Są zarzuty dla zamieszanych w aferę SK Bank Wołomin. Jeden z największych przekrętów ostatnich lat

Patrycja Wszeborowska
Upadek Spółdzielczego Banku Rzemiosła i Rolnictwa (SK Bank) w Wołominie to jedna z największych afer finansowych w Polsce. Po czterech latach śledztwo Prokuratury Regionalnej w Warszawie zostało zakończone, a oskarżeni usłyszeli zarzuty. Liczba postawionych przed sądem delikwentów robi wrażenie.
Po czterech latach śledztwa prokuratury SK Bank Wołomin w końcu ujrzy finał w sądzie. Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta
Imponujący materiał dowodowy
93 oskarżonych, 1,6 mld zł szkody majątkowej i 1256 przestępstw. Prokuratorzy skierowali do sądu akt oskarżenia w sprawie SK Banku w Wołominie – pisze czwartkowy „Dziennik Gazeta Prawna”. Doniesienia dziennika potwierdza Prokuratura Regionalna w Warszawie.

Jak ustaliła gazeta, oskarżonym grozi od roku do 10 lat więzienia oraz kara grzywny. Akt oskarżenia liczy aż 684 strony, a materiał dowodowy zgromadzony jest na 361 tomach akt.

Z ponad 90 oskarżonych wyodrębniono osobną grupę, która była „mózgiem” całej operacji. Wśród nich znaleźli się byli prezes banku Jan B., wiceprezes Elżbieta K. czy Sławomir D., założyciel firmy deweloperskiej Dolcan, która była beneficjentem kredytów udzielanych przez SK Bank.


Co się zdarzyło w SK Banku?
SK Bank upadł w 2015 roku z powodu niewypłacalności. Strata, jaką poniósł w wyniku wyłudzania kredytów, to 1,6 mld złotych, w rzeczywistości afera mogła dotyczyć o wiele większych pieniędzy. Niegospodarność wołomińskiego banku szacowano na ponad 2,7 mld złotych.

Przestępcza działalność banku polegała na udzieleniu 79 kredytów podmiotom powiązanym z deweloperem Sławomirem D. Jako że kredyty generowały bardzo wysokie koszty i konieczność zawiązywania coraz większych rezerw przez Bank, SK Bank rolował udzielone wcześniej kredyty.

– Wobec niespłacania kredytów następowało ich „rolowanie” poprzez uzyskiwanie finansowania na te same lub zbliżone cele. Jednocześnie wykorzystywano w tym celu środki z depozytów klientów oraz z emisji obligacji. Zawyżano też wartość nieruchomości, która była zabezpieczeniem – tłumaczy w rozmowie z DGP anonimowy informator, znający sprawę.

Według prokuratorów kluczową rolę w aferze odegrał Sławomir D., były właściciel stołecznego Dolcanu. Powiązana z deweloperem sieć około 50 firm, masowo wyłudzała kredyty z SK Banku. Część spółek była powiązana z D. bezpośrednio, jak Dolcan Plus, część nieformalnie - prezesami bądź udziałowcami tych firm były osoby ze struktur Dolcanu, a nawet członkowie ich rodzin.

– Taki mechanizm pozwalał na zaciąganie zobowiązań i omijanie prawnych limitów, zgodnie z którymi bank nie może jednej grupie kapitałowej pożyczyć więcej niż wynosi równowartość 25 proc. funduszy własnych banku. W przypadku SK Banku oznacza to, że grupa Dolcan nie miała szans na większe finansowanie niż 100 mln zł – wyjaśnia „DGP” źródło.

Deweloper też na dnie
Niegospodarność doprowadziła w efekcie do upadku SK Banku, która na dno pociągnęła za sobą również spółkę deweloperską. Jeszcze w lutym 2017 roku pisaliśmy w INNPoland.pl o zaskoczeniu Dolcana upadkiem wołomińskiego banku i trudnej sytuacji, w jakiej znalazło się 141 właścicieli mieszkań od dewelopera. Kilka miesięcy później Dolcan ogłosił upadłość.

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa trafiło do prokuratury za pośrednictwem KNF, którą kierował wówczas Andrzej Jakubiak. Mężczyzna pełnił funkcję szefa Komisji w latach 2011-2016 za rządów PO. Ostatnio Jakubiak został zatrzymany przez CBA za niewypełnienie obowiązków w związku z wołomińskim bankiem. Szybko oczyszczono go z zarzutów.

– Pokazówka. Że nie tylko prezes KNF z PiS ma za uszami ale ten za PO też nie lepszy. Jamochłonowy elektorat to kupi – skomentował wtedy sprawę na swoim Twitterze dziennikarz Sławomir Matczak, niegdyś związany z TVP.