Podróż na planetę podobną do Ziemi trwałaby tysiące lat. Oni jednak poważnie ją rozważają

Katarzyna Florencka
Wiemy już dzisiaj, że wszechświat pełen jest egzoplanet, znaleźliśmy już na jednej z nich wodę... Mimo to niezbyt prawdopodobne wydaje się, żebyśmy kiedykolwiek mieli do nich dotrzeć – są zwyczajnie za daleko. Niektórych to jednak nie powstrzymuje przed poszukiwaniem rozwiązań problemów stojących przed ewentualną misją międzygwiezdną.
Czy kiedykolwiek będziemy mieć okazję polecieć międzygwiezdnym statkiem, jak w filmie "Pasażerowie"? Niekoniecznie – jednak ten szczegół nie przeszkadza niektórym naukowcom w rozważaniach nad tym, jak taka podróż miałaby działać. Fot. Passengers / mat. prasowe
– Wiemy, że ludzie mogą przez setki lub tysiące lat żyć w odizolowanych obszarach, takich jak wyspy; wiemy, że w zasadzie ludzie mogą żyć w sztucznym ekosystemie, takim jak Biosphere2. To kwestia zwiększenia skali. Jest wiele wyzwań, ale nie naruszamy tutaj żadnej fundamentalnej zasady fizyki – przekonuje w rozmowie z portalem OneZero Andreas Hein z organizacji non-profit Initiative for Interstellar Studies.

Jak wyglądałaby misja międzygwiezdna?
Jakakolwiek misja na planetę poza naszym Układem Słonecznym musiałaby jednak trwać przez wiele pokoleń: ludzie rodziliby się i umierali na statku, po jakimś czasie w tej izolacji wykształciłby się też zupełnie inny język.


Co ciekawe, naukowcy przeprowadzili nawet symulacje pokazujące, jak wielka musiałaby być pierwotna załoga statku aby na nowy świat dotarła populacja zdrowa pod kątem genetycznym. I tak: w trwającą 6,3 tys. lat podróż do Proxima Centauri b, najbliższej znanej nam planety pozasłonecznej, powinna wyruszyć załoga licząca 98 członków.

Zaskakująco, jednym z największych problemów jest kwestia tego, jak ochronić się przed szkodliwym działaniem promieniowania kosmicznego. Długotrwałe przebywanie poza tarczą ochronną, którą jest pole magnetyczne Ziemi, grozi poważnymi uszkodzeniami ludzkich komórek. Jest to wielka trudność nawet w przypadku ewentualnej podróży człowieka na Marsa – a co dopiero kiedy mowa o podróży trwającej tysiące lat.

Era egzoplanet
Odkąd na początku lat 90 prof. Aleksander Wolszczan stał się odkrywcą pierwszej planety krążącej wokół gwiazdy, która nie jest Słońcem, doniesienia o okryciach tzw. egzoplanet zdążyły mocno spowszednieć. Ba, całkiem niedawno w atmosferze jednej z tych planet, oddalonej od nas o 111 lat świetlnych, wykryto nawet parę wodną, oraz cząsteczki wodoru i helu. Oznacza to, że potencjalnie nadawałaby się ona do zamieszkania przez człowieka.

Tegoroczna nagroda Nobla z fizyki i astronomii została przyznana m.in. właśnie za odkrycie pierwszej planety krążącej wokół gwiazdy podobnej do Słońca.

Jeden z laureatów nagrody, astronom Michel Mayor, nie widzi jednak żadnej szansy na to, żebyśmy jako ludzkość mieli kiedykolwiek trafić na egzoplanetę.

– Jeśli mówimy o egzoplanetach, postawmy sprawę jasno. Nie będziemy tam migrować. Te planety są bardzo, bardzo daleko, za daleko – stwierdził w rozmowie z agencją AFP. Jego zdaniem mówienie o międzyplanetarnej migracji na ewentualność jakiegoś ziemskiego kataklizmu, jest "kompletnie szalone".