Poziom twojej motywacji na home office sięga dna? To normalne - oto sposób, jak to naprawić

Katarzyna Florencka
Od roku siedzicie w domu, kolegów i koleżanki z pracy widujecie tylko na ekranach i coraz gorzej idzie wam praca? Poznajcie w takim razie Elę Krokosz. Od ponad 20 lat pomaga ona ludziom odnajdywać w pracy pasję – a dla wszystkich, których ogarnął covidowy marazm, ma kilka ważnych rad.
Marazm i brak motywacji - to bardzo częste objawy podczas home office. Fot. Unsplash


Na pracy zdalnej z małymi przerwami siedzę już ponad rok i przyznam, że coraz częściej ogarnia mnie marazm – pracę wykonuję, ale bez szczególnego entuzjazmu. To normalne, czy powinno mnie zaniepokoić?

Myślę, że to jest bardzo normalne! Nie wiem jakiego człowieka by trzeba było, żeby go to gdzieś nie dopadło. Nikt z nas nie ma nieskończonej siły psychicznej, tak samo jak nikt nie ma nieskończonej siły w mięśniach: każdy mięsień, który jest wystarczająco długo napięty, ma prawo się zmęczyć.


Analogicznie, nawet osoba bardzo odporna psychicznie prędzej czy później dotrze do swojej granicy.
Jeżeli nie mamy momentów odpoczynku, "ładowania baterii" to nie ma się co dziwić, że ciągła ekspozycja na stres wpływa na nas psychicznie.

Tylko powstaje pytanie, co z tym zrobić? Końca sytuacji nie widać, długiego urlopu nie da się brać co miesiąc...

A tak z ciekawości zapytam: czego pani brakuje najbardziej? Co by pani dodało najwięcej energii?

Ludzie.

No dobrze, więc kontakt z ludźmi. Ale co jeszcze? Bo jeśli nie możemy wziąć rzeczy, która by dała nam najwięcej energii, tego kontaktu fizycznego – to musimy szukać jakiegoś substytutu. Czyli jeśli ludzie nie – to co innego?

Hm, tutaj mam problem! Bo wiem, że bardzo dobrze działam kiedy mam w okolicy ludzi – ale to, co mi dają, to możliwość odreagowania pracy, postawienia sobie granic, które pozwoliłyby mi skończyć zadania. I tutaj muszę szukać rzeczy, które dałyby mi podobny efekt.

Bardzo dobrze pani tutaj powiedziała: "szukać". To jest w tej sytuacji kluczowe słowo. Wydaje mi się, że większość z nas przed nadejściem pandemii potrafiła się bardzo dobrze ładować bodźcami zewnętrznymi. I w tym nie ma nic złego! Bo to bardzo dobrze jeśli np. rozumiem, że jestem ekstrawertykiem i dlatego ładuje mnie kontakt z drugim
człowiekiem, wspólne robienie czegoś, wyjście gdzieś.

Teraz, jak popatrzymy w kontekście zawodowym, wiele osób czerpało motywację z tego, że fizycznie szło do pracy, szło z kimś na kawę – cały czas były to bodźce zewnętrzne.

Ale teraz ogromna ich część zniknęła.

Pojawia się więc pytanie o to, czego możemy użyć w zamian. Bo jeżeli nie jesteśmy w stanie dać sobie tego najmocniejszego bodźca – to oznacza, że musimy mocniej pomyśleć nad tym, co nam energię dostarczy w zamian. I często będzie to oznaczało, że będziemy musieli świadomie dostarczyć sobie kilka razy więcej bodźców niż dotychczas.

Kluczowe słowo na dzisiaj to jest "energia" – nie "motywacja", ale właśnie "energia". Ale jej źródeł trzeba świadomie szukać.

No to zapytam: gdzie?

To zależy właśnie od osoby. Komuś może pomóc zorganizowanie spotkania ze znajomymi online lub np. w bezpieczniejszym miejscu, w parku – chodzi o możliwość odpoczynku. Jak pani mówiła, my nie możemy sobie non stop fundować dwutygodniowych wakacji – tylko musimy szukać mniejszych rzeczy, które będą nam dostarczać energię wielokrotnie przez dłuższy czas.

Proszę zauważyć: początek pandemii był dla nas szokiem, ale po nim nastąpiła mega mobilizacja. Mieliśmy cel, byliśmy skoncentrowani na tym, żeby nie zachorować, chętnie wykorzystywaliśmy energię z tej mobilizacji do nowych wyzwań. Wiele firm powtarza dzisiaj, że to był najlepszy okres z perspektywy produktywności ludzi.
Czytaj także: Zmarnuj ten weekend, jeśli chcesz odpocząć. Oto 7 metod unikania zmęczenia, frustracji i poczucia zmarnowanego życia
Potem troszeczkę to opadło, przyszły wakacje, potem druga fala, potem trzecia... I przyszedł ten marazm, obojętność, psychiczne zmęczenie. Teraz kluczowe jest znalezienie tych 10 małych bodźców, które wspólnie zastąpią nam jeden duży – i świadome ich planowanie. Można raz dziennie iść na spacer, zadzwonić do koleżanki, poprzytulać się z dzieckiem.

Teraz idziemy więc w kierunku generowania stanu, który jest nam potrzebny – bo on sam do nas nie przyjdzie.

To nie jest raczej coś, nad czym większość z nas mocno myślała przed pandemią. Wręcz narzekaliśmy czasem na przebodźcowanie...

No właśnie! Dlaczego też myślę, że choć to dla nas trudny okres, możemy z niego wyciągnąć coś dla siebie: i to może być np. przejęcie kontroli nad bodźcami w naszym życiu, wytwarzaniem ich. Wiele osób funkcjonuje teraz narzekając na to, że to wszystko się tak ciągnie, że brakuje kontaktu z innymi – tylko pytanie, czy takie przeciągające się narzekanie coś nam daje?

Jak generować tę dobra energię? Po pierwsze, jak wspominałam, to mogą być małe rzeczy, którymi będziemy regularnie zastępować te większe. Po drugie: musimy nauczyć się świadomego myślenia.

Przyznam się, że nie rozumiem, o co tutaj chodzi.

Już wyjaśniam. Aby nie wpaść w marazm, potrzebujemy w tym momencie dużej odporności psychicznej – warto więc uświadomić sobie, skąd się ona bierze. Jednym z narzędzi wykorzystywanych do jej określenia jest model M4C (Commitment, Challenge, Control, Confidence) i narzędzie służące do pomiaru naszej odporności psychicznej – MTQ48, czyli specjalny formularz składający się z 48 pytań.

"Odporność psychiczna" definiowana jest w tym kwestionariuszu dwuwymiarowo: po pierwsze oceniamy ją w oparciu o coś, co po angielsku określane jest jako "resilience" – czyli "sprężystości", możliwości szybkiego "odbicia" się ze stanu, który nam nie służy, np. z porażek. Oprócz tego chodzi też o "twardość": na ile czynniki zewnętrzne mają na nas wpływ.

Z czego składa się odporność psychiczna?

1. Zaangażowanie

2. Poczucie wpływu

3. Wyzwanie, w tym umiejętność wypychania się ze strefy komfortu

4. Pewność siebie

Ciekawi mnie w ogóle jeszcze jedna sprawa. Jest pani coachem – co automatycznie jednak oznacza, że zazwyczaj pracuje pani z ludźmi postawionymi wysoko w hierarchii biznesowej. Czym różni się praca z nimi od tej z szeregowymi pracownikami?

Wytłumaczę to używając pani jako przykładu: aby wyjść z marazmu, potrzebuje pani do tego jakiejś motywacji. Ale w przypadku topowych menedźerów czy osób prowadzących własne firmy to nie jest tak, że one chciałyby wyjść z marazmu – one muszą z tego marazmu wyjść, mają do osiągnięcia konkretne cele biznesowe, mają pod sobą wielu
pracowników.

Z tymi osobami trzeba bardzo mocno pracować nad tym, żeby do wyjścia z marazmu nie motywowała ich tylko obawa przed tym, jak wszystko może się rozsypać – ale żeby zadali sobie pytanie, co może się dzięki temu w ich życiu poprawić.

Z kolei w przypadku pracowników różnica polega na tym, że często panuje wśród nich przekonanie, że rolą szefa jest motywować ich do pracy – tymczasem ważne dla nich jest to, żeby pracowali dla siebie, rozwijali się, brali w ten sposób odpowiedzialność za swoje życie.

A czy ten coaching dla pracowników różni się jakoś od "zwykłego" coachingu?

To, co nazywa pani "zwykłym" coachingiem, jest rzeczywiście rzeczą dość luksusową, drogą, na którą mogą sobie pozwolić osoby zarabiające powyżej pewnego pułapu. A przecież mamy czasy, w których takiego rodzaju wsparcia potrzebuje każdy, to jest wręcz
niesprawiedliwie, że główną barierą jest bariera finansowa!

Dlatego "ściągnęliśmy" to wszystko do poziomu self-coachingu, coachingu "siebie samego" – chcemy uczyć ludzi, jak mogą sami sobie pomóc, jak mogą sami siebie wyciągać z dołka.

Stworzony przez nas program self-coachingu (Self Coaching Program) działa w ten sposób, że jeśli ma pani jakiś problem, który chce przeanalizować, zgłasza się pani do mnie na sesję online. Rozmawiamy we dwie – jednak naszej rozmowie przysłuchują się inni, nawet 300 osób. Nie widać pani na ekranie, słychać jedynie pani głos.

I wszyscy oni słuchają o moich problemach?

Tak, ale w pewnym sensie nie skupiają na nich. Bardzo często wydarza się bowiem coś, co nazywa się "podczepieniem pod coaching".. Okazuje się, że wyzwania, o których pani opowiada, ma masa innych osób – wtedy widzą one, że nie są w tym same, uczą się radzenia ze swoimi problemami.

I to działa! Ludzie piszą do mnie, opowiadają o tym, jak w dowolnym momencie, w którym czują spadek, odpalają sobie nagrania z prowadzonej na żywo sesji coachingowej (każdy ma dostęp do sesji prowadzonych na żywo i potem do nagrań) sesję coachingową – i widzą, że nie są sami, inni mają podobne wyzwania.
Ela Krokosz jest coachem z wieloletnim doświadczeniem i propagatorką self-coachingu.Fot. mat. prasowe

Ela Krokosz od ponad 20 lat zajmuje się rozwojem potencjału ludzi. Jest prekursorką self coachingu oraz autorką programu Self Coaching Program, w którym pomaga zostać najlepszym coachem dla samego siebie.

Dzisiaj Ela Krokosz jest dyrektor zarządzającą Talent Development Institute, Master Coachem, Trenerem i Ekspertem w obszarze przywództwa oraz rozwoju potencjału ludzi. Występowała w ramach TEDx, opublikowała książką pt. "Ty też to masz! Odkryj swoje talenty i zacznij robić w życiu to, co lubisz i potrafisz najlepiej" jest również autorką podcastów.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl