Ponad pół miliona dla firmy działacza PiS. Tak wydano środki z Funduszu Sprawiedliwości
Fundusz Sprawiedliwości miał dysponować środkami m.in. na pomoc ofiarom przestępstw – w praktyce jednak spora część z nich może trafiać do tzw. krewnych i znajomych, a nie do ofiar przemocy. NIK ujawnił ostatnio w jaki sposób – dzięki funduszowemu konkursowi – udało się podzielić "po swoich" prawie milion złotych.
“Czyste Serca” z Bydgoszczy
Jak czytamy w Radiu Zet, w 2019 roku fundacja "Czyste serca" z Bydgoszczy otrzymała z Funduszu prawie milion złotych. Miała zorganizować za to cykl konferencji i wydać poradnik "Kolczasty nastolatek". W realizacji działań pojawił się poślizg i planowana publikacja została wydana ze sporym opóźnieniem. Czasu nie zabrakło natomiast na typowanie kolejnych podwykonawców do zrealizowania projektu.Fundacja "Czyste serca" zleciła przygotowanie projektu spółce 8Business, której współwłaścicielem jest łódzki działacz PiS Grzegorz Dębowski. Co ważne, zleciła realizację zadania za potężną kwotę ponad pół miliona złotych. Firma Grzegorza Dębowskiego nie pracowała nad projektem sama, tylko znalazła… kolejnego podwykonawcę.
Spółka 8Business za pośrednictwo otrzymała 546,4 tys. zł., natomiast podwykonawcy zrealizowali usługi za 471,1 tys. zł mniej. Marża za usługi łódzkiej spółki miała zatem sięgać od 43 proc. do nawet 95 proc. Na przykład za usługę cateringu fundacja zapłaciła firmie Dębowskiego 168 tys. zł, jednak faktyczny koszt wykonania jej przez podwykonawców wyniósł 25 tys. zł. Gdyby fundacja "Czyste Serce" sama zleciła wszystkie usługi wykonawcom, zapłaciłaby za nie jedynie 74,7 tys. zł.
To jednak nie koniec nieścisłości. Formalnie koordynatorem projektu miał być Maciej Różycki – kandydat PiS do Sejmu w 2015 roku. Za zarządzanie projektem zarobił 17 tys. zł, mimo że zdaniem NIK nie sprawował faktycznie tej funkcji.
Pojawiły się też “podwójne” usługi. W ofercie złożonej fundacji przez spółkę 8Business znalazła się usługa organizacji technicznej konferencji za 25 tys. zł. Tymczasem za tę samą pracę prezes fundacji "Czyste serca" Wiesław Gajewski miał zapłacić 42,5 tys. zł. również innemu podmiotowi – firmie Artgrey z Warszawy należącej do Dominika Szarego, w 2018 roku szefa sztabu wyborczego Wojciecha Skurkiewicza, kandydata PiS na prezydenta Radomia.
Wiesław Gajewski nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie czym różniły się obie usługi "organizacji technicznej". Umowy pisemnej nie sporządzono.
Wnioski NIK
Jak wynika z raportu, fundacja "Czyste Serca" wydała pieniądze z dotacji w sposób niegospodarny i nieoszczędny. Dodatkowo, nie zabezpieczyła projektu m.in. nie wpisując do umowy o współpracy zapisów o karach. W efekcie niektóre z usług zostały wykonane po terminie – jak na przykład wspominany już poradnik "Kolczasty nastolatek". Miał on być gotowy przed startem cyklu konferencji, ostatecznie został wydany dopiero po pierwszej z nich.NIK podkreśla również, że "Czyste Serca" nie potrafiły udowodnić, że w konferencjach uczestniczyło tysiąc osób, co było podstawowym warunkiem wynikającym z umowy dotacji. Nie udokumentowała także przekazania 5 tys. egzemplarzy poradnika "Kolczasty nastolatek". Nie potrafiła udowodnić, że wzrosła świadomość opinii społecznej w tematyce trudnego dorastania młodzieży na poziomie 1 mln osób. Na te działania fundacja wydała jednak ponad 90 proc. budżetu projektu.
– Pani z NIK uwzględniła tylko te faktury, które odpowiadają jej widzeniu tego projektu. NIK wypisał w tym raporcie rzeczy oderwane od rzeczywistości, bo okazuje się, że urzędnik nie ponosi żadnej odpowiedzialności za to, co pisze – ripostuje koordynator Maciej Różycki.
Projekt już się zakończył, a dotacja została rozliczona przez dysponenta Funduszu Sprawiedliwości.We wnioskach końcowych nie ma żadnych zastrzeżeń. Gdybyśmy mieli odwoływać się od treści raportu, to musielibyśmy jeździć do Warszawy i przechodzić ponownie procedurę kontrolną. Uznaliśmy, że wolimy się skupić na sprawach bieżących. Szkoda czasu na udowadnianie, że nie jest się wielbłądem.
Fundusz Sprawiedliwości
Zgodnie z założeniami, Fundusz Sprawiedliwości ma wspierać wszystkie osoby pokrzywdzone przestępstwem, osoby im najbliższe oraz świadków przestępstw. Świadczy też pomoc postpenitencjarną i organizuje konkursy dla organizacji non-profit działające na rzecz osób pokrzywdzonych przestępstwem. W teorii wszystko wygląda jasno i klarownie, w praktyce – dysponowanie środków z Funduszu od dawna budzi wiele kontrowersji.W INNPoland pisaliśmy o tym, że w 2018 roku 107 mln złotych wydano na doposażenie ponad 2 tys. jednostek ochotniczej straży pożarnej, 1,4 mln zł otrzymała zarejestrowana miesiąc wcześniej Fundacja Wyszehradzka, a 24 mln dostała Fundacja Komitetu Obchodów Narodowego Dnia Życia.
Poza konkursem 6,7 mln zł poszło na Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, a 1,1 mln zł na remont sali gimnastycznej w w szkole zawodowej w Raciborzu, skąd pochodzi ówczesny wiceminister sprawiedliwości Michał Woś.
Czytaj także: Ziobro ministerialne pieniądze wydał na salę gimnastyczną. Bo „zapobiega przestępstwom”
Zbigniew Ziobro przekazał też środki z Funduszu sześciu gminom, którym Komisja Europejska odmówiła grantów z programu "Partnerstwo miast”. Wcześniej gminy te ogłosiły się "strefami wolnymi od LGBT". Np. Tuchów dostał w zamian z resortu 250 tysięcy złotych, czyli trzy razy więcej niż miałby z utraconego grantu.Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl