O pandemii szybko nie zapomnimy. „Czeka nas najgłębsza recesja od czasów transformacji”
Polska gospodarka po ustąpieniu epidemii nie wystrzeli do góry w takim samym tempie, jak ostatnio spadała – mówi główny ekonomista Ministerstwa Finansów Łukasz Czernicki. Jego zdaniem nawet jeżeli wskutek suszy wzrosną ceny warzyw czy owoców, nie ma obawy o wzrost inflacji.
Nie taka zła ta tarcza?
W rozmowie z PAP główny ekonomista Ministerstwa Finansów powiedział, że wartość polskiej tarczy antykryzysowej plasuje nas pomiędzy tym, co robią kraje naszego regionu a najbardziej rozwinięte. Jego zdaniem gdyby wydatki z nią związane były ponad nasze siły, to widzielibyśmy wzrost rentowności obligacji i większe osłabienie złotego, co nie nastąpiło.
Od wartości ważniejsza jest chyba jednak jej skuteczność, a z tym już gorzej. Wielu ekspertów gorzko wypowiada się o rządowym programie antykryzysowym. Rozczarowujący – tak Pracodawcy RP oceniają rządowy projekt, który nie uwzględnia ich propozycji i uwag. Niektórzy mówią wprost, że to sito, tama, a nie tarcza.
Dlaczego tak jest? Rządowe propozycje nie uwzględniają postulatów najbardziej nią zainteresowanych – przedsiębiorców. Zewsząd docierają te informacje o kolejnych niedociągnięciach rządowej sepcustawy. Jak choćby to o terminie wypłaty dopłat do pensji dla pracowników. Przez jeden zapis w ustawie przyjdzie czekać na ich wypłatę prawie 1,5 miesiąca.
Będziemy tracić pracę, będą upadać biznesy
– Część przedsiębiorstw może tego kryzysu nie przetrwać, część pracowników może stracić zatrudnienie. W ostateczności ścieżka powrotu gospodarki na normalne tory będzie w dużej części zależała od tego, jaką politykę gospodarczą będzie prowadził rząd. Jeśli będzie to polityka odważna, aktywna, to wydaje się, że możemy dość szybko wrócić do normalnego wzrostu gospodarczego – mówi Czernicki w rozmowie z PAP.
Dodaje również, że branże najmocniej dotknięte przez kryzys, czyli turystyczna czy gastronomiczna, będą zapewne najdłużej czekać na powrót do normalności.
To prognozy, choć niezbyt optymistyczne, wydają się bliskie prawdy. Zewsząd docierają do nas informacje o zwolnieniach czy upadkach firm. Jak pisaliśmy, fala zwolnień grupowych nabiera rozpędu. Do połowy kwietnia było ich już tyle, ile w całym marcu.