A gdyby tak rzucić wszystko … i zostać programistą? Oni to zrobili - i wcale nie żałują

Natalia Gorzelnik
Zapotrzebowanie na usługi programistyczne cały czas rośnie. A do tego nieustannie słyszy się o imponujących wypłatach i niesamowitych warunkach, na jakie mogą liczyć pracownicy IT. Nic dziwnego, że coraz więcej osób decyduje się na przebranżowienie. Swoimi ofertami kuszą szkoły programowania, które oferują kilkutygodniowe, intensywne szkolenia. Czy takie zajęcia mają sens?
Przebranżowienie na IT może trwać zaledwie kilka miesięcy. Sporo kosztuje, ale zdaniem wielu - szybko się zwraca. Fot: PxHere

Jak zostać programistą?

Aby zostać programistą, wcale nie trzeba ukończyć studiów. Na rynku istnieją firmy, które zapewniają, że są w stanie przeszkolić swoich uczniów z zakresu wszelkich przydatnych - i oczekiwanych przez rynek pracy - umiejętności w zaledwie kilka tygodni. Takie intensywne kursy IT są nazywane bootcampami.


– Sama nazwa „Boot Camp” wzięła się od popularnych przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych obozów dla rekrutów – mówi Magdalena Wasilewska-Michalska z polskiej szkoły programowania Coders Lab. – Można powiedzieć, że i my w szkole programowania zajmujemy się właśnie szkoleniem i wypuszczaniem na rynek „rekrutów IT”.
Magdalena Wasilewska-Michalska

Mentorzy – będący zawsze praktykami danego języka programowania – dbają o to, aby wiedza była przekazywana nie tylko w sposób jasny i zrozumiały, ale przede wszystkim o to, żeby była praktyczna i przydatna podczas przyszłej pracy w IT. Ponadto każdy z absolwentów po skończonym kursie może liczyć na nasze wsparcie podczas stawiania pierwszych kroków na rynku pracy.

Brzmi bajecznie - ale czy działa? Postanowiliśmy zapytać o to osoby, które zdecydowały się przejść przez takie szkolenie.

“Kobieta po 30-tce”

Pani Monika na bootcamp zapisała się dwa lata temu. Potrzebowała zmiany, bo była już bardzo zmęczona dotychczasową pracą na uczelni.

– W środowisku akademickim spędziłam prawie 8 lat. Prowadziłam własne badania naukowe, uczyłam studentów, zajmowałam się milionem różnych spraw. W efekcie nie miałam czasu i siły zupełnie na nic, moje życie wypełniała praca. A wynagrodzenie, jakie otrzymywałam w zamian trudno nazwać satysfakcjonującym – wyznaje.

Wywrócenie całego życia zawodowego do góry nogami nie było jednak decyzją prostą. Pani Monika obawiała się, że oprócz braku doświadczenia w pracy poza uczelnią, przeszkodą może być na przykład jej wiek.

– Gdy podjęłam decyzję o zmianie, miałam ponad 30 lat. To trudny czas dla kobiety. Jeżeli nie ma jeszcze dzieci, to pracodawcy zakładają, że wkrótce będzie chciała założyć rodzinę. I nie są tak chętni do zatrudniania. Byłam na kilku bardzo udanych rozmowach kwalifikacyjnych, po których nikt się do mnie nie odezwał. Mimo że wypełniłam wszystkie zadania rekrutacyjne. Myślę, że mogło chodzić właśnie o to.

Chociaż podstawy programowania nie były jej obce - doktoryzowała się z nauk ścisłych, zdarzało się jej również prowadzić zajęcia z informatyki na uczelni - wiedziała, że potrzebuje podnieść swoje kwalifikacje. I mieć solidny papier, który je potwierdzi. Wtedy zapisała się na bootcamp.

Szkolenie było bardzo intensywne. Pani Monika zapisała się na kurs kilkutygodniowy, zajęcia trwały po 8 godzin dziennie 5 dni w tygodniu. W grupie było około 12 osób, z czego 3 to były kobiety.

– Nie chce być nieskromna, ale byłam jedną z dwóch najlepszych osób w grupie – uśmiecha się pani Monika. – Zdolności programistyczne nie mają nic wspólnego z płcią. To wszystko kwestia indywidualnych predyspozycji. Zdolności analityczne, logiczne myślenie - tak żeby być w stanie wyobrazić sobie, w jaki sposób napisać program, czyli dokładnie “wyjaśnić” komputerowi, o co nam chodzi.

Pani Monika jest obecnie zatrudniona na stanowisku programistycznym w średniej wielkości firmie w Wiedniu. Jak przekonuje, pracy nie udało jej się znaleźć od ręki, jednak gdyby nie uczestnictwo w bootcampie - nie miałaby na nią szans w ogóle.

– To nie jest tak, że pracodawcy się na mnie rzucili z otwartymi ramionami. Ale też zakończyłam bootcamp tuż przed wybuchem pandemii. Przez parę miesięcy byłam bezrobotna. Teraz jednak pracuję w miejscu, w którym jestem doceniana i mam czas na życie po pracy. Na zarobki również nie mogę narzekać. Koszt czesnego za szkolenie już się zwrócił. To była bardzo dobra decyzja – uważa kobieta.

Humanista w IT

– Długo nie mogłem się zdecydować, co właściwie chcę robić w życiu – uśmiecha się Paweł Zapaśnik, pracownik IT już od ponad dwóch lat. – Ukończyłem studia humanistyczne, potem zająłem się montażem filmowym. Po jakimś czasie odkryłem jednak, że to nie dla mnie. Wtedy wylądowałem w sklepie internetowym, gdzie pracowałem właściwie na każdym stanowisku - od obsługi klienta, przez zdjęcia produktowe aż po zarządzanie produktami.

Po ukończeniu studiów miałem poczucie, że nie jestem dobrze przygotowany do realiów rynku pracy. I czułem, że jeśli chcę się na nim odnaleźć, muszę zadziałać sam. Zawsze chciałem być “rzemieślnikiem XXI wieku”, mieć pracę opartą na umiejętnościach. Programowanie było naturalnym wyborem.

Pan Paweł zwlekał jednak z podjęciem decyzji o bootcampie. Bał się, że to nie dla niego. Wydawało się mu, że w czasie zajęć nie poradzi sobie z powodu braku specjalistycznej wiedzy czy codziennego obycia z matematyką. Takie szkolenie to spora inwestycja i nie chciał wyrzucać pieniędzy w błoto.

– Coś we mnie pękło gdy w pracy - w tym sklepie internetowym - rozmawialiśmy o tym, że ludzie w Polsce kupują sobie coraz droższe telefony. I to od ręki, za gotówkę. Pomyślałem wtedy, że jeżeli inni mogą “lekką ręką” wydać na telefon 4-5 tysięcy złotych, to ja mogę zainwestować dwukrotność tej kwoty we własną przyszłość – wyznaje.

Jego szkolenie trwało 11 miesięcy. Jak podkreśla, kosztowało dużo ciężkiej pracy, również po zajęciach. Bardziej niż ścisłe wykształcenie, przydała się mu zdolność do logicznego myślenia - i mnóstwo samozaparcia. – Bootcampy to zajęcia dla osób zdeterminowanych. Jeżeli nie jesteś na 100 procent przekonany, że chcesz to robić, to może być ci bardzo trudno – uważa.

A jak ze znalezieniem pracy? – Nie oszukujmy się, nie było różowo. Pracodawcy nie bili się o mnie zaraz po ukończeniu zajęć. Wbrew powszechnie przyjętemu stereotypowi, wcale nie jest łatwo “wkręcić się” w branżę IT bez doświadczenia. Na początku bardzo dołowało mnie to, że wysyłam mnóstwo CV i nie miałem na nie odpowiedzi – wyznaje.

Ostatecznie jednak znalazł zatrudnienie w zawodzie. Jak podkreśla, cały czas pracuje w tej samej firmie. Czuje się zadbany, ma satysfakcjonujące zarobki i wie, że dokonał dobrego wyboru swojej ścieżki kariery.

Praca dla pary

– U mnie sytuacja była zupełnie odwrotna – uśmiecha się Tomasz Nawrot, od ubiegłego roku tester oprogramowania. – O to, abym się przebranżowił, poprosiła mnie dziewczyna. W poprzedniej pracy byłem w wiecznych rozjazdach, w domu bywałem gościem. Wspólnie postanowiliśmy, że to musi się zmienić. Ona również jest testerką. Ten kierunek wydał się nam obojgu bardzo naturalny.

Wcześniej pan Tomasz pracował jako serwisant silników kogeneracyjnych. W celach zawodowych podróżował po całej Europie. Przebranżowienie się na IT nie było dla niego niczym trudnym. Jak sam wyznaje, cała jego ścieżka zawodowa była burzliwa i przepełniona zakrętami.

– Byłem już przedsiębiorcą i specjalizowałem się w hydroizolacjach, później zajmowałem się administracją w dużej sieci odzieżowej, pracowałem też w Irlandii – wylicza. W IT zamierza jednak zostać na dłużej. Chociaż początki były dość trudne.

– Postawiłem wszystko na jedną kartę. Rzuciłem swoją pracę i zapisałem się na kurs, kiedy w Polsce na dobre zaczęła się rozwijać pandemia i wszyscy drżeli o swoje posady. Miałem co prawda jakieś oszczędności, ale w większości zostały pochłonięte przez czesne kursu. To było trochę szalone, ale podjąłem ryzyko – wspomina. Czy mu się to opłaciło?

– Pracę, którą wykonuję do dziś, dostałem około miesiąca po zakończeniu szkolenia – podkreśla. – Wraz ze zdobywanym doświadczeniem coraz większa liczba rekruterów zwraca uwagę na mój profil w portalach biznesowych. A ich propozycje łączą się z dalszym rozwojem i poszerzaniem kompetencji w obszarze testów. Wiem, że cały czas mam przed sobą bardzo obiecujące perspektywy.

– IT bardzo się rozwija. To świetny wybór, jeżeli chodzi o zmianę w życiu zawodowym – kwituje pan Tomasz.