Górale mają dość, skarżą się na ceny. Ich przyszłość wisi na włosku
Górale się buntują. Tyle płacą za stoiska na Krupówkach
Sprzedawcy na Podhalu znaleźli się w potrzasku. Muszą dokładać do swoich biznesów, ponieważ ceny najmu stoisk handlowych na Krupówkach wystrzeliły.
Jak donosi "Gazeta Wyborcza" za budkę o powierzchni około 3 metrów kwadratowych trzeba zapłacić od 5 do nawet 12 tys. zł. Dodatkowo górale muszą uregulować ogromne wadium przetargowe.
– Niektórzy z nas mieli nawet po osiem stanowisk. Na samo wadium musieli wyłożyć sto tysięcy złotych – przyznaje jeden ze sprzedawców, który ma stoisko w centrum Krupówek. Z wyliczeń dziennika wynika, że aby wyjść na "zero" przedsiębiorca musiałby sprzedawać 180 oscypków po 2 zł dziennie.
W związku z astronomicznymi kosztu najmu górale apelują do władz Zakopanego o obniżenie stawek. Podobna sytuacja miała miejsce podczas pandemii COVID–19, ale teraz Zakopiańskie Centrum Kultury nie reaguje na prośby rozgoryczonych przedsiębiorców, którzy z niepokojem patrzą w przyszłość. Część stoisk już stoi pustych.
Brakuje turystów. Czy będzie przełom?
Problemy podhalańskich sprzedawców potęguje niewielka liczba turystów. Po słabej majówce i długim czerwcowym weekendzie liczyły na wysyp urlopowiczów na początku wakacji. Przeliczyli się.
– Wielu sprzedawców uważa, że od połowy lipca będzie lepiej, ale są też tacy, co twierdzą, że w zeszłym roku początek wakacji był lepszy – przyznaje inna sprzedawczyni, z którą rozmawiała "GW". Zdaniem niektórych obecnie w Zakopanem jest mniej turystów niż pod koniec sezonu zimowego (w marcu).
Jednak jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, o niezbyt dużym zainteresowaniu wizytami w stolicach Tatr, świadczą także dane. Na miesiąc przed wakacjami było około 30 proc. wolnych miejsc noclegowych.
Samych rezerwacji jest mniej niż w ubiegłym roku. Wiele osób dzwoni i interesuje się ofertami górali, ale ostatecznie nie dokonuje rezerwacji. Część przedsiębiorców liczy na to, że przełom nastąpi w sierpniu.
Badanie przeprowadzone przez Providenta wskazuje, że głównym powodem rezygnacji z wakacyjnych wyjazdów są pieniądze. Połowa osób, która w tym roku odpuszcza sobie letnie wojaże, przekonuje, że przyczyną jest brak potrzebnych funduszy.
Tymczasem stolica Tatr do najtańszych nie należy. Już zimą internauci informowali, że inflacja rozhulała się tam na dobre. Za skorzystanie z publicznej toalety na Krupówkach turyści muszą płacić 10 zł. Właściciel "toalety grozy" otwarcie przyznał, że powinna kosztować 15 zł, a wszystko przez gigantyczne koszty, jakie musi ponieść (prawie 27 tys. zł miesięcznie).
Z kolei podczas majówki turyści byli zaskoczeni, gdy zobaczyli, że za parking przy jednym z hoteli trzeba zapłacić aż 500 zł. Pracownik pobliskiego hotelu tłumaczył, że tak wysoka cena ma odstraszać turystów, którzy nie mają gdzie zostawić samochody.