Akcje CD Projektu najdroższe w historii. To może być koniec "ery Wiedźmina"

Bartłomiej Kossakowski
Cena akcji CD Projektu poszła w górę o ponad 5 proc. na starcie poniedziałkowej sesji. Przekroczyła 230 zł i tym samym wyznaczyła nowy rekord dla polskiego producenta gier. Wartość całej firmy wzrosła zaś do 22,4 mld zł. To efekt świetnie przygotowanej prezentacji podczas niedzielnej konferencji Microsoftu na targach E3 w Los Angeles. Cały świat słusznie ekscytuje się występem Keanu Reevesa, ale zaproszenie go do współpracy nie było jedyną rzeczą, która się Polakom udała.
Aktor Keanu Reeves w trailerze gry Cyberpunk 2077. Znamy go m.in. z ról w seriach Matrix i John Wick. Fot. zwiastun gry Cyberpunk 2077 / materiały prasowe CD Projekt RED
O tym, że CD Projekt RED ma się pojawić na konferencji Microsoftu podczas targów E3 w Los Angeles, mówiono od dawna. Ale sama obecność to za mało, by wywindować cenę akcji i wywołać aż tak entuzjastyczne reakcje graczy. Internet wczoraj zapłonął, bo autorzy gier z serii Wiedźmin dopracowali swój pokaz w najmniejszych szczegółach.

Nic dziwnego, że do prezentacji doszło na E3. Nawet jeśli impreza straciła już blask dawnych lat, to w pierwsze dni czerwca w jej kierunku zawsze zwrócone są oczy gamingowego świata. Od lat pojawiają się tam też największe gwiazdy, by promować gry. Byłem na E3 tylko raz, w 2010 roku i pamiętam, że przy okazji zapowiedzi nowego Call of Duty (niedawno pisaliśmy, że gry z tej serii zarobiły więcej niż Gwiezdne wojny) firma Activision zorganizowało mały - jak mi się wydawało, gdy na niego szedłem - koncert dla dziennikarzy. Wystąpili Eminem, Rihanna i David Guetta.


Polacy z CD Projekt RED dali wczoraj graczom, poza występem wyjątkowej gwiazdy, dwie rzeczy, których bardzo od nich oczekiwano.

Trailer Cyberpunk 2077 na E3
Zaczęło się od prezentacji nowego zwiastuna. Widać, że CD Projekt RED odrobił lekcje i wziął sobie do serca uwagi graczy po poprzednim trailerze z 2018 roku.

Wiele osób narzekało wtedy, że jest zbyt pstrokaty, wesoły, że to “Grand Theft Auto w przyszłości”. Oczekiwali mroku i klimatu znanego choćby z “Blade Runnera”, czyli kultowego cyberpunkowego filmu. W krytycznym tonie wypowiedział się o nim nawet William Gibson, jeden z ojców książkowego cyberpunka. Narzekania nie były do końca zasadne, bo papierowy system RPG “Cyberpunk 2020”, na bazie którego tworzona jest gra, ma w sobie właśnie taką punkową energię, a przygody z całą pewnością można przeżywać w ciągu słonecznego dnia. Ale niesmak pozostał.

CD Projekt RED tym razem nie ryzykował. Wydarzenia w nowym zwiastunie rozgrywają się w nocy. Film jest brutalny, akcja toczy się w wolniejszym tempie. Bliżej mu do pierwszej zajawki z 2013 roku (kiedy oficjalnie zapowiedziano grę), niż do zeszłorocznego trailera.

Zobaczcie sami:


Efekt? Brawa, okrzyki, ogólna ekscytacja zarówno na konferencji, jak i w mediach społecznościowych.

Data premiery ujawniona po sześciu latach
Tego właśnie oczekiwali i gracze, i inwestorzy. Konkretnej daty premiery. Przypomnijmy, że grę zapowiedziano sześć lat temu. I od sześciu lat regularnie padają pytania o debiut na sklepowych półkach. A pracownicy CD Projektu bez mrugnięcia okiem odpowiadali wymijająco: “ujawnimy ją, gdy będziemy gotowi, najważniejsza jest jakość gry”. Od wczoraj już nie muszą tak mówić.

Dodajmy, że data premiery jest dość odległa, bo chodzi o 16 kwietnia 2020. Przed nami niemal rok oczekiwania. Ale to bez znaczenia. Wcale nie musi to też być data ostateczna - przekładanie premier w branży gier jest powszechne, również seria Wiedźmin borykała się z tego rodzaju problemami. Ale to bez znaczenia. Po sześciu latach nareszcie dostaliśmy konkretną informację. Kwiecień 2020 r. to bardzo dobry termin i na pewno warto, żeby CD Projekt go dotrzymał. Końcówka 2020 r. to prawdopodobna premiera nowej generacji konsol - PlayStation 5 i kolejnego Xboxa. Te sprzęty i gry na nie mogą skraść uwagę graczy, więc lepiej będzie zaatakować wcześniej. Jednocześnie mówimy o momencie, w którym baza użytkowników PS4 i Xboxa One, na które wychodzi Cyberpunk 2077, będzie gigantyczna. Ludzie kupowali je przecież od 2013 i 2014 roku.

Keanu Reeves w Cyberpunk 2077
Ujawnienie daty premiery zapowiedział ze sceny aktor Keanu Reeves, którego cyfrowa wersja pojawiła się też w ostatniej scenie trailera. To bardzo ciekawe, że zatrudniono go do promocji. Wydawać by się mogło, że hardkorowi gracze, fani skomplikowanych gier fabularnych, miłośnicy dojrzałych scenariuszy, do których przyzwyczaił nas CD Projekt RED, będą odporni na blask hollywoodzkich gwiazd. Ba, mogą wręcz na ich obecność reagować alergicznie. To przecież takie mainstreamowe. I pewnie gdyby to była inna gwiazda, krytycznych komentarzy by nie brakowało. Przecież kilka miesięcy temu pojawiły się plotki, że w roli podobnej do tej, w jakie wystąpił Reeves, miała pojawić się Lady Gaga. Gracze zareagowali bardzo chłodno.

Ale to Keanu Reeves, którego pamiętamy za kultową rolę w "Matriksie". Grał w “Przez ciemne zwierciadło”, cyberpunkowej opowieści opartej na prozie Philipa K. Dicka oraz w "Johnym Mnemonicu" na podstawie opowiadania Gibsona. A ostatnio w "Johnie Wicku", który wprawdzie bije rekordy popularności i ma niemały budżet, ale jest tak bezkompromisowy, że trudno go nazwać robioną od szablonu plastikową hollywodzką papką (niedawno pisaliśmy w INNPoland.pl o sukcesie finansowym serii John Wick).

To gość, o którym się mówi, że jest jedną z najfajniejszych i najbardziej skromnych osób w Hollywood. Większe firmy niż CD Projekt RED próbują aktualnie obsadzać cyfrowe wersje aktorów w swoich grach akcji. Jon Bernthal, czyli znany z Netflixa serialowy "Punisher", będzie w grze Ubisoftu Ghost Recon Wildlands. Terry Crews wystąpił w Crackdown 3 od Microsoftu. Ale to Keanu Reeves był strzałem w dziesiątkę.

Co ważne, Reeves nie był tylko atrakcją na konferencji. Użyczy wyglądu jednemu, z bohaterów, Johnnemu Silverhandowi, a w anglojęzycznej wersji gry także głosu. Firma potwierdziła, że jest zaangażowany w sesje motion-capture.

Bogata edycja kolekcjonerska i standardowa
W tym przypadku nie udało dochować tajemnicy. Zawartość pudełka z grą wyciekła przed konferencją. Ale widać po niej, że CD Projekt pamięta o swoich korzeniach i tym, co gracze doceniali w przeszłości. Figurki, mapa, artbook, naklejki to dopiero początek z długiej listy gadżetów dla graczy kolekcjonerów. Sam mam do dzisiaj popiersie Geralta z wydania kolekcjonerskiego drugiej części Wiedźmina. Pamiętam, że w jednym z poprzedzających premierę gry wywiadów Wiktor Cegła, ówczesny dyrektor zarządzający gram.pl (sklepu, który miał wyłączność na jej sprzedaż w Polsce), mówił zupełnie serio, że popiersie “będzie można przekazywać z pokolenia na pokolenie”. To coś mówi o jakości edycji kolekcjonerskich gier od CD Projekt RED.

Koniec ery Wiedźmina
Ewentualny sukces Cyberpunka 2077 jest dla CD Projektu niezmiernie ważny, bo wiemy już, że nie wszystko, co dotyczy Wiedźmina, sprzedaje się świetnie.

Opublikowany pod koniec zeszłego roku raport finansowy sugerował, że przeznaczona dla jednego gracza Wojna Krwi sprzedała się poniżej oczekiwań. Z kolei wyniki z maja 2019 wskazują, że niezły pierwszy kwartał (81 mln zł skonsolidowanych przychodów ze sprzedaży, 17,8 mln zł zysku) to zasługa Wiedźmina 3 z dodatkami, czyli ostatniej "dużej" gry firmy, a nie kolejnych, mniejszych produkcji w wiedźmińskim świecie (Gwint i wspomniana przed chwilą Wojna Krwi).

Dla mnie 9 czerwca 2019 roku to symboliczny koniec ery Wiedźmina. Wraz z wczorajszym uruchomieniem przedsprzedaży Cyberpunka 2077, do CD Projekt RED zaczyna płynąć potężny strumień pieniędzy. W końcu jego źródłem jest coś niezwiązanego ze światem wykreowanym przez Andrzeja Sapkowskiego.

Długo na to czekali. Jak opowiadał niedawno na festiwalu Pixel Heaven Michał Nowakowski z zarządu CD Projekt RED, na rozwijanie drugiej poza Wiedźminem marki zdecydowano się ok. 10 lat temu. Wybór padł wtedy na... książki Williama Gibsona.

Problemy z nabyciem licencji sprawiły, że skierowano wzrok ku Cyberpunkowi 2020. Po sześciu latach od ogłoszenia i długiej walce z produkcją gry, CD Projekt nareszcie częściowo uwalnia się od Wiedźmina. Cyberpunk 2077 i kolejne produkty z nim związane mogą napędzać zyski firmy przez lata.

Będzie sukces? Gdyby oceniać tylko na podstawie wczorajszej prezentacji, to mają go już w kieszeni.