Nieopodatkowana "premia za aktywność" od KO. Ujawniono szczegóły programu

Katarzyna Florencka
Wzrost najniższych płac netto przy takich samych kosztach pracodawcy - tak przedstawiana jest płacowa propozycja wyborcza Koalicji Obywatelskiej. Wiemy już, ile na tym projekcie zyskają najmniej zarabiający oraz jak zostanie on sfinansowany.
Koalicja Obywatelska chce, żeby nieopodatkowane "premie za aktywność" otrzymywali najmniej zarabiający Polacy. fot . Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta
W zaproponowanym przez KO rozwiązaniu obciążenie umów o pracę podatkami i składkami ZUS miałoby zmniejszyć się od 2021 r. z 40 proc. do 35 proc. Oprócz tego najsłabiej zarabiający otrzymywaliby specjalną "premię za aktywność", o której szczegółach pisze "Fakt".

– Premia za aktywność będzie to de facto kwota wolna i to nie tylko od podatku PIT, ale i od składek ZUS, tyle że wyliczana i wypłacana co miesiąc przez urząd skarbowy. Założenie jest takie, że w ogóle urzędnicy fiskusa mają wyręczać pracodawców w naliczaniu składek, podatków i premii. Firma wysyłałby tylko jeden przelew za wszystkich swoich pracowników – tłumaczy gazeta.


O ile wyższe będą pensje?
"Premie za aktywność" miałyby być wyliczone w taki sposób, aby osoby zarabiające pensję minimalną otrzymywały w sumie na konto - dzięki obniżce PIT i premii - równowartość kwoty brutto, czyli w tym roku 2250 zł.

Premia miałaby się stopniowo zmniejszać o jeden procent przy każdym wzroście wynagrodzenia o procent powyżej płacy minimalnej - aż do osiągnięcia jej dwukrotności, czyli w tym roku 4,5 tys. zł.

Ciężaru sfinansowania tej propozycji nie mieliby ponosić pracodawcy, a budżet państwa. – Można wskazać trzy główne źródła jej finansowania: oszczędności na aparacie władzy i propagandy (ok. 6-7 mld), wpływy np. z dywidend ze spółek z udziałem Skarbu Państwa (ok. 7 mld zł) oraz wzrostu gospodarki – wyliczają w rozmowach z "Faktem" politycy KO.

PiS proponuje wyższą płacę minimalną
W ubiegłym tygodniu szerokim echem odbiła się propozycja PiS dotycząca gwałtownego podwyższenia płacy minimalnej do 4 tys. zł brutto w 2023 r. Zadanie sfinansowania tej podwyżki spadłoby w tym wypadku na pracodawców.

Pomysł ten spotkał się z ogromną krytyką ze strony ekonomistów. Wskazywali oni m.in., że podwyższenie pensji minimalnych może doprowadzić m.in. do zwolnień nierentownych pracowników oraz do rozkwitu szarej strefy.