LOT o paraliżu na europejskich lotniskach. Niektóre loty polskiego przewoźnika zostały odwołane
Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Od kilku tygodni trwa paraliż na lotnisku Shiphol w Amsterdamie. Jak pisaliśmy w INNPoland, wynikał on m.in. ze złych warunków pogodowych i źle przygotowanego pasa startowego, o czym poinformowano w komunikacie linii lotniczych KLM. Problemy występowały także w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Francji i Portugalii.
Występują problemy z obsługą podróżnych, których po prostu nie ma komu obsługiwać. Na Shiphol brakuje personelu. – Chodzi szczególnie o kontrolę bezpieczeństwa, kontrolę graniczną i policję. Po prostu brakuje chętnych, którzy podjęliby pracę w portach lotniczych. A jeśli już ich znajdziemy, muszą oni jeszcze przejść szkolenia, co powoduje kolejne opóźnienia – tłumaczył Ben Smith, prezes Air France KLM, cytowany przez "Rzeczpospolitą".
LOT o problemach w Europie
Jak wyjaśniło biuro prasowe LOT w informacji przekazanej Polskiej Agencji Prasowej, w przypadku ograniczenia przepustowości danego portu, siatka połączeń krajowego przewoźnika zostanie dostosowana do jego możliwości operacyjnych.
LOT monitoruje sytuację na europejskich lotniskach. Również na niderlandzkim Shiphol. Z powodu ograniczonej przepustowości lotniska w Amsterdamie wybrane rejsy polskiego przewoźnika zostały odwołane. Jak zapewniono, pasażerowie zostali o tym poinformowani oraz otrzymali możliwość zmiany rezerwacji.
Koszmar nadchodzącego lata
Amerykańscy eksperci twierdzą, że czeka nas masakra. "Nagle wszyscy chcemy podróżować, ale linie lotnicze i lotniska zwolniły pracowników podczas pandemii i mają trudności z rekrutacją zastępców. Mówiąc prościej: nie poradzą sobie z nami" – pisze cnn.com.
– Nienawidzę, kiedy mam rację – mówił w rozmowie z portalem Christopher Elliott, dziennikarz i rzecznik konsumentów. – Myślę, że będzie jeszcze gorzej – dodał. Od jakiegoś czasu Elliott radzi swoim czytelnikom w USA, aby w sierpniu nie podróżowali do Europy.
Dla Rory'ego Bolanda, redaktora magazynu "Which? Travel", w dużej mierze problem sprowadza się do nieustannego cięcia kosztów przez linie lotnicze i lotniska.
– Przyjrzeliśmy się płacom za pracę personelu odpraw, które są ogłaszane na lotnisku Gatwick, i były one niższe niż praca w dyskoncie – podkreślał.
A wymagania stawiane kandydatom są duże. Jak podał CNN, pracownicy obsługi naziemnej w British Airways muszą być "chętni i zdolni do pracy w systemie zmianowym, obejmującym 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, 365 dni w roku", podnosić ciężary do 32 kg i wykazywać "odporność na znoszenie trudów brytyjskiej pogody”.