Dodatek węglowy trafi do cwaniaków? Polacy korzystają z dziur w systemie dopłat
- Osoby aktualizujące deklaracje o źródłach ciepła powinny liczyć się z kontrolami
- Urzędnicy będą sprawdzać, czy właściciele domów kwalifikują się do otrzymania dodatku węglowego
- Rzeczniczka Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego mówi, jak będą prowadzone kontrole deklaracji składanych do CEEB
– Obecnie weryfikujemy i sprawdzamy sygnały dotyczące zjawiska zmiany zapisów deklarowanych źródeł w deklaracjach składanych do CEEB – mówi w rozmowie z INNPoland.pl Joanna Niedźwiecka, rzeczniczka prasowa Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego (GUNB).
Jak poinformował "Dziennik Gazeta Prawna", system wypłat dodatku węglowego może się okazać nieszczelny. Z tego powodu pieniądze przeznaczone na dopłaty dla potrzebujących mogą trafić do ludzi, którzy niekoniecznie kwalifikują się do objęcia pomocą.
Polacy kombinują z wnioskami o dopłaty
Jak czytamy w "DGP", z perspektywy urzędników przyjmujących wnioski o wpisanie źródła ciepła do CEEB najbardziej podejrzane są przypadki, gdy ktoś dokonuje aktualizacji wcześniejszego zgłoszenia. Chodzi o te osoby, które zdążyły już zadeklarować, że opalają dom piecem gazowym czy pelletem, a w momencie, gdy rząd ogłosił plany wypłat nowego dodatku, wskazały, że jednak to piec węglowy jest jego głównym źródłem ciepła.
"Skala nie jest jednak duża. Na przykład w Rzeszowie do połowy zeszłego tygodnia korekty deklaracji zgłosiło 30 osób, a w Częstochowie w okresie od 20 lipca do 2 sierpnia było ich 26 (co stanowiło niemal jedną piątą wszystkich złożonych deklaracji w tym czasie). Ale już np. w Katowicach w zeszłym tygodniu urzędnicy szacowali, że zmiany wcześniejszych deklaracji mogło dokonać ponad 200 właścicieli i zarządców nieruchomości" – czytamy.
Urząd zapowiada kontrole
W rozmowie z INNPoland.pl rzeczniczka GUNB podkreśla, że oświadczenie dot. danych zawartych w deklaracjach złożonych przez obywateli może stanowić przedmiot weryfikacji w toku czynności kontrolnych prowadzonych przez urzędników gminnych czy też inne podmioty do tego uprawnione zgodnie z ustawą (np. strażników miejskich/gminnych).
– Docelowo, w ramach Systemu ZONE budowanego przez GUNB, podmioty wymienione w ustawie będą mogły wszelkie czynności kontrolne prowadzić na podstawie systemu teleinformatycznego – dodaje.
Dodatek węglowy kolejnym chybionym pomysłem rządu?
Wysokie ceny energii spędzają sen z powiek wielu Polakom. Część z nich ogrzewa swoje domy i mieszkania węglem. Tymczasem ceny surowca, którego brakuje, są astronomiczne.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, rząd próbował wprowadzać rozwiązania hamujące ten kryzys. Na początku przyjął ustawę wprowadzające maksymalne ceny węgla (966,60 zł za tonę). Jednak ten pomysł okazał się klapą, bo w niektórych składach za surowiec i tak trzeba było płacić więcej.
W związku z tym rządzący chcą wprowadzić dodatek węglowy w wysokości 3 tys. zł dla gospodarstw domowych, które ogrzewają się węglem. Choć losy nowego wsparcia nie są jeszcze przesądzone, to eksperci rynku węglowego i zwykli obywatele już je krytykują.
Tymczasem chaos wokół węgla narasta. Tańszy towar w sklepie największego krajowego producenta — Polskiej Grupy Górniczej (PGG), jest już niedostępny. Wszystko wskazuje na to, że z opcji "3 tony za 3 tys. zł" skorzystają tylko nieliczni.
Dlaczego? Z powodu zaporowych cen węgla w składach. Wirtualna Polska sprawdziła, ile trzeba zapłacić za węgiel w losowo wybranych składach w różnych częściach kraju. Cenniki nie napawają optymizmem.
W czterech składach — w Częstochowie, Gostyninie, Lesznie i Zielonej Górze, tona węgla kosztuje między 2,5 tys. zł a 2,7 tys. zł. Oznacza to, że beneficjenci mogli wykorzystać dodatek węglowy tylko raz.
Jednak są i takie składy, gdzie dodatek węglowy nie wystarczy, aby kupić nawet tonę surowca na zimę. W Chełmie, Elblągu i Radomiu cena przekracza 3 tys. zł. W niektórych miejscach dochodzi nawet do 3550 zł.
Czytaj także: https://innpoland.pl/182809,biedaszyby-wracaja-w-walbrzychu