Millennium ma się czym chwalić. Ale nad głowami klientów polskich banków zbierają się czarne chmury

Leszek Sadkowski
W I połowie 2020 roku grupa Banku Millennium zarobiła 72 mln zł netto (z czego 54 mln zł w II kw.). To o 79 proc. mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku choć po skorygowaniu o zdarzenia nadzwyczajne zysk wyniósłby 394 mln zł netto. Nie zmienia to faktu, że polskie banki mają problem.
Joao Bras Jorge, Prezes Zarządu Banku Millennium Fot. Bank Millennium
Millenium podał, że czerwiec przyniósł znaczące ożywienie wolumenów biznesowych, zwłaszcza w segmencie detalicznym. W II kwartale odnotowano np. rekordową sprzedaż kredytów hipotecznych (1,5 mld zł, +10 proc. r/r i 2,9 mld zł w I połowie roku, wzrost o 50 proc. r/r) i 10 proc. roczny wzrost depozytów.

Liczba aktywnych klientów detalicznych banku przekroczyła 2,62 mln (+45,6 tys. w I połowie roku), a klientów mikrobiznesowych 100 tys. Wydawać się może, że jest dobrze.

Nowa normalność

Można już powiedzieć, że mamy nową normalność w Banku Millennium - chodzi o znoszenie ograniczeń związanych z COVID-19, ożywienie biznesu czy rekordową sprzedaż kredytów hipotecznych.


Przyjrzyjmy się temu dokładniej. W I połowie tego roku grupa Banku Millennium zarobiła 72 mln zł netto, ale po skorygowaniu o zdarzenia nadzwyczajne zysk wyniósłby 394 mln zł netto (i 204 mln zł w II kw.). Głównie dlatego, że czerwiec przyniósł znaczące ożywienie wolumenów biznesowych, zwłaszcza w segmencie detalicznym.

– W II kwartale wśród priorytetów banku znajdowały się nadal wszelkie formy wsparcia udzielanego klientom – kontynuacja programów czasowego odroczenia spłat rat pożyczek gotówkowych, kredytów hipotecznych i kredytów dla firm oraz aktywne uczestnictwo w programach rządowych, takich jak Tarcza Finansowa PFR. I nawet mimo, że przez cały okres trwania pandemii zachęcaliśmy do aktywniejszego korzystania z bankowości elektronicznej, oddziały były otwarte i obsługiwały klientów bez zakłóceń – tłumaczy Joao Bras Jorge, Prezes Zarządu Banku Millennium.

Lepiej od oczekiwań

Sprawiło to, że po dwóch kwartałach wyniki biznesowe są bardziej pozytywne od oczekiwań banku, ale finansowe już mniej satysfakcjonujące. Problem w tym, że w okresie ostatnich kilku miesięcy, oprócz pandemii COVID-19, która diametralnie zmieniła zachowania konsumenckie i zapotrzebowanie na kredyty, nastąpiło trzykrotne obniżenie stóp procentowych przez NBP.

– Banki, w tym nasz bank funkcjonują w środowisku bardzo niskich stóp procentowych, co oznacza konieczność zmiany modelu biznesowego – dodał prezes.

Jego zdaniem perspektywy makroekonomiczne na kolejne miesiące są lepsze, niż wydawało się w momencie publikacji wyników za poprzedni kwartał.

– W kolejnych miesiącach pozytywnie oceniam szanse na rozwój bankowości korporacyjnej, m.in. ze względu na brak zagrożenia związanego z ryzykiem portfela kredytów oraz fakt, że w bankowości detalicznej wyraźnie wracamy do wolumenów sprzedaży sprzed koronawirusa. Zaobserwowaliśmy również dynamiczny wzrost bankowości elektronicznej, m.in. 30 proc. roczny wzrost w bankowości mobilnej oraz wysoki udział kanałów elektronicznych w sprzedaży – dodaje Joao Bras Jorge.

Czarne chmury...


Bankowców cieszy roczny przyrost akcji kredytowej o 8 proc. i nowy rekord w wartości udzielonych kredytów hipotecznych - aż 1,5 mld zł w II kw. 2020 r. i łącznie 2,9 mld zł w pierwszej poł. 2020 r., co dało łączny wzrost o 50 proc.

To w Millenium. W ocenie analityków inne banki mogą już jednak podać gorsze wyniki, a cały sektor może popaść w następnych miesiącach w poważne kłopoty. Same tylko straty wywołane obniżkami stóp procentowych przez bank centralny wyniosą nawet 700 mln zł w przypadku Banku Pekao i blisko 900 mln zł dla PKO BP. To te największe banki, w mniejszych, proporcjonalnie, wcale nie będzie lepiej.

Bankowcy szacują, że łącznie kryzys może kosztować cały polski sektor bankowy ok. 14 mld zł dodatkowych odpisów kredytowych w okresie 2020–2022 – to bardzo duże pieniądze.

Tę zależność dostrzegła już giełda, na której akcje banków przestały być chodliwym towarem i zostały mocno przecenione.

...nad sektorem


Mateusz Namysł, analityk mBanku ocenia, że ich przecena wynika z ruchu NBP i obniżek stóp procentowych, co powoduje spadek uzyskiwanego wyniku odsetkowego.

Drugim czynnikiem jest niepewność odnośnie sytuacji klientów i duże prawdopodobieństwo znacznego pogorszenia się sytuacji części z nich, co może przełożyć się na wyższe koszty ryzyka w bankach (wyższe rezerwy). Bo kryzys może dopiero nadejść.

Kolejnym elementem negatywnie oddziałującym na sentyment do banków jest osłabienie się koniunktury gospodarczej, co prawdopodobnie będzie skutkować mniejszymi wydatkami inwestycyjnymi przedsiębiorstw, czyli mniejszym zapotrzebowaniem na kredyty inwestycyjne.

– Wszystkie te czynniki wpływają negatywnie na perspektywy wyników finansowych uzyskiwanych przez banki – podsumowuje Namysł. Tym bardziej, że wcześniej wprowadzony został podatek bankowy, a instytucje muszą zrzucić się jeszcze na restrukturyzację SKOK-ów, które traciły wielkie kwoty.

Również NBP ocenia, że w nadchodzącym okresie należy spodziewać się znacznego spadku przeciętnej zyskowności sektora bankowego oraz wzrostu liczby i udziału w aktywach banków ponoszących straty. Wzrasta tym samym prawdopodobieństwo scenariusza, że problemy pojedynczych banków będą przekładać się na wyniki całego sektora.

Fatalne połączenie

Co to oznacza dla przeciętnego klienta banków, zwykłego zjadacza chleba? Np. to, że do banków przestanie się opłacać przynosić pieniądze. Niektóre każą już sobie wręcz za to płacić.

Są np. opłaty za prowadzenie konta oszczędnościowego, a wkrótce mogą pojawić się opłaty za założenie depozytu. Ale działania banków mają pewne podstawy - ujemne już w niektórych krajach oprocentowanie w bankach centralnych przekłada się na to, że bankowcy mają problem z lokowaniem pozyskanych od klientów depozytów.

Dodajmy, że o tym, jak lokować oszczędności więcej pisaliśmy w tekście "Lokaty przestały się opłacać. Oto co najlepiej zrobić z oszczędnościami w 2020 roku".

Ale również z dostępem do kredytów może być problem. Bo kiepska sytuacja sektora bankowego odbije się na firmach, które będą potrzebowały kapitału, a nie będą miały do niego łatwego dostępu. Otrzymanie kredytu będzie trudniejsze także dla klientów indywidualnych, bo rośnie ryzyko ich spłaty.

Wszystkiemu winne jest połączenie drastycznych obniżek stóp procentowych, wzrost liczby kredytów zagrożonych i nadmiernych podatków nakładanych na banki oraz wzrost inflacji. Sprawi to, że dla banków i ich klientów przyszłość może być trudna.