3,5 mln Polaków straci ochronę przed wysokimi cenami ogrzewania. Rząd nie widzi problemu

Konrad Bagiński
20 listopada 2022, 08:57 • 1 minuta czytania
Już za kilka miesięcy ok. 3,5 mln Polaków może stracić ochronę przez wysokimi cenami ciepła z gazu. Prośby i postulaty płynące do rządu zostają bez merytorycznej odpowiedzi. Rząd twierdzi, że nie zgodzi się na to Komisja Europejska. Ta zaś podkreśla, że zgodzi się bez problemu, ale rząd musiałby się o pomoc dla spółdzielców zwrócić. Do tej pory tego nie zrobił.
W jednym bloku płacą 3 złote, w drugim 6 zł za ogrzanie mieszkania - rząd ostro namieszał w cenach Piotr Kamionka/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Jeśli chodzi o produkcję ciepła z gazu, sytuacja jest w tej chwili skomplikowana. Z największej ochrony korzystają właściciele domów jednorodzinnych ogrzewanych gazem oraz budynków wielorodzinnych, które mają własne kotłownie gazowe.

Ale to nie są wszyscy, którzy się gazem grzeją. Są jeszcze spółdzielnie oraz wspólnoty, które swoje budynki wielorodzinne ogrzewają ciepłem systemowym, dostarczanym przez kotłownie gazowe – na przykład będące spółkami komunalnymi.

Taka sytuacja jest na przykład w zasobach Spółdzielni Mieszkaniowej w Nowym Tomyślu. Ma ona swoje osiedla w Nowym Tomyślu, w Opalenicy, w Buku oraz w Pniewach. O problemach z ceną ogrzewania rozmawialiśmy z jej prezesem, Andrzejem Funką.

Spółdzielnia ma swoich zasobach ok. 4000 lokali. Do 98 procent lokali mieszkalnych dociera ciepło systemowe, zarówno ze spółek komunalnych (w Nowym Tomyślu oraz w Opalenicy), jak i ze spółek niebędących podmiotami komunalnymi.

– Większość mieszkańców płaci obecnie ok. 6 złotych miesięcznie za ogrzanie metra kwadratowego mieszkania. Jest to cena gwarantowana z dopłatą. W trzech budynkach, które mają indywidualne kotłownie, koszt ten wynosi ok. 3 złotych za metr – mówi Andrzej Funka w rozmowie z INNPoland.pl.

Ochrona cen w tych trzech budynkach będzie trwała do końca 2027 roku. Pozostali, czyli 98 proc. mieszkańców spółdzielni, ma ochronę tylko do 30 kwietnia 2023 r. A gdyby 1 października 2022 r. nie weszła w życie ustawa o ochronie tych spółdzielców, niektórzy z nich płaciliby do 20 złotych za ogrzanie metra kwadratowego mieszkania.

– Zwracamy właśnie rządowi RP uwagę, że wszyscy korzystają z tego samego gazu. Jesteśmy przyspawani do tej samej rury – mówi obrazowo Andrzej Funka. Skąd więc biorą się te różnice?

Całe zamieszanie wzięło się z tego, że bloki z indywidualnymi kotłowniami korzystają z ochrony cenowej zawartej w prawie energetycznym. Mają zagwarantowaną cenę na poziomie 17 groszy za kilowatogodzinę ciepła z gazu. Do tego muszą jeszcze doliczyć nieco innych kosztów – opłaty przesyłowe, za moc zamówioną czy też koszt użytkowania kotłowni. Ale wychodzi im mniej więcej 3 złote za metr.

Z takiej samej ochrony korzystają właściciele domów jednorodzinnych, choć – jak zwraca uwagę Andrzej Funka – oni mogą o wiele łatwiej zmienić rodzaj ogrzewania. Prawo energetyczne chroni takich odbiorców do 2027 roku.

Czemu jedni płacą mniej, a drudzy więcej?

Jednak większość mieszkańców SM w Nowym Tomyślu płaci jednak 6 złotych za metr – to dwa razy więcej.

– A i tak cieszą się, że nie płacą już 20 złotych. Wiele osób płaciło 1300-1600 złotych miesięcznie za ciepło i wodę w 50-metrowych mieszkaniach. Jeśli ktoś chce wiedzieć, skąd wzięły się wielkie zyski firm energetycznych, to właśnie stąd, z takich "wdowich groszy", wpłacanych za opłaty mieszkaniowe – mówi Prezes Funka.

Skąd ta różnica? Otóż odbiorcy ciepła systemowego z gazu płacą więcej, bo chronią ich inne przepisy. Wytwórcy ciepła mają obowiązek ustalenia jego ceny na 150,95 zł za GJ netto (w przypadku gazu). Bezpośrednie porównanie cen ogrzewania wskazuje, że to rozwiązanie jest dwa razy droższe, nawet w okresie ochronnym. Mimo, że wszyscy korzystają z tego samego gazu z tej samej rury.

Co więcej – te przepisy obowiązują jedynie do kwietnia 2023 roku. Wychodzi na to, że mieszkańcy spółdzielni z ciepłem systemowym są chronieni słabiej i zaledwie przez 7 miesięcy. Mieszkańcy domów z własnym ogrzewaniem gazowym są chronieni lepiej i przez ponad 70 miesięcy.

– Gdzie konstytucyjna zasada równości wobec prawa? – pyta Funka.

Rząd wini Komisję Europejską

Na początku roku w Sejmie głosowano nad ustawą – prawo energetyczne, nad zapisami mającymi chronić obywateli przed rosnącymi cenami gazu i energii, w tym ciepła. Senat zaproponował poprawkę, która rozszerzała ochronę na osoby odbierające ciepło systemowe pochodzące z gazu. Poprawka przepadła w Sejmie.

W efekcie kotłownie systemowe gazowe musiały płacić za gaz według stawek rynkowych i w cenach rynkowych dostarczały ciepło do spółdzielni. W zasobach spółdzielni w Nowym Tomyślu ludzie płacili więc nawet 1300-1600 złotych miesięcznie.

Spółdzielcy wysłali pisma do wielu instytucji i ministerstw, w tym do Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Opisali sytuację mieszkańców i zapytali o możliwe rozwiązania. MKiŚ odpowiedziało w bardzo ogólnym i niejasnym piśmie, że takie są przepisy i wiele się z nimi zrobić nie da. A winę za to ponosi Unia Europejska, bo to ona ustaliła, co jest gospodarstwem domowym, a co nie.

Andrzej Funka mówi nam, że w spółdzielni postanowiono więc zapytać o sprawę w samej Komisji Europejskiej. Pomogli w tym polscy eurodeputowani, szczególnie Jerzy Buzek.

Ku zdumieniu spółdzielców odpowiedź przyszła bardzo szybko i wynika z niej, że KE nie widzi problemu w potraktowaniu osób korzystających z ciepła systemowego tak samo, jak pojedynczych gospodarstw domowych. Problem w tym, że polski rząd w ogóle nie rozważał takiej możliwości i o nią nie pytał.

Spółdzielcy, nie mogąc się doczekać odpowiedzi na pytania, co będzie dalej po 30 kwietnia 2023 r., po raz kolejny wysłali więc pismo do prezesa Rady Ministrów. Premier przekazał je do Ministerstwa Klimatu i Środowiska.

Spółdzielnia dostała odpowiedź po kilku dniach – ale nic z niej tak naprawdę nie wynika. Przedstawiciel MŚ (Grzegorz Tobolczyk, dyrektor Departamentu Ciepłownictwa) w zasadzie powtarza argumenty z poprzednich pism, ignorując całkowicie sens pisma z Komisji Europejskiej.

Cała sytuacja byłaby być może komiczna, gdyby nie chodziło o byt setek tysięcy ludzi. Odbiorców ciepła systemowego w takiej sytuacji, jak w zasobach spółdzielni w Nowym Tomyślu, jest w Polsce prawdopodobnie ok. 3,5 miliona.

– Przez poprzednie wysokie opłaty za ciepło wielu naszych członków ma zadłużenie, sięgające nawet kilku tysięcy złotych. Mieszkańcy pytają, co będzie po 30 kwietnia przyszłego roku. W Sejmie zaczyna się okres świąteczny, a my dalej nie wiemy, co będzie za 3,5 miesiąca. Jak ludzie się dowiedzą, że ceny znów wystrzelą, to oni mogą przestać płacić w ogóle. A wtedy cała spółdzielnia będzie bez pieniędzy i nikt nie będzie nam sprzedawał ciepła – mówi prezes Funka.

Dziwi go fakt, że Ministerstwo Klimatu i Środowiska upiera się przy swoim stanowisku, skoro Komisja Europejska jasno wskazuje, że rozwiązanie jest możliwe i Bruksela nie widzi problemu w objęciu spółdzielców pomocą.

– Skoro rząd pracuje i widzi ten problem, to trzeba ludziom to powiedzieć, czy o cieple systemowym też rząd i Sejm będzie pamiętał. Ale to trzeba ludziom powiedzieć przez decydentów. Spółdzielnia Mieszkaniowa nie jest ciałem ustawodawczym.

Czytaj także: https://innpoland.pl/186676,tarcza-antyinflacyjna-nowy-konflikt-pis-z-ke