Zapłacisz za własne pieniądze. Znany bank chce wprowadzić kary za depozyty
mBank nie wyklucza rozpoczęcia pobierania karnych opłat od wysokich sald od klientów indywidualnych. Jednocześnie bank, żeby zatrzymać pieniądze klientów u siebie, zamierza zaproponować im większą ofertę inwestycyjną.
Jak to będzie wyglądać w praktyce? Po prostu po przekroczeniu pewnej kwoty na depozycie bank będzie ściągał karną miesięczną opłatę.
Jest to skutkiem tego, że z jednej strony mamy w Polsce ustaloną przez NBP bardzo niską stopę procentową – 0,1 proc. – w celu pobudzenia popytu, a z drugiej banki od 2016 r. muszą płacić podatek bankowy wysokości 0,44 proc. liczony od aktywów. Wyjątkiem są tu obligacje skarbowe.
Depozyty, na których będziemy tracić mogą być coraz częstsze
Dwa tygodnie temu Polaków zelektryzowały doniesienia ”Rzeczpospolitej”, że pierwszy znany bank (nazwy nie podano) zamierza wprowadzić ujemne oprocentowanie depozytów. Jak wyliczał dziennik, gdyby stawki wyniosły 0,1 proc. i liczone byłyby od całej kwoty, to klient mający na depozycie 500 tys. zł zapłaciłby w skali roku 500 zł.O ile takie wprowadzenie nominalnie ujemnego oprocentowania przez banki jest raczej mało prawdopodobne, to ujemne realne oprocentowanie, czyli mniejsze niż inflacja, już występuje. I nie ma w tym nic dziwnego.
Jak tłumaczył nam makroekonomista dr Wojciech Paczos, "przyzwyczailiśmy się do tego, że jeśli stopy procentowe są bliskie zera albo realnie ujemne, bo oprocentowanie zjada nam inflacja, to jest to jakaś aberracja i odchylenie od normy, które występuje tymczasowo i chwilowo, np. podczas kryzysu". Natomiast zupełnie nie musi tak być.
– W przestrzeni publicznej słyszę bardzo wiele błędnych komentarzy, mówiących, że obniżanie stóp procentowych przez NBP, to karanie ludzi za to, że oszczędzają i należy z tym skończyć. Otóż nie. Bank centralny obniża stopy procentowe, żeby pobudzić popyt i jeśli popyt się nie pobudza mimo obniżki, to znaczy, że stopy te są cały czas za wysokie – mówił Paczos.