałoby wydać każdemu z lokali albo naklejki na worki na śmieci, albo wręcz worki na śmieci, które posiadałyby kod kreskowy. Wtedy w bardzo łatwy sposób można byłoby ustalić, który lokal nie dokonuje segregacji w sposób właściwy – tłumaczy.
Zauważa, że z podobnego rozwiązania korzysta jedynie miasto Poznań. Choć koncept jest kosztowny, warto byłoby stosować go w całej Polsce, tym bardziej, że wywóz nieczystości i tak jest już niebotycznie drogi.
Wkrótce wzrosną ceny wywozu śmieci.•Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta
Wspólnoty płaczą, lecz płacą
Kolejną grupą zainteresowanych skutkami nowelizacji stają się wspólnoty mieszkaniowe i zarządcy nieruchomości. Jak przekonywali rządzący w projekcie nowelizacji ustawy, nowe przepisy mają umocnić kontrolę gmin nad systemem gospodarowania odpadami komunalnymi oraz firmami odbierającymi śmieci.
Zmiany w ustawie śmieciowej spowodowały zatem m.in. przeniesienie kontraktowania firm śmieciowych z wspólnot i zarządców na miasto. Choć rozwiązanie może wydawać się ułatwieniem dla firm administrujących i odciążeniem ich z obowiązków, w rzeczywistości pociąga za sobą szereg problemów.
– Odkąd firmy wywożące śmieci są kontraktowane odgórnie, przestaliśmy mieć jakikolwiek wpływ na jakość ich usług – skarży się Łubiński. – Miasto zrzuca wszystko na firmę wywożącą odpady, a ona właściwie nie ponosi żadnych konsekwencji, gdy ta usługa nie jest realizowana lub jest realizowana niewłaściwie. Nieruchomości mogą tonąć w śmieciach, a firmy wywożące odpady po prostu wzruszą ramionami, bo nie idą za tym żadne kary – wyjaśnia.
Przed zmianami, gdy firma wywożąca odpady sobie nie radziła, administracja budynku miała możliwość naliczenia kary umownej bądź wymiany firmy. Dziś wspólnoty tej opcji nie mają.
– Praktycznie cała reforma została zrzucona na barki zarządców i wspólnot. Miasto jest obecnie w bardzo wygodnej pozycji, gdyż opłata za śmieci traktowana jest jako podatek lokalny. Nie jest to podatek wnoszony bezpośrednio przez właścicieli do urzędu miasta, tylko przez wspólnoty mieszkaniowe, co oznacza dla nich dodatkowe ewidencje, odpowiednie naliczenia, windykację opłat od swoich mieszkańców – mówi ekspert.
– Co więcej, administratorzy odprowadzają jedną, stałą kwotę do miasta. Zaś miasta nie interesuje, czy mieszkaniec płaci wspólnocie za te śmieci terminowo czy nie, zatem można powiedzieć, że to firmy administrujące pokrywają częściowo podatek za osoby niepłacące – dodaje.
Monopolizacja rynku
Zmiany w ustawie miały również wpływ na firmy wywożące odpady. Jak zdradza Łubiński, małe firmy, które proponowały konkurencyjne ceny, obecnie praktycznie zniknęły z rynku. To sprawiło, że rynek śmieciowy się monopolizuje, a usługi są droższe i ich jakość spada.
– Myślę, że z ustawy zadowoleni są przede wszystkim duzi gracze. Reforma przyczyniła się do wzrostu obrotów tych firm i monopolizacji rynku. Zniknęły najmniejsze firmy, które proponowały bardzo dobre stawki. Monopoliści podzielili pomiędzy siebie obszar poszczególnych województw i gmin. Teraz okazuje się, że stawki za wywóz śmieci, które gminy i miasta założyły w swoich budżetach, nijak mają się do oczekiwań firm wywożących śmieci – komentuje ekspert.
– Tak kończy się każda dziedzina życia, w którą zaczyna angażować się państwo, a nie pozostawia jej działań regułom wolnego rynku - monopolizacją i równią pochyłą w dół – kwituje.