Chcą wprowadzić europejską płacę minimalną. Zaskakujące, kto się temu sprzeciwia

Katarzyna Florencka
Wprowadzenie "sprawiedliwej płacy minimalnej" we wszystkich państwach Unii Europejskiej to jeden z flagowych projektów nowej szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. Prace nad nim już się rozpoczęły, jednak projekt napotkał opór z niespodziewanej strony: najbogatszych krajów UE.
Projekt wprowadzenia europejskiej płacy minimalnej przygotowywany przez KE napotkał na sprzeciw związkowców z bogatych krajów. Fot. Mikołaj Kuras / Agencja Gazeta
W tym tygodniu rozpoczęły się konsultacje w sprawie planów wprowadzenia europejskiej płacy minimalnej – potrwają sześć tygodni, podczas których najróżniejsze podmioty w krajach członkowskich będą miały okazję wypowiedzieć się, jak wyobrażają sobie takie rozwiązanie.

Nie wiemy jeszcze dokładnie, jak wygląda propozycja samej KE. Według nieoficjalnych informacji, Komisja chciałaby, aby płaca minimalna nie była niższa niż 60 proc. mediany wynagrodzeń w danym kraju.

Jak wylicza "Gazeta Wyborcza", przy takich przepisach w 2018 r. płaca minimalna w Polsce wynosiłaby 2457 zł brutto (minimalna pensja wynosiła wówczas 2100 zł brutto).


Bogate kraje nie chcą pensji minimalnej
Zaskakująco jednak, ostry sprzeciw wobec planów von der Leyen popłynął z grupy najbogatszych krajów. Związki zawodowe ze Szwecji, Danii i Finlandii obawiają się, że w ich krajach wprowadzenie takiego rozwiązania de facto obniży poziom płac.

Jak bowiem zauważa "Wyborcza", w tych państwach nie ma określonego w prawie poziomu płacy minimalnej, gdyż jego wysokość określana jest w umowach między związkami zawodowymi a pracodawcami w danej branży. Tamtejsi związkowcy boją się, że jeśli europejska płaca minimalna będzie określona na niższym poziomie, pracodawcy zaczną po prostu równać w dół.

Minimalne wynagrodzenie w Polsce
Według danych GUS-u, przeciętne wynagrodzenie w listopadzie ubiegłego roku rosło najwolniej od ponad dwóch lat. Od stycznia pensja minimalna wzrosła o 350 zł i wynosi 2,6 tys zł. Na tym nie koniec. PiS zapowiedział bowiem podwyżkę do 3 tys. złotych brutto do końca 2020 roku, a trzy lata później - do 4 tys. złotych.

Jeśli ta koncepcja urzeczywistni się, wtedy może rzeczywiście mieć bardzo silny wpływ na rynek pracy i silnie zahamować wzrost wyższych płac, przysparzając w ten sposób sporo problemów licznym przedsiębiorcom.

Negatywne zjawisko będzie dotyczyć głównie małych firm, położonych daleko od Warszawy. Jak wskazywał w rozmowie z INNPoland.pl prof. Adam Noga, ekonomista z Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, z tego powodu w koncepcji jednej płacy minimalna dla całego kraju jest genetyczny błąd.

– Obecna konstrukcja płacy minimalnej rodzi patologie. Najniższe zarobki przede wszystkim powinny być zróżnicowane regionalnie, a w dalszym czasie również i branżowo. Jednocześnie powinny dotyczyć jedynie ludzi na początkowej ścieżce zawodowej i w krótkim, przejściowym okresie. Tymczasem na taką pensję wciąż muszą liczyć miliony ludzi, którzy minimalną płacę otrzymują całymi latami – mówił.

Obecnie aż 14 proc. Polaków zarabia równowartość minimalnego wynagrodzenia lub mniej, jak wynika z raportu Europejskiej Fundacji na rzecz Poprawy Warunków Życia i Pracy (Eurofund). Kobiety stanowią ponad połowę wśród najgorzej zarabiających osób.