Tego obywatel się nie dowie. W Polsce w praktyce nie ma żadnej kontroli nad Pegasusem
W Polsce trwa kolejna afera podsłuchowa, tym razem z oprogramowaniem szpiegowskim w tle. Za pomocą opracowanego przez izraelską spółkę Pegasusa, inwigilowany miał być był senator KO Krzysztof Brejza, adwokat Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek. Czy ktoś jeszcze? Tego nie wiadomo. Rząd zasłania się niejawnym charakterem informacji, a jak podkreślają eksperci - nad użytkowaniem systemu w Polsce nie ma w praktyce żadnej kontroli.
Zakup niezgodny z prawem
O tym, że zakup systemu dla CBA został dokonany z pieniędzy Funduszu Sprawiedliwości i był niezgodny z prawem donosi poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza".Dziennikarze przypominają, że CBA może być finansowane wyłącznie z budżetu państwa.
– To była klasyczna ustawka. Najpierw była polityczna decyzja o zakupie systemu do inwigilacji, a później podporządkowano temu celowi rozporządzenie ministra sprawiedliwości. Posłowie zostali wprowadzeni w błąd, ukryto przed nimi to, czemu ma służyć zwiększenie planu finansowego funduszy – podkreśla, cytowany w artykule, poseł PO Michał Szczerba, który miał dotrzeć do dokumentu resortu finansów.
– Żadna służba nie złamała zasad prawa. Kontrola operacyjna, jeżeli była podejmowana miała zgodę sądową – zapewniał w piątek rzecznik rządu Piotr Müller. Nie odpowiedział jednak, czy system Pegasus był stosowany wobec osób związanych z opozycją, tłumacząc się niejawnym charakterem informacji w tym zakresie.
Jak sprawdzić, czy jesteś na podsłuchu?
O tym, że byli podsłuchiwani, zainteresowani mieli dowiedzieć się od firmy Apple oraz z doniesień Associated Press, która powołała się na ustalenia grupy Citizen Lab działającej przy uniwersytecie w Toronto.Jak przypomina prawo.pl, w demokratycznym państwie prawa, stosowanie takich środków jak podsłuchy ma mieć charakter absolutnie incydentalny i dotyczyć tylko najpoważniejszych przestępstw (m.in. zabójstwo, handel ludźmi, gromadzenie broni, zamach na niepodległość lub integralność państwa, terroryzm). Ma to się jednak odbywać pod ścisłą kontrolą sądu.
– Obywatel i tak nie ma szans dowiedzieć się, czy i kiedy był podsłuchiwanym, bo nie ma procedury, która pozwalałaby uzyskać taką informację – mówi w portalu prokurator Alfred Staszak ze Stowarzyszenia Prokuratorów "Lex super omnia".
– Sądownie byłoby to możliwe prawdopodobnie tylko w postępowaniu karnym prowadzonym np. przeciwko funkcjonariuszowi publicznemu, który miałby zarzuty przekroczenia uprawnień. W sprawie cywilnej sam zainteresowany musiałby wykazać, że był podsłuchiwany, a to trudne, choć podobno technicznie możliwe przy użyciu specjalnych aplikacji, które pozwalają przeskanować telefon i sprawdzić, czy telefon był podsłuchiwany lub zdalnie przeszukiwany. Pojawia się jednak kolejne pytanie czy sąd dopuści taki dowód – dodaje dr Barbara Grabowska-Moroz, prawniczka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. W sprawie wykorzystania Pegasusa przeciwko opozycji powołanie sejmowej i senackiej komisji śledczej zapowiedział już Donald Tusk. Dr Barbara Grabowska-Moroz zaznacza jednak, że za wiele to nie da.
– Brakuje procedur administracyjnych. Nie ma organu, który mógłby niezależnie sprawdzić, czy ktoś był podsłuchiwany przez służby, czy nie. Także komisja w Sejmie tego nie zrobi, bo nie ma narzędzi, wiedzy, dostępu do materiałów. Kolegium ds. Spraw Służb Specjalnych też do tego nie służy, bo ma wyznaczać ogólne kierunki pracy służb – podkreśla.