Ma 70 lat i mieszka w piwnicy. Dobija ją wysokość czynszu
Pani Aurelia ma 70 lat i mieszka w piwnicy jednego z bloków w Giżycku. Za 25 metrów ciasnoty i kiepskiego oświetlenia, płaci czynsz dokładnie taki sam jak lokatorzy “normalnych” mieszkań. Spółdzielnia nie zamierza jednak negocjować stawki.
Mieszkanie w piwnicy
O sprawie donosi InterwencjaPolsatu. Kobieta miała kiedyś 50-metrowe mieszkanie na wsi. Sprzedała je, bo chciała pomóc dzieciom w wychowaniu wnuków. Osiem lat temu kupiła lokal użytkowy w Giżycku.Pani Aurelia próbowała wyjaśnić sprawę w spółdzielni. Tam przekazano jej, że płaci drożej, bo lokal jest traktowany jak użytkowy. Pracownik spółdzielni chciał nawet słuchać gdy sugerowała, że może złożyć oświadczenie, że nie prowadzi działalności.Bez problemu dostała meldunek, zadomowiła się. Rok temu zorientowała się, że płaci czynsz taki sam jak sąsiadka. Tylko że ona ma dwa razy większe, normalne mieszkanie.
Zarządzająca osiedlem spółdzielnia mieszkaniowa "Mamry” nie zgodziła się na obniżenie opłat. Jej przedstawiciele nie chcieli też rozmawiać z dziennikarzami, przekazali jednak oświadczenie.
W sprawie podjęta została interwencja u starosty giżyckiego, Mirosława Dariusza Drzażdżewskiego.“Lokal usytuowany jest w piwnicy budynku mieszkalnego i nie spełnia norm zawartych w Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury, w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki (…) aby zostać zakwalifikowanym jako lokal mieszkalny”.
– Pani musi się do nas zwrócić z wnioskiem, byśmy przeprowadzili postępowanie. To dosyć często się zdarza. Trochę inne warunki są dla lokalu użytkowego, a inne dla mieszkalnego. Bardzo proszę o wniosek, ta sprawa będzie rozpatrzona, zobaczymy, jak to wygląda – zapowiada.
Dla pani Aurelii nawet minimalna obniżka czynszu jest na wagę złota. – Sto złotych mniej za czynsz to byłoby dużo. Trzeba mi kupić aparat słuchowy, bo słabo słyszę, a stary mi się zepsuł, okulary muszę zmienić – wyznaje rozżalona kobieta.
Patologia w spółdzielniach
Jak pisaliśmy w InnPoland, po dziewięciu latach od zapowiedzi prawnych zmian w działalności spółdzielni mieszkaniowych reform jak nie było, tak nie ma. Prezesi nadal potrafią sprawować funkcję przez dziesięciolecia, a niektórzy mogą pochwalić się absurdalnie wysokimi pensjami. Rekordzista z Częstochowy co miesiąc otrzymuje 34,5 tys. zł brutto.Prezes Pionkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i radny miejski Piotr Nowak w 2019 r. zarobił w spółdzielni ponad 182 tys. zł brutto, czyli ponad 15 tys. zł miesięcznie.
Prezes Legnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej oraz tamtejszy radny Jan Szynalski za działalność zawodową otrzymał w 2019 r. blisko 223 tys. zł. W przeliczeniu to pensja wynosząca 18,5 tys. brutto.
Wysokie zarobki są jedną z bardziej bulwersujących kwestii, ale sprawa jest jeszcze gorsza. Nie od dziś wiadomo bowiem, że spółdzielnie mieszkaniowe, których w Polsce jest ponad 3,5 tys., bywają zarządzane niczym dworskie monarchie. Stanowisko prezesa potrafi być piastowane przez jedną osobę przez bardzo długi czas.