Koszty życia w 2020 roku ostro w górę. W Polsce podrożeje prawie wszystko

Patrycja Wszeborowska
Eksperci z różnych branż wieszczą podwyżki kosztów życia w nadchodzącym roku i przestrzegają Polaków, by ci łapali się za kieszenie. Przyczyn jest sporo - nie dość, że czeka nas spowolnienie gospodarcze i wyższa inflacja, to jeszcze ceny za energię elektryczną dla indywidualnych konsumentów rosną, spółdzielnie zapowiadają wzrost czynszów, a pracodawcy coraz rzadziej przebąkują o podwyżkach dla pracowników. Spytaliśmy specjalistów, czy rzeczywiście mamy tak wiele powodów do zmartwienia.
Podwyżki czynszu, rachunków za prąd, wyższe koszty wywozu śmieci i skaczące ceny żywności - czy są powody do paniki przed przyszłorocznymi podwyżkami? Fot. Łukasz Antczak / Agencja Gazeta
Pracodawcy nie planują dużych podwyżek
Jak wynika z coraz liczniejszych raportów, presja płacowa w Polsce słabnie, a wraz z nią możliwość otrzymania dodatkowych pieniędzy. Według Związku Przedsiębiorców i Pracodawców coraz mniej szefów planuje w najbliższym czasie podwyższyć wynagrodzenie swoich podwładnych. W drugim półroczu 2019 zaledwie 25 proc. badanych przyznało, że zamierza dać podwyżki pracownikom. W analogicznym okresie w zeszłym roku było ich jeszcze 43 proc.

– Jak spojrzymy na rządowe szacunki, to okaże się, że o ile w 2019 roku osoba pracująca w sektorze przedsiębiorstw na rękę dostawała 8 proc. więcej niż w 2018 roku, to w 2020 roku wzrost wyniesie już tylko 6,6 proc. A jak jeszcze uwzględnimy, że szybciej będą rosły ceny, to realny wzrost spadnie z 6,2 proc. do 4,1 proc. A to wszystko przy rządowych założeniach inflacji 2,5 proc., która może okazać się wyższa – tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl Aleksander Łaszek, główny ekonomista z Forum Obywatelskiego Rozwoju.


Wskazuje, że gospodarstwa domowe będą miały więcej pieniędzy do wydania w nadchodzącym roku niż w obecnym, lecz tempo, z jakim rosną ich realne dochody, istotnie spowalnia. Do tego dochodzi wzrost cen w sklepach oraz rachunków.

– Przyszły rok będzie trudniejszy dla konsumentów – przyznaje dr Łaszek. – Po pierwsze zwolni wzrost wynagrodzeń, po drugie zaczną rosnąć ceny – wylicza.

Wzrosną rachunki za prąd
W przeciwieństwie do ubiegłego roku, w tym nadchodzącym gospodarstwa domowe nie doczekają się zamrożenia cen za energię elektryczną. Brak działań rządu w tej kwestii potwierdziła na początku grudnia minister rozwoju Jadwiga Emilewicz.

– W przyszłym roku nie będzie rekompensat. W ubiegłym roku sytuacja była wyjątkowa, bo skokowo wzrosły ceny uprawnień do emisji CO2. W tym roku nie ma takiego skoku, a nawet przez ostatnie miesiące mamy spadek cen energii na Towarowej Giełdzie Energii – wyjaśniała, dodając, że dla gospodarstw domowych ewentualna podwyżka powinna się zamknąć w granicach 5-7 proc.

Podwyżki mogą być jednak sporo wyższe, ponieważ według nieoficjalnych informacji sprzedawcy energii elektrycznej (PGE, Energa, Tauron i Enea) domagają się w Urzędzie Regulacji Energetyki podwyżki taryf nawet na poziomie 20-40 proc.

Inflacja wpływa na ceny dóbr podstawowych
Jeśli jednak za sprawą decyzji politycznej uda się zwiększyć ceny za prąd dla ludności o mało odczuwalne 5-7 proc., to cała reszta zwyżki kosztów wyląduje po stronie przedsiębiorstw, jak wskazywał m.in. Wojciech Warski, prezes zarządu Softex Data w rozmowie z portalem next.gazeta.pl. W efekcie za energię i tak zapłacimy wszyscy, lecz w wyższej cenie żywności czy biletów komunikacji miejskiej.

Przyczyn we wzroście cen żywności szukajmy również w postępującej inflacji. Choć oficjalnie nie jest ona przesadnie wysoka - liczona według zasad UE we wrześniu osiągnęła dynamikę 2,6 proc. - to podwyżki w wartości różnych dóbr mają różny wskaźnik. Jedne z największych wzrostów dotyczą produktów, których kupujemy najwięcej, czyli właśnie żywności (dla większości gospodarstw). Zaś jej ceny wzrosły aż o 7-8 procent rok do roku.

– Koszty życia przeciętnej rodziny wzrosną o inflację, która zapewne w pierwszej połowie roku będzie wynosić ok. 3 proc., ale w drugiej połowie roku powinna być niższa, bo baza będzie wysoka. Ale dla wielodzietnych rodzin koszty życia wzrosną zdecydowanie więcej niż o 3 proc., bo w ich koszyku większość wydatków to żywność, a jej ceny rosną szybciej niż CPI – tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego.

Wyższy czynsz i droższy wywóz śmieci
Do rachunku Polaków należy również doliczyć przyszłoroczny wzrost czynszów, który wynika z rosnących kosztów uzdatniania wody czy wywozu śmieci - jak podawał portal Puls Biznesu, od Nowego Roku opłaty za wywóz nieczystości mogą wzrosnąć nawet kilkukrotnie.

Niebagatelny wpływ na rosnący czynsz ma mieć również podwyżka płacy minimalnej. Jak wyjaśniał w rozmowie z INNPoland.pl Mariusz Łubiński, ekspert nieruchomości i prezes firmy Admus, podniesienie płacy minimalnej niesie za sobą wzrost kosztów wszystkich usług, które kontraktują spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe, m.in. ochrony czy sprzątania.

– Nie da się wyliczyć o ile "dokładnie wzrosną koszty przeciętnej polskiej rodziny", bo każda rodzina jest inna, inne ma dochody rozporządzalne, mieszka w innym miejscu w Polsce, składa się z różnej liczby osób w gospodarstwie domowym. Na przykład 4-osobowa rodzina z dziećmi o niskich dochodach rozporządzalnym ma w swoim koszyku zakupów zdecydowanie większy udział żywności niż 2-osobowa rodzina emerytów, czy 3-osobowa rodzina z dwójką dzieci – wskazuje Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.

– Nie da się odpowiedzieć wiarygodnie jak wzrosną koszty – ocenia prof. Adam Noga z Akademii Leona Koźmińskiego. – Powinny one wzrosnąć dla rodziny 2+2 z dochodem netto 4000 złotych o około 400 złotych (energia, śmieci, bilety, itd.), czyli 10 procent. Prawdopodobnie rząd, ze względu na wybory, będzie sztucznie ograniczał ten wzrost do 200 złotych, czyli 5 procent – prognozuje.

Z kolei jak zauważa Aleksander Łaszek z FOR, powodów do paniki nie ma, gdyż wymienione pozycje nie stanowią dużych części wydatków gospodarstwa domowego.