Akcje CD Projektu najdroższe w historii. To może być koniec "ery Wiedźmina"
Cena akcji CD Projektu poszła w górę o ponad 5 proc. na starcie poniedziałkowej sesji. Przekroczyła 230 zł i tym samym wyznaczyła nowy rekord dla polskiego producenta gier. Wartość całej firmy wzrosła zaś do 22,4 mld zł. To efekt świetnie przygotowanej prezentacji podczas niedzielnej konferencji Microsoftu na targach E3 w Los Angeles. Cały świat słusznie ekscytuje się występem Keanu Reevesa, ale zaproszenie go do współpracy nie było jedyną rzeczą, która się Polakom udała.
Nic dziwnego, że do prezentacji doszło na E3. Nawet jeśli impreza straciła już blask dawnych lat, to w pierwsze dni czerwca w jej kierunku zawsze zwrócone są oczy gamingowego świata. Od lat pojawiają się tam też największe gwiazdy, by promować gry. Byłem na E3 tylko raz, w 2010 roku i pamiętam, że przy okazji zapowiedzi nowego Call of Duty (niedawno pisaliśmy, że gry z tej serii zarobiły więcej niż Gwiezdne wojny) firma Activision zorganizowało mały - jak mi się wydawało, gdy na niego szedłem - koncert dla dziennikarzy. Wystąpili Eminem, Rihanna i David Guetta.
Polacy z CD Projekt RED dali wczoraj graczom, poza występem wyjątkowej gwiazdy, dwie rzeczy, których bardzo od nich oczekiwano.
Trailer Cyberpunk 2077 na E3
Zaczęło się od prezentacji nowego zwiastuna. Widać, że CD Projekt RED odrobił lekcje i wziął sobie do serca uwagi graczy po poprzednim trailerze z 2018 roku.
Wiele osób narzekało wtedy, że jest zbyt pstrokaty, wesoły, że to “Grand Theft Auto w przyszłości”. Oczekiwali mroku i klimatu znanego choćby z “Blade Runnera”, czyli kultowego cyberpunkowego filmu. W krytycznym tonie wypowiedział się o nim nawet William Gibson, jeden z ojców książkowego cyberpunka.
CD Projekt RED tym razem nie ryzykował. Wydarzenia w nowym zwiastunie rozgrywają się w nocy. Film jest brutalny, akcja toczy się w wolniejszym tempie. Bliżej mu do pierwszej zajawki z 2013 roku (kiedy oficjalnie zapowiedziano grę), niż do zeszłorocznego trailera.
Zobaczcie sami:
Efekt? Brawa, okrzyki, ogólna ekscytacja zarówno na konferencji, jak i w mediach społecznościowych.
Data premiery ujawniona po sześciu latach
Tego właśnie oczekiwali i gracze, i inwestorzy. Konkretnej daty premiery. Przypomnijmy, że grę zapowiedziano sześć lat temu. I od sześciu lat regularnie padają pytania o debiut na sklepowych półkach. A pracownicy CD Projektu bez mrugnięcia okiem odpowiadali wymijająco: “ujawnimy ją, gdy będziemy gotowi, najważniejsza jest jakość gry”. Od wczoraj już nie muszą tak mówić.
Dodajmy, że data premiery jest dość odległa, bo chodzi o 16 kwietnia 2020. Przed nami niemal rok oczekiwania. Ale to bez znaczenia. Wcale nie musi to też być data ostateczna - przekładanie premier w branży gier jest powszechne, również seria Wiedźmin borykała się z tego rodzaju problemami. Ale to bez znaczenia. Po sześciu latach nareszcie dostaliśmy konkretną informację.
Keanu Reeves w Cyberpunk 2077
Ujawnienie daty premiery zapowiedział ze sceny aktor Keanu Reeves, którego cyfrowa wersja pojawiła się też w ostatniej scenie trailera. To bardzo ciekawe, że zatrudniono go do promocji. Wydawać by się mogło, że hardkorowi gracze, fani skomplikowanych gier fabularnych, miłośnicy dojrzałych scenariuszy, do których przyzwyczaił nas CD Projekt RED, będą odporni na blask hollywoodzkich gwiazd. Ba, mogą wręcz na ich obecność reagować alergicznie. To przecież takie mainstreamowe.
Ale to Keanu Reeves, którego pamiętamy za kultową rolę w "Matriksie". Grał w “Przez ciemne zwierciadło”, cyberpunkowej opowieści opartej na prozie Philipa K. Dicka oraz w "Johnym Mnemonicu" na podstawie opowiadania Gibsona. A ostatnio w "Johnie Wicku", który wprawdzie bije rekordy popularności i ma niemały budżet, ale jest tak bezkompromisowy, że trudno go nazwać robioną od szablonu plastikową hollywodzką papką (niedawno pisaliśmy w INNPoland.pl o sukcesie finansowym serii John Wick).
To gość, o którym się mówi, że jest jedną z najfajniejszych i najbardziej skromnych osób w Hollywood.
Co ważne, Reeves nie był tylko atrakcją na konferencji. Użyczy wyglądu jednemu, z bohaterów, Johnnemu Silverhandowi, a w anglojęzycznej wersji gry także głosu. Firma potwierdziła, że jest zaangażowany w sesje motion-capture.
Bogata edycja kolekcjonerska i standardowa
W tym przypadku nie udało dochować tajemnicy. Zawartość pudełka z grą wyciekła przed konferencją. Ale widać po niej, że CD Projekt pamięta o swoich korzeniach i tym, co gracze doceniali w przeszłości. Figurki, mapa, artbook, naklejki to dopiero początek z długiej listy gadżetów dla graczy kolekcjonerów.
Koniec ery Wiedźmina
Ewentualny sukces Cyberpunka 2077 jest dla CD Projektu niezmiernie ważny, bo wiemy już, że nie wszystko, co dotyczy Wiedźmina, sprzedaje się świetnie.
Opublikowany pod koniec zeszłego roku raport finansowy sugerował, że przeznaczona dla jednego gracza Wojna Krwi sprzedała się poniżej oczekiwań. Z kolei wyniki z maja 2019 wskazują, że niezły pierwszy kwartał (81 mln zł skonsolidowanych przychodów ze sprzedaży, 17,8 mln zł zysku) to zasługa Wiedźmina 3 z dodatkami, czyli ostatniej "dużej" gry firmy, a nie kolejnych, mniejszych produkcji w wiedźmińskim świecie (Gwint i wspomniana przed chwilą Wojna Krwi).
Dla mnie 9 czerwca 2019 roku to symboliczny koniec ery Wiedźmina. Wraz z wczorajszym uruchomieniem przedsprzedaży Cyberpunka 2077, do CD Projekt RED zaczyna płynąć potężny strumień pieniędzy. W końcu jego źródłem jest coś niezwiązanego ze światem wykreowanym przez Andrzeja Sapkowskiego.
Długo na to czekali. Jak opowiadał niedawno na festiwalu Pixel Heaven Michał Nowakowski z zarządu CD Projekt RED, na rozwijanie drugiej poza Wiedźminem marki zdecydowano się ok. 10 lat temu. Wybór padł wtedy na... książki Williama Gibsona.
Problemy z nabyciem licencji sprawiły, że skierowano wzrok ku Cyberpunkowi 2020. Po sześciu latach od ogłoszenia i długiej walce z produkcją gry, CD Projekt nareszcie częściowo uwalnia się od Wiedźmina. Cyberpunk 2077 i kolejne produkty z nim związane mogą napędzać zyski firmy przez lata.
Będzie sukces? Gdyby oceniać tylko na podstawie wczorajszej prezentacji, to mają go już w kieszeni.