Co za absurd. Bon turystyczny dostaniemy... najwcześniej po wakacjach
Nawet jeśli rząd zdoła wypracować projekt bonu turystycznego, nie ma szans na wprowadzenie go przed wakacjami. Fundusze te stanowiłyby bowiem pomoc publiczną – a na nią potrzebna jest zgoda Komisji Europejskiej.
W ostatnich tygodniach rząd usilnie pracuje nad ograniczeniem kosztów bonu turystycznego, na który państwo miało wyłożyć ok. 7 mld zł. Niektóre z rozważanych koncepcji zakładają nawet zrobienie z niego dodatku do świadczenia 500 plus.
Bez szans przed wakacjami
To jednak nie koniec problemów. Jak zauważa portal forsal.pl, bony turystyczne w takiej formie, w jakiej zostały zapowiedziane, stanowiłyby pomoc publiczną w rozumieniu przepisów unijnych. A na nią potrzebna jest zgoda KE.Przypomnijmy, że na decyzje w takich sprawach trochę trzeba zaczekać: zaaprobowanie dwóch z trzech filarów tarczy finansowej PRF dla dużych firm zajęło sześć tygodni. A i tak pomoc wciąż nie ruszyła, gdyż rząd czeka na zielone światło dla reszty programu.
Co więcej, według niektórych ekspertów, bon turystyczny w takim kształcie, jaki jest planowany, niekoniecznie otrzyma zgodę KE. Jak tłumaczy dr Magdalena Porzeżyńska, radca prawny z kancelarii Brysiewicz i Wspólnicy, według zaleceń KE, pomocą publiczną mogą być np. systemy gwarancji zachęcające podróżnych do korzystania z bonów zamiast ubiegania się o zwrot kosztów wobec anulowania usług turystycznych i transportowych wskutek pandemii.
Kontrowersyjny program
Podczas dyskusji o kontrowersyjnym bonie pojawiły się również głosy, że powinien on być przyznany wszystkim obywatelom płacącym podatki, nawet kosztem zmniejszenia wartości bonu.– W interesie firm turystycznych jest, aby jak najwięcej osób skorzystało z bonu, ponieważ każdy z korzystających dodatkowo zostawi w branży własne środki – argumentował Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców Adam Abramowicz.