Czekamy na dane o inflacji. W NBP i PiS będzie dziś bardzo gorąco
W czwartek rano Główny Urząd Statystyczny opublikuje wstępny odczyt sierpniowej inflacji. Ostatnio czekamy na przebicie psychologicznej granicy 10 procent. Jeśli okaże się, że jest "dziewiątka z przodu", możemy spodziewać się zapowiedzi obniżania stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej.
Z tego ucieszyliby się kredytobiorcy, a to potężna grupa wyborców. Nie możemy mieć bowiem wątpliwości, że dzisiejszy odczyt inflacji będzie silnie rozgrywany propagandowo. Wybory parlamentarne odbędą się w połowie października i spadek inflacji do poziomu jednocyfrowego byłby na rękę partii obecnie rządzącej.
Sprawa stoi na ostrzu noża, bo wedle prognoz ekonomistów inflacja może sięgnąć poziomu 10-10,2 proc. Ale jest w tym wszystkim wiele niewiadomych. Jak przypomina Business Insider, wzrosły ceny prądu, ale za to ceny żywności mogły nie rosnąć tak szybko, jak dotychczas. W górę poszły za to ceny paliw, ale nie może być przypadkiem to, że rosły wolniej, niż powinny.
Jak pisaliśmy wczoraj w INNPoland.pl, paliwa drożeją w innych krajach naszego regionu, ale nie w Polsce.
"Sądzimy, że 12-proc. zwyżka cen ropy od początku lipca mogła stanowić w krótkim terminie ryzyko w górę dla odczytu inflacji, oddalając perspektywę jednocyfrowej inflacji. Jednak nie w Polsce" – czytamy w notatce Goldman Sachs, którą cytuje portal money.pl.
Podobne spostrzeżenia ma Unia Europejska (UE). Z cotygodniowego porównania cen paliw wynika, że benzyna Pb95 i olej napędowy drożeją w Czechach i na Węgrzech, a w Polsce ceny są praktycznie takie same.
To niejedyne sygnały, które sugerują, że ceny paliw w Polsce są nierynkowe. Złoty osłabił się bowiem w stosunku do dolara (o około 5 proc.), a to właśnie za amerykańską walutę kupujemy ropę.
Widać więc wyraźnie, że obóz rządzący robi sporo, by – przynajmniej teoretycznie i chwilowo – zbić inflację do jednocyfrowego poziomu.
Cięcie stóp będzie i tak?
Jak pisze BI, nawet jeśli inflacja nie spadnie poniżej 10 proc., obniżenie stóp procentowych już we wrześniu nie jest wykluczone. Rada Polityki Pieniężnej pod wodzą prezesa NBP, Adama Glapińskiego, może się powołać przecież nie na aktualny odczyt, ale na prognozę spadku tempa inflacji.
Sam Glapiński zapowiadał, że pierwsza obniżka stóp zależy od dwóch czynników: spadku tempa bieżącej inflacji poniżej 10 proc. oraz prognozy dalszego zmniejszania jej tempa. Przypomnijmy tylko, że od lutowego szczytu na poziomie 18,4 proc., dynamika cen obniżyła się o 7,6 pkt proc. i w lipcu ceny towarów i usług konsumpcyjnych urosły o 10,8 proc.
Nawiasem mówiąc, wielu ekonomistów dziwi się, że Glapiński chce obniżać stopy procentowe przy 10-procentowej inflacji, uważając to za zbyt wczesne.
– Z jakiegoś dziwnego powodu RPP przyznało sobie teoretyczny mandat do obniżki stóp procentowych w wypadku zejścia do poziomów jednocyfrowych – pisze w komentarzu dla INNPoland.pl Krzysztof Adamczak, analityk walutowy Walutomat.pl.
Spadek spory, ale...
Jeszcze niedawno inflacja w Polsce była o wiele wyższa, niż średnia w UE, ale nie byliśmy najgorsi, plasowaliśmy się w okolicach szóstego miejsca od dołu. Po czerwcowych danych spadliśmy na czwarte miejsce od końca, po lipcowych jeszcze niżej. Gorzej jest tylko na Węgrzech, gdzie inflacja sięgnęła 17,5 proc. rok do roku, tak samo jest na Słowacji, gdzie inflacja wynosi po 10,3 proc. Jesteśmy na drugim miejscu od końca!
Dla porównania: w Belgii inflacja wynosi 1,7 proc., w Hiszpanii – 2,1 proc. Średnia w UE to 6,4 proc., w strefie euro – 5,5 procent. Ale to u nas na siedzibie banku centralnego wisi taki baner, że ceny przecież prawie nie wzrosły.
Inflacja z baneru NBP kontra rzeczywistość
– Przyczyny inflacji na banerze są do wygumkowania. Teraz powinniśmy się rozprawić z przyczynami inflacji bazowej – powiedział w TVN24 prof. Przemysław Litwiniuk, członek Rady Polityki Pieniężnej.
Nawiązał tym do gigantycznego baneru wywieszonego na siedzibie Narodowego Banku Polskiego, który ma wmówić Polakom, że wysoka inflacja nad Wisłą to jedynie efekt pandemii i wojny w Ukrainie, o czym pisaliśmy wcześniej w INNPoland oraz naTemat.
Problem w tym, że już w poprzednim miesiącu inflacja konsumencka wyniosła 10,8 proc., z kolei bazowa – 10,6 proc. Liczby mówią więc same za siebie, obecnie największy problem z inflacją w Polsce wynika z czynników wewnętrznych, czyli w głównej mierze to efekt działań rządu PiS.
– To, że nie udało się utrzymać inflacji w celu to oczywista oczywistość. Przyczyny z baneru ustępują, teraz powinniśmy się rozprawić z przyczynami inflacji bazowej. Te banerowe są do wygumkowania – powiedział prof. Litwiniuk.
Teraz za inflację odpowiada tylko rząd i NBP
Co to jest wspomniana inflacja bazowa? To wskaźnik, który nie uwzględnia wzrostu cen energii, gazu i żywności. Czyli wszystkiego, co można zrzucić na pandemię, politykę klimatyczną lub Władimira Putina.
To właśnie na kształtowanie się inflacji bazowej większy wpływ mają banki centralne i rządy poszczególnych państw, ponieważ ceny np. energii czy żywności formują się głównie na rynkach światowych.
Przez wiele miesięcy rządzący przekonywali, że za inflację w Polsce odpowiadają działania Kremla, a premier Mateusz Morawiecki wprowadził do debaty publicznej określenie "putinflacja".