Podróże lotnicze przed wakacjami wracają do łask. Ale nie dajmy się znów karmić ekościemą branży

Katarzyna Florencka
Szczepionki odhaczone, bilety w rękach, oczy skierowane w kierunku gorących krajów – Polacy są już gotowi na restart planów urlopowych, a swoje granice otwiera coraz więcej krajów. W całym entuzjazmie nie powinniśmy jednak zapomnieć o jednej ważnej rzeczy: podróże lotnicze nie są dobre dla środowiska. A jeśli jakaś linia próbuje wam wmówić, że można temu zaradzić – to po prostu wciska wam kit.
Podróży lotniczej nie da się uczynić neutralną klimatycznie. Fot. Pexels

Polacy wracają do samolotów

Wielkimi krokami zbliżają się wakacje, a wiele krajów żyjących z turystyki po zeszłorocznych stratach stara się zachęcić do przyjazdu jak najwięcej gości. Trwająca już od kilku miesięcy akcja szczepień również wzmaga entuzjazm do podróży – nic więc dziwnego, że bilety lotnicze rozchodzą się jak świeże bułeczki.

– Tylko w kwietniu nasz serwis lastminuter.pl przyjął rekordowo dużo rezerwacji. Więcej niż w analogicznych miesiącach z poprzednich lat. W tym roku przebity został nawet szczyt z rekordowego dla portalu kwietnia 2019. W maju zapewne utrzymamy tę samą tendencję – mówił niedawno INNPoland.pl Mariusz Piotrowski, redaktor serwisu Fly4free.pl.


Pierwszy entuzjazm jednak szybko minie i bardzo szybko wrócimy do zastanawiania się nad tym, jak nasz lot wpływa na środowisko. A specjaliści od PR-u tylko na to czekają – i znów będą próbowali nam wmówić, że lot na drugi koniec świata można uczynić "klimatycznie neutralnym".

Podróż neutralna dla środowiska

Mowa tutaj o magicznym haśle, traktowanym w ostatnich latach jako idealny argument w dyskusjach o szkodliwości lotnictwa (i jakiegokolwiek przemysłu o negatywnym wpływie na planetę): carbon offsetting schemes, czyli programom pozwalającym "wykupić" neutralny bilans emisji CO2 naszego lotu.
Czytaj także: Czym jest "zielone kłamstwo"? Tak wielkie firmy wykorzystują modę na ekologię
Jakim cudem? Ano, chodzi tutaj o finansowanie różnego rodzaju działań prośrodowiskowych, takich jak np. sadzenie nowych drzew. Promocję takich możliwości ukochał sobie zwłaszcza sektor lotniczy, który odpowiada za 2,4 proc. światowych emisji CO2 – nie licząc innych gazów cieplarnianych.

Linie lotnicze bronią się przed oskarżeniami o niszczenie środowiska, równocześnie przekonując swoich pasażerów do korzystania ze wspomnianych programów rekompensowania kosztów emisji. Pod koniec 2019 roku podśmiewaliśmy się z wprowadzonej przez PLL LOT "dobrowolnej opłaty ekologicznej", jednak nasz narodowy przewoźnik nie jest w tym odosobniony. Podobnie robią np. Wizz Air i Ryanair.

Fałszywa nadzieja

Problem polega jednak na tym, że programy kompensujące emisje dwutlenku węgla od lat są pod ostrzałem ekspertów. Krytycy zwracają uwagę przede wszystkim na to, że takie inicjatywy budują fałszywe poczucie bezpieczeństwa: ot, "zapłać i lataj do woli, środowisko tego nie zauważy".

Co więcej, jak ostatnio ustaliło Greenpeace, wiele programów kompensacji emisji CO2 jest co najmniej mocno podejrzanych: jako przykład podają projekt walki z deforestacją, który prowadzą... firmy wycinające dżunglę amazońską.

Sposób na zmniejszenie swojego lotniczego śladu węglowego jest tymczasem prosty: latać mniej lub w ogóle. Oczywiście, część z nas wciąż będzie musiała lub po prostu chciała latać – ale nie dajmy tak łatwo uspokoić swojego sumienia.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl