I wy jeszcze wierzycie ZUS-owi. Pandemia obnażyła, w jak katastrofalnej sytuacji są emerytury

Grzegorz Koper
To, że jest problem ze spięciem budżetu ZUS-u wiedziano już od dawna. Jednak dopiero pandemia pokazała, z jak poważnym problemem mamy do czynienia.
Większa liczba emerytów oznacza więcej pieniędzy na ich świadczenia. 123rf.com

Będziemy dożywać 100 lat

Polacy żyją coraz dłużej. W opinii demografów dzisiejsi 20-30-latkowie mogą częściej dożywać 100 lat.

Tymczasem starzejące się społeczeństwo to wielkie obciążenie finansowe dla młodszych pokoleń. Staruszkowie częściej wymagają opieki medycznej, potrzebują pomocy i wymagają ułatwień infrastrukturalnych.

Niestety od kilkudziesięciu lat dzietność w Polsce zwykle maleje. Spadała od 1983 r., gdy wskaźnik dzietności osiągnął 2,43 (przeciętnie 100 kobiet rodziło 243 dzieci). Dno dzietności Polacy osiągnęli w 2003 r. Wtedy na jedną kobietę przypadało 1,22 narodzonego dziecka. Dziś jest nieznacznie lepiej, w 2019 r. wskaźnik wyniósł 1,43. To nadal za mało by zapewnić zastępowalność pokoleń.


Tak długie niezastępowanie pokoleń przysparza problemów na kolejne dekady. Mniej dzieci to mniej osób pracujących po kilkunastu latach. Tymczasem już od lat 90. w Polsce niezapewniana jest zastępowalność pokoleniowa.

Już teraz system emerytalny odczuwa tego konsekwencje. W dalszej perspektywie będzie jeszcze gorzej, bo emerytów będzie przybywać, a osób pracujących - ubywać.

Dziura w systemie emerytalnym

Aleksander Łaszek, główny ekonomista FOR opublikował właśnie raport pt. Demografia i recesja uderzają w ZUS, w którym opisał problemy systemu emerytalnego, dotychczas maskowane przez dobrą koniunkturę.

Wskazał, że wraz z pandemią obniżyły się dochody Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, a wydatki na emerytury pozostały bez zmian.

W ciągu ostatnich 5 lat zmienił się stosunek pracujących do pobierających emerytury. Tych pierwszych ubyło o 1 mln 400 tys., a emerytów przybyło o 1 mln 300 tys. Tym samym przy zachowaniu obecnej relacji emerytur do płac w czasie koronawirusowej recesji można się spodziewać niemałej finansowej dziury w powszechnym systemie emerytalnym.

– Uwzględniając 13-ste i 14-ste emerytury deficyt wzrośnie z 1,8% PKB (36 mld zł) w 2018 roku do prognozowanych przez rząd 3,4% PKB (prawie 80 mld zł) w 2021 roku – czytamy w analizie.

Przed rządem stoi wybór, którą metodę zaradzenia sytuacji wybrać. Ekspert z FOR wskazuje trzy możliwości. Pierwszą z nich jest podniesienie wieku emerytalnego, by zwiększyć liczbę osób w wieku produkcyjnym w stosunku do liczby emerytów.

Inną drogą jest obniżenie emerytur w stosunku do płac. Tak działały dotychczasowe regulacje (dotyczy przyznawania nowych emerytur i ich indeksacji), jednak - jak wskazuje specjalista - trzynaste i czternaste emerytury zniwelowały ten efekt. Ostatecznie można też podnieść podatki lub ograniczyć inne wydatki.

W dalszej perspektywie powinniśmy dbać o dzietność

Pewnym rozwiązaniem - acz niemożliwym do wprowadzenia "na już" - jest również wzrost dzietności, której temat mniej lub bardziej skutecznie podejmuje każdy kolejny rząd. Z prof. Gavinem Rae, kierownikiem Katedry Nauk Społecznych w Akademii Leona Koźmińskiego, porozmawialiśmy o odwróceniu trendu zmniejszającej się dzietności.

Ekspert wyjawił nam, że kraje, którym udało się podnieść wskaźnik urodzeń, połączyły hojne zasiłki na dzieci ze zwiększonymi inwestycjami w placówki opieki nad najmłodszymi.

– Taka polityka była szczególnie skuteczna w krajach europejskich, takich jak Szwecja i Francja. Niemcy odniosły również sukces w tym obszarze, łącząc wydatki na opiekę nad dziećmi i wprowadzając programy urlopów rodzicielskich, jednocześnie zachęcając do migracji do kraju – stwierdził specjalista.

Dodał, że rząd powinien nauczyć się tych lekcji i zainwestować w publiczną infrastrukturę, taką jak żłobki i przedszkola, a także w system opieki zdrowotnej.