Polak stworzył wytwórnię muzyczną, która z szaraczka zrobi artystę. „Talent wcale nie jest wrodzony”
Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto przynajmniej raz w dzieciństwie nie zamarzył o zostaniu piosenkarzem lub nie ma znajomego z takimi pragnieniami. Większość dziecięcych marzeń zderzonych z rzeczywistością ostatecznie ląduje w koszu - utalentowani twórcy, którzy czekają na "odkrycie" przez producentów, zwykle pozostają nieodkryci, zaś inni, którzy mozolnie próbują spełnić swoje aspiracje, bywają miażdżeni przez brutalny muzyczny biznes.
Stworzyłeś wytwórnię muzyczną, która każdemu zwykłemu Kowalskiemu, pragnącemu nagrać własną piosenkę, umożliwi spełnienie marzeń. Skąd taki pomysł? Czyżbyś sam miał aspiracje zrobienia muzycznej kariery?
Faktycznie, mam pewien muzyczny background – wydałem kilka autorskich utworów, a przed Delphy przez pewien czas pracowałem jako DJ i producent muzyki – jednak własna kariera muzyczna nigdy nie była moim marzeniem. Bardziej chodziło mi o wyrównanie szans i o pomoc ludziom, którzy pragną wejść na rynek muzyczny, ale nie mogą lub nie wiedzą jak się za to zabrać. W ten sposób powstał Delphy Records – innowacyjny inkubator artystyczny dla wokalistów.
Rynek muzyczny nie sprzyja świeżemu narybkowi?
Powiem tak – wytwórnie muzyczne zwykle są nastawione na zarobek. Prowadzą ostrą selekcję, przez co wiele osób może nigdy nie zostać odkrytych, bo nikt nie dał im szansy rozwinięcia skrzydeł.
My mamy inne podejście – chcemy wprowadzić do branży muzycznej jak najwięcej "świeżej krwi" i doprowadzić do tego, aby ludzie po prostu próbowali swoich sił w muzyce. Pokazać, że obcowanie z muzyką jest nie tylko wspaniałe, nie tylko przynosi wiele radości i uśmiechu na co dzień, ale że także można żyć z muzyki, jeżeli się wie, jak się zabrać za własną karierę i jeżeli się jest konsekwentnym w działaniu.
Tyle że selekcja wyłania tych najlepszych, którzy rzeczywiście mają w sobie to „coś”. Chodzi w końcu o odrzucenie osób, które nie mają talentu muzycznego albo nie umieją śpiewać.
Rafał ma muzyczny background i z doświadczenia wie, jak trudno wybić się w branży. Postanowił ułatwić tę ścieżkę innym twórcom.•Fot. Delphy Records
Wbrew powszechnym opiniom „talent” muzyczny nie jest wrodzony. Jest to coś, co się nabywa w wyniku pracy i doświadczenia. Dla nas liczą się chęci – jeśli trafia do nas osoba, która nie potrafi jeszcze wybitnie śpiewać, sugerujemy jej skorzystanie z lekcji naszych nauczycieli wokalnych, ponieważ dobry głos jest wynikiem poprawnego wyćwiczenia aparatu mowy. I można to zrobić, jeżeli tylko się chce.
… i ma się pieniądze. Wyprodukowanie jednej piosenki w waszej wytwórni kosztuje 4-5 tys. złotych. To niebagatelny wydatek dla zwykłego człowieka, żyjącego z krajowej średniej.
To ciekawa interpretacja. Zwykle spotykamy się z opiniami, że jest to... mało.
Naprawdę?
Tak. Wystarczy wziąć pod uwagę, że nad jednym projektem muzycznym pracuje zespół około ośmiu osób, w tym songwriter, producent muzyczny, realizator, producent wykonawczy, wydawca, studio nagrań. Proces tworzenia piosenki zajmuje, powiedzmy, około 4 miesiące, z czego zdecydowana większość czasu jest przeznaczona na pracę własną wokalisty nad poprawną interpretacją utworu.
Dodatkowo rozbijamy całą kwotę na kilka rat, czego inne wytwórnie w Polsce nie robią. Dzięki temu z usług Delphy korzystają ludzie zarabiający średnią krajową. Są to osoby głównie niezamożne, z małych miejscowości i gmin.
Dla równego rachunku, jeżeli 4 tysiące złotych przeznaczanych jest na 4-miesięczną pracę 8-osobowego zespołu, to każda z tych osób średnio otrzymuje około... 125 zł miesięcznego wynagrodzenia. Nikt w Polsce nie realizuje piosenek w tak niskich kwotach.
W takim razie w jaki sposób zarabiacie? Przecież nie pracujecie pro bono.
Działalność wytwórni dofinansowuję osobiście poprzez prowadzenie drugiej muzycznej działalności, w ramach której tworzę tzw. audio branding dla firm, czyli muzykę dla marek i do reklam.
Kierujecie swoją ofertę do mniej zamożnych wokalistów, jednak na waszej liście twórców jest sporo celebrytów i osób znanych z muzycznych talentshow.
Uważamy, że warto się pochwalić taką współpracą, jednak naszymi korzeniami jest współpraca ze „zwykłymi” ludźmi. Nasz zespół songwriterów, producentów i project managerów jest dobierany nie tylko pod kątem fachowości i doświadczenia, ale wysokich umiejętności interpersonalnych. Nasi specjaliści to osoby cierpliwe, z bardzo empatycznym i opiekuńczym podejściem do człowieka. Rzadko która wytwórnia, studio nagraniowe czy specjaliści od promocji muzycznej rozumieją ten charakterystyczny sposób współpracy z początkującymi twórcami.
Feedback, który otrzymujemy od naszych klientów, sugeruje, że to działa. Mówią nam, że jesteśmy bardzo przyjaznymi osobami, że mamy niezwykle empatyczne podejście do każdego i że czują się z nami jak z rodziną. To nietypowe w innych wytwórniach.
Załóżmy, że jestem zupełnie zieloną, niedoświadczoną klientką, która przychodzi do twojego studia i chce stworzyć swój własny przebój. Jak wygląda cała procedura?
Najpierw spotykamy się z wokalistą na tak zwanej kreatywnej Sesji Songwriterskiej w naszym studiu na Powiślu w Warszawie. Podczas parogodzinnej Sesji nasz klient wspólnie z songwriterką i producentem muzycznym tworzą tekst i melodię do utworu. Następnie wokalista pod okiem naszego zespołu ćwiczy w domu poprawne wykonanie i interpretację piosenki. To jest bardzo intensywny czas także po stronie Delphy, ponieważ bardzo często musimy korygować i prostować amatorskie wykonania tak, aby po prostu dobrze brzmiały.
Finalnie klient dostaje zielone światło na nagrywanie w studiu. Nadchodzi czas aranżowania, angażowania muzyków, wykonywania miksu, masteringu i całej roboty postprodukcyjnej. Na samym końcu piosenka jest wydawana na platformach cyfrowych czyli Spotify, Apple Music, Tidal i innych.
Zdarza się, że przychodzi do was klient, który mówi: „proszę mi stworzyć przebój na zamówienie, oto pieniądze”?
Nastawienie twórców jest różne, jednak od razu je „prostujemy” i tłumaczymy, na jakich zasadach działamy. Nie wygląda to w ten sposób, że wokalista zamawia, czeka jakiś czas, a potem otrzymuje gotowy produkt. Każdy zamawiający piosenkę jest przez nas mocno angażowany w proces pisania piosenki i zawsze jest uznawany jako współautor utworu. Naszą misją jest to, aby pokazać ludziom, na czym polega tworzenie, a nie na wykonywanie całej pracy za nich.
W trakcie sesji songwriterskiej•Fot. Delphy Records
Jak wygląda dalsza współpraca? Udało się komuś "wybić" na przeboju stworzonym w Waszym studiu?
Bardzo często zdarza się, że wokaliści wracają po kolejne piosenki. Mniej więcej połowa z nich pragnie iść w rynek dalej, tworzyć kolejne utwory i rozwijać się w tym aspekcie. To duży odsetek, który bardzo nas cieszy. Nasi artyści coraz częściej wygrywają konkursy artystyczne i zaczynają dawać swoje pierwsze koncerty czy wywiady w mediach.
Muszę jednak sprostować - my nie tworzymy „przebojów”.
Tylko co?
Artystów. A jest to kolosalna różnica, bo jesteśmy skupieni na budowaniu solidnych fundamentów artystycznych, na podstawie których kiedyś być może uda się dosięgnąć sławy któremuś z naszych wokalistów. Budowanie takich fundamentów jest czasochłonne i nie uznajemy dróg na skróty. Tutaj nie można oszukiwać, bo słuchacze bardzo szybko zweryfikują danego artystę. Trzeba być prawdziwym i krok po kroku, sukcesywnie i konsekwentnie budować swoją markę.