Mieszkaniowa porażka Polski. Jesteśmy pół wieku za Zachodem, a będzie gorzej

Maria Glinka
02 maja 2023, 10:34 • 1 minuta czytania
Ponad połowa Polaków popiera koncepcję państwowych dopłat do kredytów hipotecznych. Jednak eksperci uważają, że nie tędy droga, a pieniądze dla wybranych tylko pogłębią kryzys mieszkaniowy. Niedobór lokali to tylko jeden z jego przejawów. W porównaniu z Zachodem Polska jest w latach 70. XX wieku...
Kryzys mieszkaniowy w Polsce trwa w najlepsze. Fot. Arkadiusz Ziolek/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Polacy chcą dopłat od państwa, ale to ślepy zaułek

W przededniu kampanii wyborczej politycy rzucają obietnicami jak z rękawa. Dla jednych ma być "Bezpieczny Kredyt 2 proc.", dla innych – kredyt 0 proc.


– Z jednej strony propozycje PiS–u i PO wpisują się w nastroje społeczne, bo 52 proc. ankietowanych uważa, że pomysł wprowadzenia dopłat do kredytów hipotecznych jest słuszny – tak wynika z badania Smartscope dla Interii. Przeciwko takiemu rozwiązaniu opowiada się 26 proc. Polaków.

Z drugiej strony to droga donikąd. Eksperci są przekonani, że ułatwianie dostępu do kredytów hipotecznych tylko pogłębi kryzys mieszkaniowy w Polsce, choć już teraz jesteśmy pół wieku za Zachodem. A dopłaty od władzy, bez względu na to, która będzie u jej sterów, na pewno nie sprawią, że go dogonimy.

Zyskają banki i deweloperzy, a nie obywatele

Dopłaty to paradoks, ponieważ korzystają na nich banki i deweloperzy, a nie obywatele. Stymulowanie popytu cieszy deweloperów, bo ceny mieszkań na rynku rosną. Dla banków to szansa na wyjście z kredytowej zadyszki, która była związana z serią podwyżek stóp procentowych.

To niejedyny przejaw kryzysu mieszkaniowego w Polsce. – Brakuje skutecznego planowania przestrzennego i masterplanów, brakuje wytycznych i ingerencji w ten proces ze strony miast – przyznaje w rozmowie z Interią prof. Agata Twardoch, architektka i urbanistka z Politechniki Śląskiej.

Poza tym wadą dopłat jest to, że sięgną po nie te osoby, które już były blisko zakupu mieszkania, a nie ci, dla których własny lokal to największa potrzeba.

– Przecież dopłata do kredytu hipotecznego jest dla kogoś, kto już posiada zdolność kredytową. A problem mieszkaniowy dotyczy przecież przede wszystkim tych ludzi, którzy tej zdolności kredytowej nie posiadają i sami nie są w stanie poprawić swojej sytuacji mieszkaniowej – tłumaczy Interii Prof. Andrzej Zybała ze Szkoły Głównej Handlowej (SGH).

W jego ocenie dokładanie pieniędzy do kredytów wybranym obywatelom nie wyrównuje nierówności społecznych. Prof. Twardoch dodaje, że dopłaty są "superniesprawiedliwe społecznie".

Potrzeba większej kontroli nad rynkiem

Politycy dobitnie wskazują, że mieszkanie jest "prawem, a nie towarem". To właśnie z utowarowienie mieszkań jest problemem, który starają się rozwiązać państwa Zachodu. Dążą do rozciągnięcia większej kontroli nad rynkiem mieszkaniowym. Tymczasem w Polsce zatrzymaliśmy się na etapie deregulacji tej branży.

– Wciąż jesteśmy przekonani, że wolny rynek sam wszystko wyreguluje i ochroni nas przed złem. Otóż nie wyreguluje i nie ochroni, na co po ponad 30 latach mamy chyba aż nadto dowodów – przekonuje prof. Twardoch.

Za mało mieszkań, za drogi wynajem

Jednym z najważniejszych powodów kryzysu mieszkaniowego w Polsce jest niedobór lokali. Deficyt bije po oczach zwłaszcza w zakresie mieszkań komunalnych i socjalnych. Brakuje też państwowego dewelopera, który mógłby oferować lokale na wynajem w atrakcyjnych cenach.

– Problem polskich rządów polegał na tym, że nie inwestowały w mieszkalnictwo komunalne. Nie stworzono przez ponad trzy dekady warunków do powstania i rozwoju mieszkalnictwa komunalnego i spółdzielczego – podkreśla prof. Zybała. Dopłaty do kredytów hipotecznych nijak nie rozwiążą tego problemu.

Poza tym nie wpłyną też na fakt, że mamy za mało mieszkań na wynajem. W ocenie prof. Twardoch państwo powinno zapewnić dostęp do bezpiecznego najmu, a mieszkania powinny być zróżnicowane pod względem "wielkości, lokalizacji czy standardu".

Tani wynajem od państwa byłby wówczas poduszką bezpieczeństwa na początku dorosłego życia, który w przyszłości pozwoliłby na wynajem na wolnym rynku lub nawet zakup mieszkania na własną rękę.

Wynajem własnego lokalu jest obecnie tak drogi, że niektórych po prostu nie stać na ten luksus. Jednak pojawia się pytanie, czy w ogóle jest jeszcze przestrzeń, aby podnosić czynsze.

– Dane za marzec pokazały, że czynsze ofertowe najmu spadły w ujęciu miesięcznym we wszystkich miastach wojewódzkich. Od czterech miesięcy konsekwentnie rośnie liczba ofert mieszkań na wynajem – ujawnia w komentarzu dla INNPoland.pl Ewa Tęczak, ekspertka rynku nieruchomości Otodom, powołując się na "Raport z rynku najmu" przygotowany przez Otodom.

Zdaniem ekspertki jesteśmy już w punkcie, w którym "dalsze przerzucanie na najemców wszelkich kosztów nie będzie już takie proste".

Czytaj także: https://innpoland.pl/192506,patolokatorzy-w-mieszkaniach-przypalaja-sofy-i-koczuja-miesiacami