Smutny efekt miłości naszego rządu do górników. Polskie ceny prądu są najwyższe w Europie
Choć decyzje o utrzymaniu nierentownych kopalni są czysto polityczne, to ich ekonomiczne efekty odczuwa każdy z nas. Polska i tak ma już najdroższy prąd w Europie, a ceny mogą pójść w górę. Wszystko przez nieopłacalny do wydobycia węgiel, którym stoi rodzima energetyka. Do sprawy można podejść sposobem, ale rząd pozostaje nań ślepy.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, statystyczny górnik zarabia rocznie więcej, niż wynosi wartość wydobytego przez niego w tym okresie węgla. Rachunek ten oznacza, że do ich pensji dopłacić muszą podatnicy. Średnio dodajemy do kieszeni każdego z nich prawie 11 tys złotych.
57 proc. kosztów kopalni stanowią zaś m.in. wydatki zapewniające bezpieczne wydobycie. Polski węgiel jest zaś umiejscowiony głęboko, co dalej obniża rentowność wydobycia. Drogi węgiel oznacza zaś drogą energię uzyskiwaną z elektrowni wykorzystujących ten surowiec. W szybkim tempie rosną też koszta emisji CO2.
energia z OZE rozwiązaniem na drogi prąd w Polsce?
"Wyborcza" wskazuje, że zamiast kopać pod sobą dołki, pompując pieniądze w nierentowny węgiel rząd powinien sukcesywnie zwiększać udział odnawialnych źródeł energii (OZE) w miksie energetycznym Polski. Obecnie odsetek OZE o zerowych kosztach krańcowych nad Wisłą wynosi jedynie 13 proc. i jest jednym z najniższych w Europie.Zdaniem Ember duże inwestycje w energię wiatrową i słoneczną mogłyby doprowadzić do spadku hurtowych cen energii. W ostatnich latach koszty energii z tych źródeł sukcesywnie bowiem maleją, podczas gdy opłaty za emisję CO2 będą rosły. Powinniśmy więc dążyć do jak najszybszego zamknięcia elektrowni węglowych. Ich obsługa będzie coraz boleśniejsza dla polskiego budżetu.
Czytaj także: Zmiana klimatu zmienia myślenie. Wolimy więcej zapłacić za prąd, jeśli nie będzie pochodził z węgla
Podwyżki prądu źle wpłyną na polski przemysł i zabolą Kowalskiego
Ceny energii oczywiście mają wpływ na konkurencyjność polskich przedsiębiorstw. Firmy więcej wydające na prąd muszą bowiem jakoś rekompensować sobie wyższe koszta m.in. produkcji przemysłowej.W zeszłym roku doszło do ewenementu na skalę Europy – mimo rosnących kosztów emisji dwutlenku węgla ceny prądu stanęły w miejscu. Rząd w szale roku wyborczego zamroził stawki dla odbiorców energii i obiecał płacić rekompensaty branży energetycznej. Dziś Polska nie ma na horyzoncie kolejnych głosowań, więc ceny najprawdopodobniej rozpoczną nieubłaganą wędrówkę w górę.
Jak opisywaliśmy w naszym portalu, przez sytuacje epidemiczną rozpadły się też szanse na dopłaty do prądu dla większości obywateli. Jeszcze w lutym minister aktywów państwowych Jacek Sasin obiecywał, że dopłaty za prąd trafią do osób mieszczących się w pierwszym progu podatkowym, zaś wysokość rekompensaty będzie zależna od zużycia energii i wyniesie od ok. 35 zł do ponad 300 zł. Dziś to już prawie pewne: rekompensaty za podwyżki cen energii elektrycznej zobaczą tylko nieliczni Polacy.
Dlaczego prąd jest taki drogi?
Z cytowanych przez Wyborczą danych Energy Solution wynika, że w 2019 r. koszty płynące z rosnących cen prądu to dla firm i samorządów dodatkowy ciężar ok. 9 mld zł. Za obecny rok ma to już być blisko 12 mld zł. Dla Kowalskiego to w przeliczeniu rachunki wyższe o ok 5-10 proc.Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, w Polsce od lat większość energii (80 proc.) produkuje się ze spalania węgla. Tego surowca jest coraz mniej, rosną koszty jego wydobycia. Doszło do tego, że polski węgiel jest droższy od importowanego, który ściągamy z Rosji, Chile czy Australii.
Spalanie węgla jest także nieekologiczne, truje środowisko i nas samych. W związku z tym Unia Europejska stopniowo podwyższa specyficzny podatek: uprawnienia do emisji CO2.
Czytaj także: Jeden z największych pracodawców w Polsce zredukuje zatrudnienie. Chodzi o węgiel