Namierzono górala, który wyrzucił w lesie tonę oscypków. "Sprawcy wrócił rozum"

Krzysztof Sobiepan
Leśnicy nie mogli wyjść z osłupienia, gdy zobaczyli kilkanaście kilogramów oscypków bezmyślnie wyrzuconych w lesie wraz z torebkami foliowymi. Małe, średnie i duże serki były przeterminowane i stanowiły nawet śmiertelne zagrożenie dla leśnych zwierząt. Na szczęście sprawcę znaleziono, a ten się opamiętał.
Dla zwierząt wygląda to jak świetne żerowisko, ale oscypek może je ostro zatruć. Fot. Lasy Państwowe

Góral wyrzucił oscypki w lesie

W lesie pod Orelcem (teren Nadleśnictwa Ustrzyki Dolne) znaleziono kilkanaście kilogramów wyrzuconych w lesie, zepsutych serków typu "oscypek". Informacja o znalezisku szybko pojawiła się w mediach społecznościowych. Nadleśnictwo skierowało apel do sprawcy i podało numer telefonu do Straży Leśnej – wskazują Lasy Państwowe na oficjalnej stronie.

W letniej pogodzie zepsute serki swoją potężną wonią mogą szybko przyciągać do siebie leśne zwierzęta. Problem w tym, że sól i wzmacniacze smaku zawarte w produktach mogą się okazać śmiertelnie niebezpieczne dla niektórych gatunków.


Po odnalezieniu sprawcy ten się opamiętał, i jeszcze w dniu znalezienia jego "prezentu" zlikwidował dzikie wysypisko.

– Na szczęście sprawcy "wrócił rozum" i uprzątnął odpady, więc prowadzenie sprawy stało się bezprzedmiotowe. Trzeba jednak o tym mówić, bo świadomość ekologiczna wciąż pozostawia sporo do życzenia – mówi Maciej Szpiech, nadleśniczy Nadleśnictwa Ustrzyki Dolne.

Lasy Państwowe dodają, że każdego roku koszty sprzątania lasów to około 20 mln zł. W minionym dziesięcioleciu budżet ten przekroczył 173 mln zł. Góra śmieci, jaką wywieziono w tym czasie z lasu – ponad 1,2 mln m3 – zapełniłaby Stadion Narodowy.
Czytaj także: Nowe technologie na trasie do Morskiego Oka. To rozwiązanie sprawi, ze koniom będzie lżej

Górale-antyszczepionkowcy

O góralach w te wakacje głośno jest w ogólnopolskich mediach. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, prawie 80 procent Podhalan nie zaszczepiło się przez wakacyjnym nalotem turystów. Stan na koniec czerwca był wręcz opłakany.

W powiecie nowotarskim, do którego należy Białka Tatrzańska, niezaszczepionych było prawie 77 procent mieszkańców. Na Orawie, na przykład w Jabłonce i Lipnicy Wielkiej, zaszczepili się nieliczni. Niewiele lepiej jest w powiecie tatrzańskim, którego stolicą jest Zakopane. Nie zaszczepiło się tu ponad 74 procent górali – czytamy w "Newsweeku".

– Patrząc na te dane, nie zadawajmy sobie pytania, czy będzie czwarta fala koronawirusa. To jest oczywiste, że będzie. Pytanie tylko, jak ciężka (...) – komentował na łamach krakowskiej "Gazety Wyborczej" prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

– Od kilku tygodni odbieram mnóstwo telefonów od chętnych na przyjazd na Podhale. Wielu pyta z obawą, czy to na pewno dla nich bezpieczne. Nie wiem, co odpowiedzieć, bo sama się boję tego, co się może zdarzyć – mówi Agata Wojtowicz, prezeska Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.

Jeżeli przyjdzie kolejna fala, a przecież przy takiej liczbie turystów pod Tatrami może się to zdarzyć i latem, to pewnie będziemy pierwszym z powiatów, który dopadnie lockdown gospodarczy i społeczny. I czekają nas krzyki, płacz i bankructwo.

Jerzy Toczek, pediatra, koordynator ds. szczepień w Szpitalu Powiatowym im. Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem, najbardziej boi się zarażeń dzieci.

Nie chcę być złym prorokiem, ale jeśli przyjedzie rodzina z dziećmi, na kwaterze maleństwo zachoruje i okaże się, że zaraziło się od gospodarzy, to może nawet dochodzić do postępowań sądowych. Rodzice z powództwa cywilnego będą się mogli domagać odpowiedzialności karnej za to, że przyjęli ich w gościnę niezaszczepieni gazdowie.

Dziennikarka Newsweeka zapytała jedną z góralek przy stoisku z oscypkami dlaczego nie chce się szczepić. – Przeca covida ni ma – odburknęła. – Ni ma sie o co nerwować.
Czytaj także: Górali nie obchodzi, czy zarażą turystów. Nie wierzą w wirusa i się nie szczepią