2000 kWh okiem ekspertki. "Dobry kierunek", lecz z dużymi dziurami po drodze

Paweł Orlikowski
16 września 2022, 09:58 • 1 minuta czytania
"Tarcza Solidarnościowa" to pomysł rządu na walkę z rosnącymi cenami energii. Pierwszy raz to jednak nie dosypywanie pieniędzy, a zachęcanie do oszczędzania. W zamian – niższe rachunki przez cały rok. Jest jednak kilka niedociągnięć.
Na ile starczy 2000 kWh? Fot. Zbyszek Kaczmarek/Reporter
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

– Konkretne rozwiązania Tarczy Solidarnościowej to po pierwsze brak wzrostu kosztów energii elektrycznej od stycznia. Dla każdego gospodarstwa domowego bez wyjątku dajemy gwarantowaną cenę energii co najmniej do poziomu 2000 kWh rocznie – zapowiedział premier Mateusz Morawiecki.

Jak dodał, dla rodzin z trójką dzieci lub osobami z niepełnosprawnościami ten limit wzrasta do 2600 kWh rocznie.

To jest na pewno dobry kierunek. Powołaliśmy ekspercką Radę Bezpieczeństwa Energetycznego i Klimatu. Dużo uwagi poświęciliśmy oszczędzaniu energii – nie potrafiliśmy zrozumieć, dlaczego rząd nie zachęca do oszczędzania energii, skoro sytuacja w energetyce jest trudna – powiedziała w rozmowie z INNPoland prezeska Forum Energii dr Joanna Maćkowiak-Pandera.

– Tu nareszcie zachęca. To pierwszy raz, gdy wątek oszczędzania energii pojawił się w propozycji rządowej – dodała.

Jak podkreśliła, ten projekt to również próba wprowadzenia kryterium dochodowego. – Warto jeszcze doprecyzować tę propozycję, bo nawet ten próg 2600 kWh przy wieloosobowych rodzinach o niskich dochodach jest trudny do osiągnięcia – dodała.

Ekspertka: Tarcza wymaga dopracowania

Zdaniem dr Maćkowiak-Pandery, z pewnością jest to aspekt, który wymagałby dopracowania. Jednym ze sposobów mogłoby być wzięcie pod uwagę zużycia na osobę, co jest jednak trudne do zastosowania.

– Rząd mierzy się z tym, że do tej pory nie zajmowano się ubóstwem energetycznym w Polsce - zwłaszcza w cieple. To temat całkowicie zaniedbany. W tym podejściu ważne są nie tylko potrzeby energetyczne, ale poziom dochodu na członka rodziny – powiedziała ekspertka rynku energii.

Dodała jednak, że wdrożenie kryterium dochodowego, co pokazuje praktyka, jest niezmiernie trudne. Nie wspominając już o objęciu nim rolników, którzy rozliczają się w zupełnie inny sposób i nie mają umów o pracę. 

Co więcej, jak podkreśliła dr Maćkowiak-Pandera, mamy do czynienia zarówno z problemem gazowym, jak i węglowym, a ważne, by nie zniechęcać ludzi do elektryfikacji ogrzewania i transportu.

– Są osoby, które słusznie rezygnują ze spalania gazu i węgla w gospodarstwie domowym i się elektryfikują. Nie tylko wspiera to czystość powietrza, mniejsze emisje, ale poprawę bezpieczeństwa energetycznego – stwierdziła prezeska Forum Energii.

Jednak osoby, które dokonały takich inwestycji, najepwniej nie skorzystają z rządowej propozycji dotyczącej zamrażania cen, przez wyższe zużycie prądu.

Warto zauważyć, że dopiero po tym, gdy rząd poinformował o promowaniu oszczędzania energii poprzez niższe rachunki, większość osób zaczyna się zastanawiać, ile w ogóle zużywa energii elektrycznej w skali roku. 

Zdaniem dr Maćkowiak-Pandery, rządu nie można tylko krytykować, ale trzeba starać się dostrzegać pozytywy i to nie ma nic wspólnego z symetryzowaniem.

Oczywiście za wcześnie, żeby powiedzieć, że to jednoznacznie dobra propozycja – za mało mamy szczegółów, ale znacznie lepsza niż wcześniejsze pomysły dodatków węglowych, zamrażania cen węgla itd. dr Joanna Maćkowiak-Panderaprezeska Forum Energii

"Limit Kaczyńskiego" budzi watpliwości

– Największe budzi to, jak będzie mierzone zużycie. Bo obecnie wygląda to tak, że jest ono liczone na koniec roku i wtedy wiemy, ile zużyliśmy energii w danym roku. Natomiast cennik ustalany jest z góry na cały rok. W grudniu wiemy, ile będziemy płacić w całym następnym roku – zwraca uwagę ekspertka. 

Dlatego mogą pojawić się osoby, które w 2022 roku wykażą zużycie poniżej 2000 kWh lub 2600 kWh, bo na przykład nie przebywały w danym mieszkaniu lub wpływ miały na to inne czynniki, jednak w kolejnym to zużycie będzie wyższe. 

– I tu pojawia się pytanie, co wtedy? My tego teraz nie wiemy. To musi być racjonalnie zaplanowane – podkreśla dr Maćkowiak-Pandera. I dodaje, że teoretycznie istnieje możliwość wprowadzenia zasady zwrotu różnicy wynikającej z zużycia ponad 2000 kWh (lub 2600 kWh), co jest jednak w praktyce dość skomplikowane i stanowiłoby to spory wysiłek administracyjny. 

Niemniej, zdecydowanie potrzebujemy bodźców do pobudzenia świadomości, ile realnie zużywamy energii elektrycznej, bo tylko w ten sposób jesteśmy w stanie osiągnąć realne oszczędności. 

– Ogólnie działanie jest słuszne, jest jeszcze kilka wątpliwości i braków, które wymagają doprecyzowania. Jedno jest pewne, bez oszczędzania energii będziemy mieli trudną nie tylko tę zimę, ale i kolejne – podkreśla dr Joanna Maćkowiak-Pandera.

Oszczędzanie – wspólna sprawa

Zdaniem prezeski Forum Energii ważne jest, by uświadomić społeczeństwu jak poważna jest obecna sytuacja. Zapytaliśmy ekspertki również o zapowiedź, że już od 1 października administracja publiczna obligatoryjnie zostanie zobowiązana do oszczędzania 10 proc. obecnego zużycia.

– Administracja, osoby, które odpowiadają funkcjonowanie naszego kraju, muszą dawać dobry przykład. Rozumiem, że te 10 proc. to na początek. Wszystkie kraje unijne już dawno wprowadziły takie rozwiązanie. To też bardzo pozytywne, szkoda, że tak późno. Najważniejsze to wysłać sygnał, że oszczędzanie to jest to, czego potrzebujemy – podkreśla dr Maćkowiak-Pandera. 

Warto pamiętać, że niższa temperatura w pomieszczeniu jest i tak zdecydowanie łatwiejszym do poniesienia kosztem, niż znoszenie rosyjskiej inwazji, co dzieje się w Ukrainie.

– Sam fakt, że za naszą granicą giną ludzie i jest wojna wiele mówi o sytuacji, w której jesteśmy. To, że ta wojna nie pojawi się u nas wcale nie jest takie pewne, więc to nie jest czas na kręcenie nosem, że trzeba zacząć oszczędzać energię – podkreśla ekspertka.  

Dr Maćkowiak-Pandera zaznacza, że oszczędzanie energii to nasza współodpowiedzialność, mimo że pojawiają się “buntownicy”, którzy robią wszystko na przekór lub z wygody. Jak podkreśla, to nie jest tylko kwestia antysystemowości, ale też neoliberalnego nurtu, na zasadzie “dorobiłem się, więc nie muszę oszczędzać”. 

– Tu nie mówimy tylko o pieniądzach. Musimy wszyscy się zmobilizować, by wygrać tę wojnę, która toczy się wokół paliw kopalnych. Nawet drobne ruchy mogą mieć wymierny efekt, ale tylko jeśli wszyscy solidarnie się za to wezmą – dodaje. 

A te drobne ruchy to choćby nieogrzewanie pomieszczeń, w których się nie przebywa, nie branie długich, gorących kąpieli, bo to znacznie wpływa na wzrost zużycia energii, a dla zamożniejszych - choćby wymiana lodówki na bardziej energooszczędną. 

Czytaj także: https://innpoland.pl/184159,dodatek-weglowy-3-tys-zl-kiedy-trafi-na-konto-zapowiedz-minister-moskwy