Białoruska "Dolina Krzemowa" w opałach. Polskim firmom już cieknie ślinka na jej specjalistów
- Niestety w kraju nie ma obecnie warunków, by biznes technologiczny mógł funkcjonować, bo start-upy nie powstają w atmosferze strachu i przemocy - tak brzmi odezwa białoruskich informatyków z mińskiej Doliny Krzemowej. Teraz najlepszych specjalistów ściągną kraje ościenne, w tym Polska.
Park Wysokich Technologii
Choć władze białoruskie i sam Łukaszenka od dawna celowo rezygnują z modernizacji gospodarki (bo wtedy łatwiej jest im utrzymać się u władzy), to trochę przez przypadek stworzyły dość nowoczesny projekt Parku Wysokich Technologii w Mińsku w 2005 r., co jest w pewnym sensie kolebką tamtejszej Doliny Krzemowej.
Pomógł w tym były ambasador Białorusi w USA, który wpadł na pomysł skopiowania rozwiązań z Doliny Krzemowej. Tradycyjnie solidna jeszcze z czasów radzieckich edukacja techniczna i jej absolwenci wsparli projekt, i wiele talentów, zamiast emigrować na Zachód, rozpoczęło pracę właśnie w mińskim Parku.
Tolerowana przez władzę, a nawet momentami przez nią wspierana odrębnym traktowaniem i regulacjami branża, dynamicznie się ostatnimi laty rozwijała i zatrudniała ostatnio przeszło 60 tys. pracowników oraz generując ponad 5 procent PKB Białorusi.
Talenty do wzięcia
Najbardziej znanym owocem Parku jest firma EPAM Systems notowana na nowojorskiej giełdzie o kapitalizacji rzędu 18-20 mld dol., co czyni ją prawdopodobnie najcenniejszą firmą założoną przez Białorusinów.Mało tego, pierwszym białoruskim tech miliarderem w zeszłym roku został Wiktor Kisłyj, założyciel firmy Wargaming.net, który z siłą czołgu od dziesięciu lat zdobywa front gier mobilnych. Popularne na całym świecie "World of Tanks" pochodzi z Białorusi, w zeszłym roku firmę wyceniano na 1,5 mld dol.
Takie przykłady to wielka motywacja i wzór do naśladowania dla tysięcy białoruskich informatyków, którzy z biur w Parku pracują dla światowych spółek informatycznych. Zachodnie zwykle pensje i wynagrodzenia za pracę, które otrzymują czyni ich oczywiście krezusami w ojczyźnie, ale czy po brutalnych akcjach milicji i w ogólnym chaosie będą w dalszym ciągu chcieli w Mińsku pracować?
To już wydaje się sprawą dyskusyjną. Tym bardziej, że o ich talent starają się inne kraje i rządy.
Sam Hi-Tech Park stał się jednym z głównych ośrodków na świecie w dziedzinie rozwoju oprogramowania i rozwoju technologii informatycznych. Ponad 50 światowych firm to jego klienci, a około 85 proc. wyprodukowanego na Białorusi oprogramowania eksportowano za granicę: do USA, Europy, Kanady i krajów poradzieckich.
PHT•123rf.com
Obecnie rezydentami Parku jest 140 firm, wśród których są wspomniana EPAM Systems, "Game Stream" (centrum rozwoju Wargaming), Itransition, IBA IT Park czy Viber Media. Jeszcze są, nie wiadomo jak długo. Bo teraz to wszystko może upaść.
Wyprowadzka z Mińska
Wyłączenie internetu i sytuacja polityczna po wyborach na Białorusi wpłynęły na spore straty białoruskiej branży IT. Tak wizerunkowe, jak i finansowe. Dlatego coraz więcej firm i rokujących startupów zaczyna myśleć o wyprowadzce z Mińska. Dokąd mogą trafić?Te najlepsze i najciekawsze mogą liczyć nawet na miękkie lądowanie w USA i Chinach, które są na tym polu coraz aktywniejsze. W cenie jest też Europa, szczególnie Niemcy, Wielka Brytania czy Skandynawia.
Wydaje się, że na przyciągnięcie niektórych spółek mogłaby liczyć też Polska, bo bliskość kulturowa i geograficzna oraz całkiem nieźle rozwinięta infrastruktura, np. w Warszawie może przemawiać za nami.
Na transfer liczy też Ukraina, o czym pisał niedawno ukraiński portal "Ekonomiczna Prawda", który zwrócił uwagę na to, że niektóre firmy już oddelegowały tam swoich pracowników. I wydaje się, że Kijów również może być dla niektórych firm z Mińska pewną alternatywą.
Zaproszenie do Kijowa
List, w którym 2,5 tys. podpisanych przedstawicieli branży na Białorusi skarży się na warunki pracy w związku z obecną sytuacją kraju wywołał spory oddźwięk w świecie IT. Bo coraz bardziej realny staje się masowy eksodus fachowców za granicę i otwieranie ich biur w innych, także sąsiednich krajach.Grozi to oczywiście upadkiem tej całkiem prężnej branży w kraju, spadek inwestycji i wpływów z podatków do budżetu. Ale o tym nikt chyba na razie nie myśli, tym bardziej, że ciągu ostatnich tygodni obserwujemy raczej nakręcanie spirali przemocy niż tonowanie nastrojów, a wykształceni i znający świat inżynierowie siłą rzeczy nie są sprzymierzeńcami tej władzy.
Z szacunków wynika, że tylko przez problemy związane z brakiem dostępu do internetu w ciągu kilku dni, kraj stracił ponad 140 mln dolarów. Dla białoruskich firm IT przełożyło się to na bolesny spadek dochodów.
Atmosfera wolności i otwartości
Nie dziwi więc specjalnie to, że napisali w odezwie, że "Start-upy i rozwój następuje w atmosferze wolności i otwartości". "Ekonomiczna Prawda" podała, że kilkadziesiąt białoruskich firm już prowadzi rozmowy z ukraińskimi firmami coworkingowymi.PHT•PHT
Z naszych ustaleń wynika, że podobnym zainteresowaniem Białorusinów cieszy się Warszawa, co mogłoby dla wszystkich być dobrym rozwiązaniem. Bo Polska oferuje łatwiejszy jednak dostęp do rynków i kontaktów w Europie niż Ukraina.
Polska aktywność
Polska była zresztą już wcześniej dość aktywna na Białorusi. m. in. poprzez forum poświęcone promocji startupów, IT i technologii innowacyjnych. które odbyło się w mińskim Parku Wysokich Technologii w 2018 r. Przedstawiciele Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii i innych instytucji prezentowali wtedy możliwości dla startupów w Polsce.
Wojciech Ponikiewski, wiceszef departamentu współpracy ekonomicznej w MSZ badał potencjalne opcje tej współpracy. - Myślę, że Polska też jest takim miejscem, które może być interesujące dla białoruskich firm i startupów - powiedział.
Jego zdaniem atrakcyjna dla białoruskich firm może być zarówno możliwość wejścia na wspólny rynek UE, jak i instrumenty wspierania małych firm, które oferuje Polska.
Jednym z przykładów udanego rozwoju w Polsce jest Spoko, białoruski startup, który do niedawna działał jako Pay Ukraine i ma ok. 120 tys. użytkowników.. Rozwinięta w Polsce firma specjalizuje się w przelewach dla emigrantów. Początkowo pieniądze można było wysyłać tylko na Ukrainę i do Indii. Obecnie szybkie transfery można wykonywać z 28 krajów (w tym z Polski) do 16 krajów, a pieniądze wypłacać w 50 tys. punktów stacjonarnych.
Rosyjska kroplówka
Przypomnijmy, że PKB Białorusi wynosiło w 2018 roku ok. 60 miliardów dolarów, a Rosja była i jest największym partnerem handlowym - import z Rosji sięga prawie 40 procent całości. Rosja to też największy wierzyciel, posiada blisko 40 procent długu Białorusi.
To silnie łączy ją z Rosją i utrudnia proces usamodzielnienia się. Tym bardziej, że ogromne jest energetyczne uzależnienie od Moskwy, czyli zakupy tańszej ropy i gazu, które Białoruś przetwarza w swoich rafineriach i odsprzedaje dalej po światowych już cenach.
Niemieckie pismo Das Parlament oszacowało, że bezpośrednie i pośrednie subwencje Moskwy mogły wynieść nawet 90 miliardów euro do 2017 roku - to umożliwiało Łukaszence utrzymywać gospodarczą stabilizację, kupować sobie względny spokój i stabilność finansową. Szacuje się np., że tylko 6 procent Białorusinów żyje poniżej granicy ubóstwa (w Polsce to ok. 12-14 proc.).
Witamy w Polsce
Wielu inżynierów z Mińska będzie zapewne myślało o tym, by zmienić miejsce do pracy i życia. Co można im poradzić?
Grzegorz Kielski, polski inżynier, który mieszkał i pracował w wielu krajach świata ocenia, że Polska jest generalnie dobrym miejscem do rozwoju własnych firm i projektów branży IT. Dobre warunki oferuje np. Warszawa, choć pandemia zmieniła ostatnio sytuację i sama lokalizacja powoli przestaje mieć znaczenie zawodowe, bo większość informatyków i tak pracuje zdalnie.
Ale nie tylko Polska ma szansę na to, by ich pozyskać, o czym wspominaliśmy wyżej. - Z drugiej strony słyszałem opinie, że na Ukrainie zarobki w IT są tylko średnio o 10 do 20 proc. niższe niż w Polsce, ale to już trochę inna sytuacja - dodaje Kielski.
- Na pewno, o ile nie będzie dodatkowych wymagań na założenie firmy dla Białorusinów, to możemy być dla nich atrakcyjni, tym bardziej jeśli ktoś posiada np. Kartę Polaka - podsumowuje.
Wydaje się zatem, że o talenty z Mińska i całej Białorusi warto się postarać, bo wciąż mamy tam dobrą markę i jesteśmy uważani za kraj Zachodu. Tym bardziej, że chętnych rąk do pracy i otwartych głów potrzebujemy z roku na rok coraz więcej.