"Laptop plus". PiS chce wydać majątek na obietnicę Tuska sprzed lat
- Wszyscy uczniowie III klasy szkół podstawowych mają otrzymać laptopy
- W rządzie Mateusza Morawieckiego trwają prace nad programem, którego start ma być ogłoszony za miesiąc
- PiS liczy na to, że program ten pomoże przed wyborami wzmocnić jego wizerunek jako partii prospołecznej
"Laptop plus"
W rządzie trwają już prace nad projektem sfinansowania laptopów dla uczniów – informuje portal Gazeta.pl. Szczegóły nie są wciąż pewne – według niektórych rozmówców portalu uczniowie będą mogli otrzymać nie tylko laptopy, ale także tablety – jednak deadline jest już określony. Rząd zamierza ogłosić start nowego programu już za miesiąc.
Budżet nowego programu może sięgnąć nawet 1,5 miliarda złotych, a komputery mają otrzymać przede wszystkim uczniowie klas trzecich szkół podstawowych. W jednym roczniku znajduje się ok. 360 tys. uczniów, zaś łącznie w szkołach podstawowych uczy się aktualnie prawie 3,1 mln dzieci.
Jak zauważa Gazeta.pl, program niekoniecznie musi obejmować tylko jeden rok szkolny. "Szacując, że jeden laptop kosztowałby ok. 2 tys. zł, to kwota 1,5 mld zł starczyłaby na sprzęt dla dwóch roczników" – wylicza.
PiS szykuje się do wyborów
Portal przypomina również, że pomysł ten jest bliźniaczo podobny do jednej z niespełnionych obietnic wyborczych rządu Donalda Tuska. Chodzi o program "Komputer dla ucznia", który skończył się zaledwie pilotażem.
Teraz, jeśli PiS zdołał doprowadzić ten projekt do realizacji bez żadnych spektakularnych wpadek po drodze, otrzyma doskonałą amunicję akurat na rok wyborczy: wzmocni w ten sposób swój nadszarpnięty wizerunek partii prospołecznej i będzie mógł szczycić się spełnieniem niezrealizowanych deklaracji swoich politycznych konkurentów.
Jak pisaliśmy w środę w INNPoland.pl, partia rządząca wyraźnie przygotowuje się już do wyborów parlamentarnych, które odbędą się na jesieni 2023 roku. Partia dowodzona przez Jarosława Kaczyńskiego przystąpiła do pobieżnego ratowania sytuacji wyborców w dobrze znany sobie sposób: dystrybuując pieniądze wśród jak najszerszej grupy Polaków. Temu ma służyć m.in. duża podwyżka pensji minimalnej czy tarcza solidarnościowa.
Co ciekawe, plan ten może się udać. Eksperci prognozują bowiem, że główne wskaźniki makroekonomiczne ulegną poprawie jeszcze przed wyborami parlamentarnymi. Mowa tutaj między innymi o inflacji, której szczyt mamy osiągnąć w pod koniec tego roku – zaś od tego momentu zacznie ona powoli spadać. Jeśli z kolei spadnie inflacja, rząd będzie mógł – posługując się rękami Narodowego Banku Polskiego i jego prezesa Adama Glapińskiego – ulżyć milionom kredytobiorców i obniżyć stopy procentowe po roku nieustannych podwyżek.